CHEŁMNO

NA SPOTKANIE ZE ŚW. WALENTYM

Chełmno jest jak wspaniały bukiet ułożony z pięknej architektury i cudownych wydarzeń, które tam miały miejsce. Warto ukochanej osobie ofiarować ten bukiet w postaci pielgrzymki czy chociaż wycieczki do Chełmna, które promuje siebie jako miasto zakochanych.

 

   Jak dotrzeć. Z Torunia jedziemy drogą krajową nr 91 na północ. Do przejechania jest 44 kilometry. Mniej więcej równolegle od wschodniej strony biegnie autostrada A1 Gdańsk – Warszawa. Z Gdańska mamy do pokonania 131 kilometrów. Z autostrady zjeżdżamy w Nowych Marżach na S5, mijamy Świecie i mostem na DK91 przecinamy Wisłę docierając do Chełmna. Z Warszawy jedziemy A1 którą w Toruniu zmieniamy na DK91. Do przejechania jest 280 kilometrów. Z Poznania i Wrocławia jedziemy przez Bydgoszcz, z której do Chełmna DK5 jest 50 kilometrów. Przed Świeciem, przed którym skręcamy do Chełmna na DK91 natkniemy się na najładniejsze widoki Chełmna oglądanego z oddali. 

Widok z przydrożnego parkingu na DK5 przed Świeciem. Za Wisłą wzgórze z rozłożonym na nim Chełmnem. Widzimy majestat kościołów w starej części miasta. Podróżni często zatrzymują się w tym miejscu aby kontemplować ten widok. (foto-jc)
Widok na Chełmno znad brzegu Wisły.

Większość Chełmna usadowiona jest na wysokiej skarpie oddalonej od Wisły o około 1,5 kilometra. Łącznie z Toruniem jest najstarszym miastem tej części pólnocnej Polski. Prawa miejskie otrzymało w 1233 roku. Nazwa miasta pochodzi od słowa chełm, które oznaczało wzgórze inaczej mówiąc Chełmno to osada na wzgórzu. Krzyżacy zgarnąwszy te ziemie początkowo chcieli właśnie w Chełmnie ustanowić swoją stolicę. Miasto chociaż nigdy nie zyskało takiego znaczenia jak Toruń rozwijało się bardzo dynamicznie. W osiemnastym wieku podupadło i już nie odzyskało dawnej świetności. Po II wojnie światowej nowe osiedla bloków wybudowano na obrzeżach dzięki czemu zabytkowa panorama miasta pozostała niezakłócona.

   Bogactwo zabytków jest zdumiewające. Sześć zachowanych gotyckich kościołów wtopionych w prawie nienaruszony średniowieczny układ rbanistyczny a wszystko opasane prawie kompletnym obwodem murów miejskich.W środku piękny renesansowy ratusz, kmienice pamiętające XIII wiek, bramy, baszty i różne urocze zakątki jak planty czy też kaplica z cudownym źródełkiem. Nic dziwnego, że Stare Miasto znalazło się na liście pomników historii a zabytki Chełmna na Europejskim Szlaku Gotyku Ceglanego.

