GRODOWIEC

TAM GDZIE NADZIEJA OBLEKŁA SIĘ W RZECZYWISTOŚĆ

Fikołki historii sprawiły, że niewielka dzisiaj miejscowość, licząca zaledwie 150 mieszkańców, dysponuje jedną z najpiękniejszych świątyń w Polsce.

Bryła kościoła wśród nielicznych zabudowań wioski. (foto-jc) Widok z tarasu kościoła na okoliczne lasy. Wystające z lasu obiekty to wieże szybów KGHM-u Lubin. (foto-jc)

Jak dotrzeć. Miejscowość położona jest w północnej części województwa dolnośląskiego.  17 km na południowy wschód od Głogowa i 20 km na północ od Lubina. Z Wrocławia w zależności od wybranej trasy mamy do pokonania od 93 do 117 kilometrów natomiast z Poznania około 150. Niewielka wioska, którą w 2011 roku zamieszkiwało niewiele ponad 150 osób.  Dojechać można tam czteroma dojazdami. Z każdego w pewnym momencie pojawia się kościół usadowiony na niewielkim wzgórku. Maleńkiej wioski czasem nie widać. Szczególnie ciekawe jest spojrzenie z pewnej odległości  przez otaczające Grodowiec lasy. Widać wówczas ścianę lasu a nad nimi bryłę kościoła podniesioną jakby przez wzgórze, na którym jest usadowiony.

Poznawczy dysonans. Stu pięćdziesięciu mieszkańców i lasy wokół każą się spodziewać świątyni skrojonej znacznie skromniej. Kościół sanktuarium Matki Bożej Jutrzenki Nadziei zaskakuje tak z zewnątrz jak i wewnątrz swoim wyposażeniem. Czuć, że trzeba, że aż się prosi zajrzeć w historię. Ta jedna z najstarszych wsi w regionie znana była już w XII wieku. Obecny barokowy kościół wybudowany został w latach 1702-24. Przy jego wznoszeniu wykorzystano mury poprzedniego wybudowanego w latach 1591-1602. Pierwsza wzmianka o kościele w Grodowcu pochodzi z 1291 roku. Wieś nazywana tam była Alta Ecclesia (Wysoki Kościół). Swoistą świetność przeżywał Grodowiec w XV wieku, kiedy to odbywały się tutaj zjazdy książąt piastowskich. Przyszły jednak mroczne wieki wypełnione barbarzyństwem Szwedów i przede wszystkim niemieckich luteran. Do 1945 roku nazwa wsi powtarzała nazwę łacińską i brzmiała Hochkirch (Wysoki  Kościół). Bardzo szybko sąsiednie parafie zostały zmuszone do przejścia na protestantyzm. Grodowiec jednak zawsze pozostał wierny wyznaniu katolickiemu. W promieniu wielu kilometrów tkwił jak samotna wyspa w nieprzyjaznym sobie żywiole.

Od 1506 roku ziemie te wpadły w niemieckie szpony najpierw Habsburgów a wkrótce potem luteran. Przez 450 lat Grodowiec trzymał się jednak mocno. Matka Boża Grodowiecka ściągała pielgrzymów z wielu odległych nawet miejscowości. Tu się mogli wyspowiadać i posilić Ciałem Pańskim. Tu nabierali mocy do trudnej walki o wiarę. Zdumiewające jest też, a może przede wszystkim, jak dbali o swoją  świątynię. To co oglądamy powstawało przez 4 i pół stulecia w bardzo niekorzystnej sytuacji. Na przekór jednak wszystkiemu wierni pozostawili nam przepiękną świątynię z niebywale urokliwym i wysmakowanym wystrojem. Ich wysiłek sprawił, że w pierwszym momencie czujemy się zaskoczeni. Takie cudo w takiej małej wiosce. To jednak nie wioska i nie jakiś miejscowy dziedzic przyczynili się do tego. Pielgrzymi katolicy z dużego obszaru przybywali tutaj i ich to jest dziełem.  Tu pokładali nadzieję i tu Matka Boża czczona w tym sanktuarium jako Jutrzenka Nadziei sprawiła, że nadzieja oblekła się w rzeczywistość.

