LIPNICA WIELKA

NIE CHCIAŁ BYĆ SENATOREM

Górująca nad Lipnicą Wielką Babia Góra w niemieckiej tradycji nosiła nazwę Diabelski Szczyt (Teufelspitze). Życie i działalność mieszkającego w Lipnicy Piotra Borowego zwanego „Apostołem Oraw” wpłynęło na zmianę mentalności i potrzeb mieszkańców Oraw. Babia Góra jest przez nich nazywana Orawską Świętą Górą.

   Jak dotrzeć. Odległość z Krakowa do Lipnicy Wielkiej wynosi 105 kilometrów. Do Rabki jedziemy drogą krajową nr 7 czyli Zakopianką. Od Rabki do miejscowości Jabłonka przez 24 kilometry dalej jedziemy drogą krajową nr 7 ale nie jest to już Zakopianka. Za Jabłonką skręcamy na prawo w drogę powiatową w kierunku na Lipnicę Wielką. Dojedziemy tam po czterech kilometrach. Skręcamy w prawo i długą bo aż jedenastokilometrową drogą przez wieś możemy dojechać prawie pod Babiogórski Park Narodowy. Droga wyraźnie cały czas się wspina. Aby dojść do cudownego źródełka należy zatrzymać się mniej więcej w połowie wsi. Trzeba podążać w kierunku rabczyckiej drogi. Źródełko znajduje się niedaleko centrum wsi a miejscowi chętnie udzielają wskazówek.

   Okolica – Babia Góra. Tak w sensie dosłownym jak i przenośnym okolicę Lipnicy Wielkiej zdominowała Babia Góra. Bardzo ładnie widać ją już z Przełęczy Spytkowickiej na drodz krajowej nr 7 około 9 kilometrów za Rabką. Jest właściwie w miarę zespolonym masywem w Paśmie Babiogórskim. Jej najwyższy szczyt to Diablak (1725m.n.p.m.).  Diablak i Mała Babia Góra (1517 m.n.p.m.) to dwa najważniesze wierzchołki ale poza nimi na głównej grani topografowie wyróżniają jeszcze dwanaście wierzchołki. W masywie występuje sporo jeziorek osuwiskowych. Południowe stoki są w miarę łagodne natomiast północne charakteryzują się wyjątkowo dużym nachyleniem sięgającym nawet 70o.

Jest to najwyższy szczyt Beskidów i poza Tarami najwyższy szczyt w Polsce. W XIX wieku nadano jej nazwę Królowej Beskidów. Bardzo zmienna pogoda na górze przyczyniła się do nazwania jej również Matką Niepogód i Kapryśnicą. Latem na szczycie szczególnie nieprzyjemne a nieraz niebezpieczne są gwałtowne burze a zimą dokuczliwe i niebezpieczne śnieżne huragany. Niektóre partie szlaków wystawione są na zagrożenie lawinowe. A ogólnie na szczytach i przełęczach często wieją silne wiatry. W ostatnim czasie mieszkańcy Orawy zaczęli ją także nazywać Orawską Świętą Górą. Dawniej liczne polany w lasach Babiej Góry wykorzystywano do wypasania owiec a w tych wyżej położonych można było się natknąć na wypas wołów. Obecnie wypas prowadzi się tylko w pięciu miejscach. Na większość masywu powróciły lasy oraz kosodrzewina. Walory widokowe masywu są niesamowite. Szczególnie z Diablaka najwyższego szczytu roztacza się widok z panoramami na wszystkie strony. Zobaczymy stąd: Beskid Żywiecki, Beskid Śląski, Beskid Mały, Beskid Makowski, Beskid Wyspowy, Gorce, Kotlinę Orawską-Nowotarską, góry Słowacji oraz oczywiście Tatry.

   Szlaki na Babią Górę nie są trasami spacerowymi. Szlaków jest sporo i warto się zaznajomić z ich charakterystyką. Oferują szereg atrakcji: lasy, polany, głazy, skały, rumowiska skalne, jeziorka, polany, gronie wiele innych. Bywa, że na dole wchodzimy w wiosennych warunkach a wędrówkę na szczycie kończymy w zimowej scenerii.  Z Lipnicy Wielkiej podejścia zaczynają się w miejscu zwanym Stańcowa Polana. Dwa szlaki: zielony czarny prowadzą na szczyt. Nieco krótszy i znacznie mniej uczęszczany jest czarny. Dla wielu turystów pokonywanie trasy w samotności czarnego szlaku jest jego główną zaletą. Oba wymagają pokonania różnicy wysokości wynoszącej 800 metrów.

