BOCHENIEC JADOWNIKI

DLACZGO „SAMOTRZECIA”

Święta Anna, która sama wybrała sobie to wzgórze, tuląc w ramionach Matkę Bożą i Pana Jezusa wydaje się ze swojej figury spoglądać z lubością na widoczną Małopolskę i powierzać Im tę krainę.

  Jak dotrzeć. Z autostrady A4 jadąc z Krakowa do Tarnowa mijamy  Brzesko  i po około dwóch kilometrach skręcamy w prawo na południe. Jesteśmy xx kilometrów od Krakowa i xx kilometrów od Tarnowa. Przez około trzy i pół kilometra wyraźnie wspinamy się w górę. Kiedy miniemy nowy kościół w Jadownikach i dotrzemy na szczyt Bocheńca trzeba skręcić w prawo. Na skrzyżowaniu znajduje się znak informujący o kościółku więc nie powinno być problemu z wyborem drogi. Po kolejnych 700 metrach dotrzemy do celu.

   Wzgórze Bocheniec we wsi Jadowniki. Nikt się w tej części Małopolski nie spodziewa punktów widokowych. Szczyt wzgórza Bocheniec  wznosi się zaledwie 400 m n.p.m. co nie jest jakąś imponującą wysokością ale nad pobliską doliną Uszwicy wyskakuje 190 metrów do góry co sprawia, że staje się znakomitym miejscem widokowym a przy dobrej pogodzie widać stąd nawet Tatry. W czasach Wiślan wzgórze to ściągnęło plemiennych Słowian. Grodzisko na Bocheńcu należało do najważniejszych obiektów obronnych wczesnośredniowiecznej Polski. Górujące nad okolicą znajdowało się również w sąsiedztwie przebiegających niedaleko głównych szlaków handlowych. Gród funkcjonujący w IX-X wieku miał ziemno-drewniane wały sięgające siedmiu metrów wysokości. Próżno jednak dzisiaj szukać wyraźnych śladów.

   W północnym stoku Bocheńca natkniemy się na dwumorgowe zapadlisko (lub wykop) skąd wydobywano okruchy soli. W nazwie wzniesienia przechowywana jest jednak pamięć o tzw. „bochnach” czyli dosyć sporych odłamkach soli. Nazwę Jadowniki wiąże się z okresem gdy niewielki obszar wioski skupiał się wokół góry a pozostały teren zajmował gęsty i dziki las. Pełen był zwierzyny i … jadowitych żmij.  Miejscowi wyspecjalizowali się w łapaniu ich i pozyskiwaniu jadu do przerobu na trucizny, którymi smarowano groty strzał do łuków i kusz.

   Święta Babcia – święta Anna Samotrzecia. Imię które w języku hebrajskim oznacza wdzięk i łaskę nosi w Polsce obecnie ponad 1,1 miliona dziewcząt i kobiet. Mama Matki Bożej i babcia Pana Jezusa jest  patronką małżeństw (a właściwie szczęśliwego małżeństwa), matek, wdów i żeglarzy, dzieciństwa oraz porodu. Patronuje wielu parafiom i świątyniom w Polsce. Kult św. Anny początkowo (od IV wieku) rozwijał się na wschodzie natomiast natężenie kultu na zachodzie Europy przypada na XVI-XVII wiek.

   Spotykana nazwa „samotrzecia” wydaje się dla wielu osób tak niezwykła, że skłonni są traktować to jako nazwę własną lub przydomek. W istocie jest to staropolski przymiotnik, którego znaczenie powinno się odczytywać jako: „ będąca w towarzystwie dwóch osób, jedna z trzech”. Współcześnie jednak użycie tego przymiotnika ogranicza się wyłącznie do wizerunków św. Anny. W przedstawieniach tych, tak w malarstwie jak i w rzeźbie, ma miejsce podkreślenie znaczenia świętej Anny. Pomimo że Matka Boża urodziła się bez grzechu pierworodnego to święta Anna odegrała  bardzo dużą rolę w rozwoju duchowości i religijności małej Maryi. Zafascynowani kultem świętej Anny artyści  próbowali uchwycić i podkreślić tę wyjątkową więź jaka łączyła ją z córką Najświętszą Maryją Panną i wnukiem Jezusem Chrystusem. „We troje razem”  ale na pierwszym planie Jezus i Jego Matka a święta Anna sama jako trzecia.

   Figura św. Anny Samotrzeciej w kościelnym obejściu w Jadownikach nawiązuje do jednego z najsłynniejszych w świecie tego typu przedstawień na Górze św. Anny, które w 1910 roku doczekało się koronacji papieskimi koronami. Tu i tam Maryja i Jezus ukazani są jako dzieci. W przedstawieniu na Górze św. Anny Maryja podkreśla wagę Jezusa podając mu jabłko jako temu przez którego na świat przyszła łaska i życie. W Jadownikach Maryja to również dziecko ale jakby trochę starsze od Jezusa. I tutaj podkreśla rolę jego Boskiej Osoby oboma rękoma wskazując na Jego postać. W obu figurach piastująca Ich święta Anna to starsza już kobieta wydająca się być Ich podporą i łącznikiem relacji Matki z Synem.