Wzruszająca historia Stasia początkiem kultu MB Bolesnej w Chełmnie.    Zdarzenia przedstawiane są często jako legenda ale przechowało się w niej sporo danych precyzujących wydarzenia. Rodzina Stołowskich zamieszkiwała najstarszą dzielnicę Chełmna Rybaki. Umiejscowiona ona jest u podnóża góry, na której wznosi się miasto. Rodzina była uboga i wielodzietna. Ich największym majątkiem była koza dostarczająca wszystkim mleko. Nic dziwnego, że otaczano ją szczególną opieką. Dzień w dzień jedno z dzieci wyprowadzało żywicielkę na łąkę dbając aby się dobrze wypasała.  Kiedy starsze rodzeństwo podrosło i nadawało się do innych prac kolej nadeszła na najmłodsze dziecko – Stasia. Chłopiec był jednak niewidomy i musiał przez cały czas wypasu trzymać powróz z uwiązanym zwierzęciem. Któregoś ranka chłopiec wstał  bardzo radosny i podniecony. Pobiegł do mamy i oznajmił jej, że będzie widział i że zostanie księdzem. Chłopiec był bardzo pobożny i często modlił się do Matki Bożej w znajdującym się w ich domu obrazie. Mamę te słowa nieco zasmuciły uznała je bowiem za daremne marzenia. Chłopca to jednak nie zraziło. Z niezachwianą wiarą przekonywał mamę, że tak będzie. Powiedział też, że Matka Najświętsza pokazała mu też ziemię z wodą i kazała mu tą wodą przetrzeć oczy. Kiedy go pozostawiono pasącego kozę ta początkowo zachowywała się jak zawsze spokojnie. W pewnym jednak momencie zaczęła się szarpać i biec. Chłopcu trudno było utrzymać sznur ale nie wypuścił go z ręki. Koza ciągnęła go łąkami, zaoranymi zagonami, kamienistymi wybojami i miejscami pełnymi pokrzyw i zakrzaczeń których gałązki raniły go i darły na nim ubranie. Kiedy koza się zatrzymała chłopiec był rozpłakany i przestraszony. Kiedy się trochę uspokoił poczuł zapach poziomek. Przeczesywał rączkami grunt w poszukiwaniu owoców. W pewnym miejscu wyczuł wystający z ziemi kamień. Wyrwał go a wówczas z tego miejsca wytrysnął strumień wody. Przelękniony przypomniał sobie jednak słowa Matki Bożej. Ukląkł i pomodlił się. Drżący zaczerpnął wody i obmył twarz. Niepokój zamienił się w radość. Mógł podziwiać zieleń traw, błękit nieba a z wąwozu, w którym się znajdował czerwień cegieł opasujących miasto murów. Jego matka odnalazła go dopiero wieczorem. Bezgraniczna była jej radość i wdzięczność Matce Bożej za uzdrowienie syna. Rzecz stała się w okolicy znana i wkrótce nad źródełkiem zbudowano małą kapliczkę, w której umieszczono obraz Matki Bożej Bolesnej, przed którym modlił się Stasiu Stołowski.

Kapliczka nad cudownym źródełkiem. Kilkadziesiąt metrów na północ od Bramy Grudziądzkiej wtulona w zbocze wąwozu malowniczo usadowiła się kaplica nad cudownym źródełkiem. Zapiski o niej znajdujemy już w XVII wieku. Z pierwszym rozbiorem kult tutaj ograniczono i zaczęła popadać w ruinę. W połowie XIX wieku dokonano jej remontu a kiedy powyżej dopieszczono chełmińskie planty znalazła się w bardzo atrakcyjnym ciągu spacerowym. Z końcem XIX wieku chełmiński kronikarz Walenty Fiałek tak ją opisywał: „Jest ona niewielka, na kształt „Bożej męki” z cegły murowana; we framudze za kratami znajduje się obraz Matki Bożej Bolesnej. Na dole są drzwiczki małe, za którymi ze źródełka czerpią wodę. Woda ze studzienki jest bardzo czysta, miła do picia, w zimie nie zamarza, a latem dość chłodna. Ponieważ nowszymi czasy dzikie parowy i góry zamieniono w prześliczne spacerniki (stare promenady), studzienka Matki Boskiej stoi teraz w cieniu drzew gęstych; także i droga do studzienki jest gęsto drzewami obsadzona.” Cieszyła mieszkańców Chełmna do II wojny światowej kiedy to hitlerowscy zwyrodnialcy doszczętnie ją zniszczyli. Jednak w maju 1945 roku gotowe były już plany budowy nowej większej. Stanęła ona po kilku miesiącach tak, że jej konsekracja mogła się odbyć już 16 września 1945 roku.

   We frontowej ścianie szeroki łukowaty otwór z furtką jakby balustradą. W środku ołtarz polowy nad którym umieszczono płaskorzeźbę chełmińskiej piety z obrazu. Matka Boża ma na nim wzniesione ręce. Dużo kwiatów, ujęcie wody ze źródełka i napis „Uzdrowienie chorych módl się za nami.” Z prawej strony niewielkie drzwiczki do pomieszczenia za ścianą z płaskorzeźbą. Pełni rolę składziki ale jest tam też ocembrowana studzienka, w której zbiera się woda źródełka. Od połowy lat dziewięćdziesiątych olbrzymią popularnością cieszą się tutaj prowadzone przez księży pallotynów nabożeństwa majowe. Dłuższą tradycję (zwyczajem stało się to po II wojnie światowej) mają procesje eucharystyczne. Odbywają się one w wigilię Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny wieczorem 1 lipca. Natomiast 2 lipca rankiem jest u kaplicy celebrowana Msza Święta z uroczystym błogosławieństwem dla licznie zjawiających się tu pielgrzymów. Od początku zwyczajem jest, ze ta poranna msza święta celebrowana jest przez biskupa.