Miał też kościół w Grodowcu szczęście do wybitnych fundatorów. Jednym z nich była włoska tancerka a jednocześnie filantropka, mecenas kultury i oświaty Barberina Campanini-Cocceji. Jej to fundacją jest ołtarz czternastu Wielkich Wspomożycieli. Tu też w Grodowcu poniżej tego ołtarza została pochowana.  Fundatorzy uczynili wystrój wnętrza świątyni zdumiewająco strojnym. Urzekającym jest nie tylko ołtarz główny ale również wszystkie czternaście ołtarzy bocznych, ambona, konfesjonały, mnóstwo pojedynczych figur i wiele innych elementów.

Można czasem w kościele w Grodowcu odnieść wrażenie, że się weszło do jakiejś wysublimowanej galerii. Odczucie takie ogarnia turystów ale nieobce jest również wiernym. Warto wtedy przybyć wyraźnie wcześniej, nacieszyć się pięknem tego miejsca aby w czasie Mszy Świętej nasze oczy i uwaga nie błądziły po dekoracjach i nie dekoncentrowały nas. W pewien sposób przykład daje Matka Boża w swojej figurze na ołtarzu. Piękna ale prosta w swoim gotyckim stylu. I skupiona. Figura ta zastąpiła znajdujący się tu od średniowiecza obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Pożar w 1591 roku strawił doszczętnie kościół ale z pogorzeliska wyciągnięto nietknięty obraz. Służył on jeszcze do czasów wojny trzydziestoletniej kiedy to zaginął. Zastąpiono go figurą z wyraźnymi gotyckimi cechami. Maryja w pozycji stojącej ze złożonymi do modlitwy rękoma bez półksiężyca pod stopami. Taki sposób przedstawienia w sztuce sakralnej nazywa się orantką a czasem tak jak w Grodowcu „Maryja Służebnica w Świątyni”. Maryja w pozycji frontalnej z lekko wysuniętym kolanem lewej nogi składa dłonie do modlitwy na wysokości piersi wyraźnie odchylając łokcie na zewnątrz. Zarówno obrazem jak i figurą Matka Boża posługiwała się w udzielaniu łask. Księga próśb w dużej mierze wypełniona jest podziękowaniami za otrzymane łaski. Udziela ich nie tylko przy ołtarzu. Udziela ich także w szczególnym miejscu oddalonym od kościoła o jakieś 550 metrów.

Góra Oliwna i cudowne źródełko. W 1872 roku powstała tu Kalwaria. Prowadzi do niej gęsto obsadzona kasztanowcami aleja, która przy cmentarzu ostro skręca pod kątem prostym. Pobudowano wtedy trzynaście stacji o wymiarach 0,8 x o,8 x 2,6 metra. W każdej z nich we wnęce za drewnianą okiennicą umieszczono malowany na blasze obraz - sceny Męki Pańskiej. Ostatnia Czternasta kaplica ma wymiary 4,2 metra w kwadracie. W środku umieszczono ołtarz. Wzniesienie, na którym stoi XIV stacja nazywano Górą Kalwarią, „Dębową Górą” lub „Górą Oliwną”. W czasie gdy wznoszono kalwarię dokuczające upały sprawiły, że znużeni i spragnieni budowniczowie chcieli przerwać prace. Zatrzymało ich pojawienie się źródełka. Znalezione w cudowny sposób źródło przez wiele lat tryskało obficie krystalicznie czystą wodą. Otwór w ziemi pogłębiono i wykonano studnię. Przybywający do Grodowca pielgrzymi gremialnie zabierali ze sobą wodę szczerze wierząc w jej dobroczynna działanie i cudowną moc. W 2004 roku Kalwaria przeszła gruntowny remont jednak studnia ze źródełkiem została pominięta. Swoją drogą wymiana ludności w 1945 roku sprawiła, że źródełko jakby wypadło z obiegu, że przerwana została ta wielka i piękna tradycja z nim związana. Obecnie wyraża się to enigmatycznym stwierdzeniem, że źródełko nie funkcjonuje.

JC