   Cudowne źródełka świętej Anny. Wśród wielu kościołów, kaplic i parafii, którym w Polsce patronuje święta Anna sporo jest też cudownych źródełek związanych z babcią Pana Jezusa. Znajdziemy je m.in. w Żegiestowie obok kościoła św. Anny, „Dobre źródło” obok kaplicy św. Anny w Sosnówce koło Karpacza, cudowne źródełko obok kaplicy św. Anny w Radziechowach, „Siedem źródeł” obok sanktuarium św.  Anny niedaleko Olesna oraz w sanktuarium św. Anny w Smardzewicach a także w Wasylowie Wielkim. Cudowne źródełko św. Anny na Bocheńcu w Jadownikach ma jednak pewien szczególny ryt. Tak jak jej Córka, które często wybierała sobie miejsca swojego kultu, tak tutaj św. Anna wyraziła podobne życzenie.

„Pragnę byście świątynię waszą mym zwali imieniem”. Świątynię wzniesiono około 1596 roku. Początkowo kościółek miał formę kapliczki, która później rozbudowywana przyjęła obecny kształt. Zanim podjęto się budowy nowej świątyni istniał gdzieś niedaleko drewniany kościół, który ze starości zaczynał się już rozsypywać. Ludzie postanowili wybudować nowy murowany w połowie wysokości góry. Tam też zgromadzili materiał. Wspólnie nazwozili kamieni i dużych głazów. Jakież było ich zaskoczenie gdy nocą kiedy zbliżył się termin rozpoczęcia budowy pewnej nocy budulec zniknął. Odnaleźli go na szczycie góry i parę dni trwało zwiezienie go z powrotem. Historia powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie aż w końcu kilku rolników wracając nocą z pracy zauważyło zaprzęg z parą śnieżnobiałych koni w miejscu składowania materiałów. Olbrzymie głazy jakaś śnieżnobiała postać ładowała na zaprzęg. Wieśniacy bardzo przerażeni pouciekali do domów. Rankiem opowiedzieli swoją przygodę pozostałym ludziom, z którymi udali się na opróżnione już miejsce. Cały budulec znajdował się na szczycie. Uznano to za znak i wolę Nieba i tam na szczycie Bocheńca postanowiono wybudować kościół.

Budowa szła sprawnie i wszyscy radowali się ze zbliżającego się końca prac. Powstał jednak spór jakiego patrona obrać dla świątyni. Wówczas obok kościoła wytrysnęło źródełko z krystalicznie czystą wodą. Budujący ugasili pragnienie i wrócili do pracy gdy nagle jedno z bawiących się przy źródełku dzieci dostrzegło przy źródełku dziwną jasność. Gdy przybyli zaalarmowani rodzice poświata przybrała ludzkie kształty i dała się poznać jako święta Anna. Kiedy przyklękli i zaczęli wznosić żarliwe modły przemówiła do nich następującymi słowami: „Pragnę byście świątynię waszą mym zwali imieniem”.

Kościół św. Anny. Niewielki ale masywnie zbudowany. Dochodząc do niego od wschodniej strony miniemy kilkumetrowej wysokości dwa odcinki ziemnego wału niegdysiejszego grodziska. Kościół stoi w miejscu dawnego podegrodzia. Świątynia jest w całości murowana i otynkowana a naroża podparte są masywnymi skarpami. Trudno tutaj doszukiwać się wyraźnych cech jakiegoś stylu. Z tą mało urozmaiconą formą architektoniczną współgra jakby skromne wyposażenie kościoła. Najważniejszym elementem wystroju jest ołtarz główny z drugiej połowy XVII wieku z obrazem  przedstawiającym  adorację Krzyża Świętego przez św. Annę Samotrzecią.

Na Bocheniec często zaglądają rowerzyści. (foto-jc)

   Serdeczne niby-nic. Nie ma tu czegoś wyjątkowego, jakiegoś wybitnego zabytku, którym można by nęcić turystów, czy też jakiegoś znaczącego elementu przyciągającego pielgrzymów. Figura świętej Anny Samotrzeciej również jakaś „przaśna” realizująca raczej ludową stylistykę i konwencje. Kościół stylowo nie wiadomo jaki. Niewielki i swoimi masywnymi skarpami  jakby na siłę przytwierdzony do podłoża z obawy aby go ktoś ze szczytu Bocheńca nie wyniósł. Cudowne źródełko pozbawione księgi łask a i w tradycji nie zachowały się wzmianki o jakiś spektakularnych uzdrowieniach. Niby nic. A jednak... a jednak całość zawładnięta i przesiąknięta jest jakąś silną serdecznością świętej Anny.

    W figurze z Matką Bożą i Panem Jezusem na ramionach tkwi oczywiście opowieść i zapowiedź Córki jako Królowej Nieba i Ziemi oraz tchnienie Królewskiego Kapłaństwa Wnuka. Ale jest jeszcze coś. Jest jeszcze w ramionach św. Anny jakby miejsce dla nas wszystkich, jakby babcia wołała pozostałe swoje wnuki. W jakimś sensie wizyta na Bocheńcu przypomina odwiedziny u naszych babć na wsi gdzie nie było nic szczególnego. Był za to zapach ziół, malin i pierogów a nad tym wszystkim intensywny zapach babcinej miłości i troski. Bardzo pięknie wyrażane to jest na Śląsku. Nie mówią tam jadę do świętej Anny na Górę świętej Anny. Oni po prostu mówią: Jadę do Omy [w śląskiej gwarze oma to babcia].

JC