Brama Grudziądzka i mury. To jedna z dwóch zachowanych do czasów obecnych bram (wjazdowych) do miasta. Oprócz niej zobaczymy jeszcze Bramę Marseburską oraz baszty: Prochową, Dominikańską czy też Panieńską. Łącznie baszt było 27 a do dzisiaj zachowało się 23. Wszystkie bramy i baszty spięte są murami obronnymi długości prawie trzech kilometrów. Okalają całą chełmińską starówkę. Możemy obecnie zobaczyć 90% ich pierwotnej długości. Zaczęto je budować w połowie  XIII wieku i przez kilka setek lat były modernizowane. W 1563 roku, za specjalną zgodą króla Zygmunta Augusta,  podwyższono je zamurowując strzelnicze blanki. W latach 2014-2015 zbudowano wzdłuż nich ścieżkę spacerową, założono oświetlenie a w dwóch otwartych basztach urządzono punkty widokowe.

   Brama Grudziądzka  została zbudowana prawdopodobnie w czwartej ćwierci XIII wieku.  W XIV wieku pwiększono ją o przedbramie, nad którym około 1620 roku dobudowano piętro z kaplicą nazywaną „Na Bramce” związaną z kultem Matki Boskiej Chełmińskiej. Brama z dobudówką mieści w sobie przejazd o półkolistej arkadzie. Od strony miasta jest otynkowana podobnie jak i dobudówka, której otynkowanie nabrało charakteru manierystycznego. Boki pierwszej bramy pozostały ceglane naturalnie się komponując z dochodzącymi do niej murami. Wejście do kaplicy na piętrze znajduje się w przejeździe. Brama z kaplicą stała się miejscem przechowywania i eksponowania cudownego obrazu. Stało się to również wskutek faktu, iż mniej więcej w czasie uzdrowienia Stasia Stołowskiego jego rodzinny dom uległ spaleniu. Obraz który pierwotnie należał do tej rodziny w cudowny i niewyjaśniony sposób ocalał. Umieszczono go potem w Bramie Grudziądzkiej. Szybko też rozeszła się pogłoska, że sama Matka Boża wybrała to miejsce. Kult obrazu szybko się rozwijał. Miały tu miejsce liczne nabożeństwa i przybywało zewsząd wielu pielgrzymów. Zanoszono prośby i przynoszono podziękowania. W 1649 roku przeniesiono cudowny obraz do kaplicy w północno-zachodniej części kościoła farnego. I jak potem mówiono „tam dopiero zaczęły dziać się cuda”.

   Kaplica „Na Bramce” funkcjonuje do dzisiaj. Po przeniesieniu obrazu kaplica wciąż pełniła funkcje kultowe. Rozbudowa bramy miała miejsce w latach 1649-1655. W niszy na nowym frontonie umieszczono rzeźbę Piety nawiązując do pierwotnego umieszczenia cudownego obrazu a z początkiem XVIII wieku kaplica została wyposażona w barokowy ołtarz. W 1724 roku zawisł w nim obraz będący kopią wizerunku z fary. W czasie II wojny światowej germańscy barbarzyńcy dokonali tu dużych spustoszeń. Udało się uratować obraz. Pietę w zewnętrznej niszy niestety zniszczyli. Ta którą dzisiaj na zewnątrz oglądamy jest kopią.

Cudowny łaskami słynący obraz Matki Bożej Bolesnej – Chełmińskiej Piety. Ma kształt kwadratu o bokach 115 centymetrów i jest namalowany na drewnie. Lekko skierowana w prawo twarz Maryi z wyraźnie zaznaczonym cierpieniem. Wzrok skierowany ku niebu podobnie jak i w modlitewnym geście uniesione ręce. Przedstawiona jest w pozycji siedzącej a na Jej kolanach lekko ukośnie spoczywa martwe ciało Jej Syna zdjętego z krzyża. Lewa ręka Chrystusa ułożona jest wzdłuż ciała a prawa swobodnie zwisa. Maryja odziana jest w suknię koloru szkarłatnego a wokół szyi ma owiniętą białą chustę. Wierzchnie okrycie stanowi ciemnoniebieski mefarion. Prawą pierś cierpiącej Bolesnej Matki ukośnie przebija miecz boleści. Artysta skonkretyzował w ten sposób zapowiedź proroka Symeona (Łk 2.33-35). Głowę Matki Bożej otacza aureola z długich płomieni.

Obraz w kaplicy chełmińskiej fary ujęty jest w bardzo szeroką  i bardzo bogato zdobioną ramę. W lewej części obrazu dostrzeżemy koronę cierniową, skrzyżowaną z trzcinową palką włócznię, kości do gry i zawieszoną na krzyżu tunikę Chrystusa. Wykonano ją 50 lat po tym jak obraz trafił do fary. Wydaje się ona rozwijać i dopowiadać to co oglądamy na obrazie podejmując jakby funkcję estetyczno-teologiczną. W ornametowej plecionce z liści akantu umieszczono serię medalionów. Sześć z nic przedstawia narzędzia Męki Pańskiej. Z lewej strony: korona cierniowa ze skrzyżowaną trzcinową pałką i włócznią, szata Chrystusa zawieszona na krzyżu, tunika i kości do gry. Z prawej strony młotek, obcęgi, gwoździe bicz oraz jako symbol męki Chrystusa kielich. Całość uzupełniają dwa herby. U góry Chełmna a u dołu Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Chełmińska fara, kościół archiprezbiterialny pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, nie dość że duży to sposób wypuszczenia naw bocznych sprawia, że wizualnie staje się jeszcze większy. (foto-jc)

Pierwszy drewniany kościół w tym miejscu tkwił korzeniami w czasach Piastów w pierwszej połowie XI wieku. Krzyżacy nową świątynię wystawili tu z rozmachem w latach 1280-1320. Do dzisiaj jest najokazalszym z siedmiu kościołów w mieście. Jest też jednym z najpiękniejszych obiektów wczesnego gotyku w Polsce. Zadziwia rozmach architektury i wysoka klasa wyposażenia. Przez siedemset lat dobudowano tylko dwie kaplice i kruchtę. Żadne inne przebudowy nie naruszyły pierwotnej stylistycznej jedności. Z zewnątrz uwagę zwracają dwie nierówne wieże oraz wystające przęsła naw bocznych. Prostopadłe do osi podłużnej, każde zwieńczone osobnym szczytem i dachem i zaopatrzone w długie ostrołukowe okno. Po pięć z każdej strony dodają bryle kościoła pewnej finezyjnej dynamiki. W środku trzy nawy wznoszą się na wysokość osiemnastu metrów a boczne są niemal tak samo szerokie jak główna co tworzy i wzmacnia poczucie obszerności.

   Wierni i pielgrzymi koncentrują się głównie na trzech z trzynastu istniejących tu ołtarzy. Poza ołtarzem głównym są to ołtarze w kaplicach Bożego Ciała i Matki Bożej Bolesnej gdzie od 1649 roku znajduje się łaskami i cudami słynący obraz Matki Bożej Bolesnej. Ten ołtarz i ta kaplica skupia bardzo wielu modlących się ludzi. Widać ich tam niemal bezustannie a śladem po poprzednich są pozostawiane tam bukiety kwiatów. Aż do reform Soboru Watykańskiego II przed każdym z trzynastu ołtarzy systematycznie celebrowano Msze Święte. Każdy posiadał swoje bractwo religijne a wiele z nich posiadało liczne przywileje odpustowe.

Przewodnicy turystów sporo czasu poświęcają znakomitemu wysokiej klasy wystrojowi wnętrza. Freski, malowidła i w ogóle kolorystyka świątyni a także stalle, ambona, prospekt organowy, epitafia grobowe i ogromny żyrandol, na którym jeszcze w 1970 roku płonęły świece. „Bardzo turystyczne” są także ołtarz świętego Walentego oraz rzeźbiona głowa jelenia z naturalnym porożem zwisająca ze sklepienia. Poza faktem, że jest to jeden z symboli Chrystusa to tutaj głowa jelenia ma zastosowanie praktyczne jako higrometr wskazujący zmiany wilgotności. Konopna lina, na której jest zawieszona reaguje na zmianę pogody i wilgotności obracając zawieszoną na niej głowę. Zaskakujące jest, że czyni to ze stałą dokładnością, zapowiadając deszcz lub pogodę, już od kilkuset lat.

   Święty Walenty. W kościele p.w. Wniebowzięcia NMP w Chełmnie w jednym z filarów znajdują się relikwie kości czaszki św. Walentego. Pod obrazem ze świętym złożono je w srebrnym relikwiarzu, wykonanym na zamówienie Jadwigi z Czarnków Działyńskiej, w dowód wdzięczności za uzdrowienie córki. W dniu liturgicznego wspomnienia 14 lutego relikwie przenoszono do kościoła Świętego Ducha gdzie odprawiano kilka mszy wotywnych o św. Walentym z ucałowaniem relikwii. Na zakończenie w uroczystej procesji przenoszono je z powrotem do fary. Żył w III wieku za panowania cesarza Klaudiusza II. Z zawodu był lekarzem a z czasem został biskupem odległego od Rzymu o sto kilometrów Terni. Mimo że był to czas prześladowań chrześcijan cechowała go gorliwość obowiązków stanu a osobista świątobliwość znana była nie tylko u chrześcijan ale również zjednywała szacunek pogan. Pierwsze uwięzienie skończyło się wyrokiem śmierci ale sędzia chcąc sobie zakpić z Walentego  poprosił go o przywrócenie wzroku jego córce. Obiecał też, że gdyby tak się stało on i cała jego rodzina zostaną chrześcijanami. Święty na oczach dziewczyny, która straciła wzrok wiele lat temu, uczynił znak krzyża i poprosił Jezusa o jej uzdrowienie. Sędzia z rodziną rzeczywiście zostali chrześcijanami a św. Walenty na krótko odzyskał wolność. Zginął ścięty 14 lutego 269 roku. To i wiele innych uzdrowień sprawiły, że już od wczesnego średniowiecza Święty był wzywany jako orędownik w czasie ciężkich chorób. Szczególnie nerwowych i epilepsji ale także przy poważnych kłopotach ze wzrokiem. Działo się tak zwłaszcza na obszarze niemieckojęzycznym. W Anglii a później w Stanach Zjednoczonych powód popularności świętego Walentego i oddawania mu czci był nieco inny.

Chełmno miasto zakochanych. Przywykło się uważać że „Walentynki” w dniu 14 lutego to głównie efekt skomercjalizowanej kultury angloamerykańskiej. Jednak w życiorysie świętego Walentego rzecz ma swoje głębokie uzasadnienie. Niezbyt katolickim przyczynkiem wydaje się fakt, że zginął 14 lutego. Tego dnia w Rzymie od dwóch i pół tysiąca lat zaczynają śpiewać ptaki. Te ich miłosne trele sprawiły, że poganie obchodzili wówczas swoje święto tzw. Luperkalia w czasie, których młodzi mężczyźni losowali imiona młodych kobiet a te przez cały następny rok były ich nałożnicami. Pogańskie święto tego dnia, który stał się liturgicznym wspomnieniem św. Walentego wyparła bardzo już ewangeliczna historia z życia świętego. Cesarz Klaudiusz II prowadził wiele bezsensownych wojen co sprawiło, że młodzi mężczyźni unikali służby w wojsku. Powstałemu brakowi żołnierzy cesarz chciał zaradzić zakazem zawierania małżeństw. Uważał, że z nudów pójdą do wojska. Walenty złamał ten zakaz udzielając ślubów małżeńskich. Uważał, że wspólne życie bez Bożych sakramentów jest większym zagrożeniem. Dzisiaj w wielu kościołach (szczególnie tych pw. Św. Walentego lub posiadających jego relikwie) odbywają się specjalne Msze Święte i nabożeństwa z udziałem narzeczonych chcących przejść przez życie wciąż jako zakochani ale sakramentalnie. Szczególna jest wieczorna Msza Święta w bazylice św. Floriana w Krakowie. „Zaproszeni są tylko zakochani i ci którzy szukają prawdziwej miłości a gościem specjalnym jest sam święty Walenty w swoich relikwiach”. Złamanie zakazu udzielania ślubów tak bardzo rozwścieczyło cesarza, że chyba to bardziej stało się przyczyną wyroku śmierci niż pomoc udzielana chrześcijańskim męczennikom.

   Ponad dwieście lat później w chrześcijańskim już Rzymie papież Gelazy I zniósł Luperkalia a w kalendarzu liturgicznym 14 lutego pojawiło się wspomnienie św. Walentego. Jako święto pojawiło się w średniowieczu. Jako daleki pogłos Luperkalii pojawiły się ptaki, które miały zapowiadać dziewczynom przyszłego męża. Rudzik zapowiadał marynarza, wróbel biednego ale też szczęśliwe małżeństwo a łuszczak bogatego męża. W różnych miejscach Europy zaczęto się obdarowywać kwiatami i drobiazgami (podobnymi do dzisiejszych) oraz pisać liściki podpisane lub też anonimowe zakończone „Zgadnij kto?” lub też „Twój walentyn”. Owe liściki tkwią w pewnej trudnej dzisiaj do rozstrzygnięcia niejednoznaczności historycznego przekazu. Istnieje bowiem wersja zdarzeń, która mówi, że uzdrowiona w więzieniu dziewczyna nie była córką sędziego lecz strażnika. Święty Walenty miał się w niej zakochać a przed egzekucją wysłać do niej list podpisany „Od Twojego Walentego”.

   Matka Boża Bolesna - uzdrowienia i kult. Zanim obraz Matki Bożej Bolesnej „osiadł” na stałe 1649 roku w chełmińskiej farze miały miejsce zadziwiające wydarzenia. Kilka prób przeniesienia go z Bramy Grudziądzkiej do fary skończyło się niepowodzeniem. Ilekroć przenoszono go na nowe miejsce „uparty” obraz wracał na stare.  Wzbudziło to takie zainteresowanie obrazem, że kościół farny chociaż duży nie mógł pomieścić napływu pielgrzymów, którzy do niego napływali. Temu dziwnemu „debiutowi” w nowym miejscu towarzyszyła jakby wzmożona moc obrazu. Wstawiennictwo Matki Bożej było wtedy tak intensywne, że jak pisał ks. Jakub Fankidejski „…nie było potrzeby, chorób, niebezpieczeństwa, w któremby szczerze się do  niej udających nie ratowała”. W 1653 roku w cztery lata po przeniesieniu obrazu do fary Jej wizerunek zdobiło już 109 dziękczynnych wotów. Chełmińska Matka nieprzerwanie przyciągała pątników. Doznawane łaski spisywali księża. Przybywało wot dziękczynnych. W kolejnych latach notowano ich stały przyrost. Nie zachowały się niestety rejestry cudownych uzdrowień. W sposób szczątkowy z innych zapisów daje się ustalić nazwiska i imiona zaledwie dwudziestu osób, które dostąpiły łask w latach 1649-1934. Dowody uzdrowień w postaci 131 wotów to zaledwie ich szczątkowa ilość. Część przetopiono na sukienkę dla Matki  Bożej, inną część przetopiono na sprzęty liturgiczne do kaplicy jednak największe ubytki powodowały zawirowania dziejowe jak np. w 1704 roku kiedy to szwedzkim barbarzyńcom srebrem z wotów opłacono kontrybucję wojenną. Wieści o cudach jakie się tu dokonywały w szczególnie ludzkich duszach dochodziły do Rzymu. W 1717 roku papież Klemens XI udzielił przywileju odpustu zupełnego na święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny oraz ustanowił. Głównym dniem uroczystości w Chełmnie ustanowił 2 lipca. W roku 1754 decyzją papieża Benedykta XIV miała miejsce koronacja obrazu papieskimi koronami. Była to w Polsce ósma koronacja cudownego wizerunku Matki Bożej ale jednocześnie pierwsza dokonana papieskimi koronami. Ranga sanktuarium rosła bezustannie. W 1792 papież Pius VI przyznał kolejny odpust zupełny dodatkowo dopisując przywilej „na wieczne czasy”.

JC