   Woda Piotra Borowego. Źródło i jego wodę owiewa okoliczna legenda, której podstawą jest sam Piotr Borowy. Usytuowane jest na terenie, który niegdyś był jego parcelą. Piotr Borowy  pijał tę wodę codziennie. Lubił tam przesiadywać i równie często tam się modlił. Starsi mieszkańcy wspominali, że często mawiał, iż ma ona wyjątkowe właściwości lecznicze. Niektórzy uznają to za wystarczający powód istnienia szczególnych właściwości wody. Badania fizykochemiczne nie wykazały w niej niczego szczególnego. Jest zimna i w odróżnieniu od okolicznych źródeł siarczkowych smaczna. Ich specyficzny smak i siarkowy zapach sprawił, że miejscowi wodę z nich nazwali „jojkowa”.

   Od kiedy 20 lat temu miejsce wokół studni zostało uprzątnięte i uporządkowane a studnię przykryto dachem znacznie wzrosło zainteresowanie wodą. Odwiedzają to miejsce często miejscowi ale coraz więcej jest również przyjezdnych. Przybywają nieraz z bardzo daleka a przyciąga ich wiara w cudowne właściwości źródełka.  Przed laty źródełko zostało poświęcone przez samego biskupa Józefa Szkodonia. Obok źródełka stanęła kapliczka Matki Boskiej Ludźmierskiej. Sława wody sprawiła, że Orawiacy udający się do Stanów Zjednoczonych zabierają ją dla znajomych i krewnych.

   Przekazy. Niezwykła moc źródełka znana jest mieszkańcom Lipnicy od dawna. Jedną z najdziwniejszych opowieści mających to potwierdzić były wyścigi pasterzy i prowadzonego przez nich bydła do wody ze źródełka. Wypasający krowy w Graniach zawsze wracali obok źródełka Piotra. Spragnione krowy nie zwracały uwagi na mijany potok z dobrą górską wodą. Jak opowiadali pasterze krowy dosłownie pędziły do źródełka. Ponieważ pasterze również mieli ochotę na tę wodę jeden z nich musiał biec aby je odgonić od źródełka. Opowiada się również w Lipnicy, że źródełko nie dawało się ruszyć. W międzywojniu zabezpieczone było drewnianą obręczą, która częściowo zachodziła na drogę co przeszkadzało jadącym drogą konnym wozom. Jeden z mężczyzn próbował tę obręcz zlikwidować. Włożył w to całe swoje siły, połamał narzędzia ale nic nie dał rady zdziałać.

   W moc wody ze źródła mocno wierzyli uczniowie Piotra a szczególnie jeden z nich o imieniu Paweł. Każdego dnia zaglądał tam z dzbanuszkiem. Modlił się,  pił i przemywał swoje chore oczy. Twierdził, że bardzo mu ona pomaga. Podobnie zresztą mówili pozostali. Dawniej wielu starszych mieszkańców piło ją z wiarą i pomimo wielu dolegliwości twierdzili, że im pomaga. Dzisiejsi ich wnukowie opowiadają, że często ich posyłano po wodę a dziadkowie i babcie dożywali sędziwego wieku. Umierali nie z chorób ale ze starości.

   Wzruszająca i obrazowa jest historia stuletniej niedawno pani Emilii Pakos. Wciąż jeszcze pełna wigoru parę lat temu podczas wizyty rodziny ze Stanów Zjednoczonych nikogo nie dopuszczała do kuchni ponieważ osobiście musiała przygotowywać wystawne posiłki. Kryzys miał miejsce ponad dziesięć lat temu. Wszystko zapowiadało już koniec. Ani opieka lekarza ani zaaplikowane zastrzyki nie przynosiły poprawy. Pani Emilia zastygła w bezruchu i przez kilka dni nie przyjmowała żadnego pokarmu. Rodzina spodziewała się najgorszego. Aż tu nagle pani Emilia otworzyła oczy i słabym głosem rzekła: „Był tu przy mnie Pieter i się nade mną modlił. Przyniósł mi pół litra wody i kazał mi ją wypić". Kazała sobie przynieść tej wody. Bardzo słabej trzeba było jednak pomagać w jej wypiciu. Kiedy ją piła mówiła: „Tu przy mnie jest Borowy.”  Niewiele czasu minęło do powrotu do pełni sił. Pani Emilia wodę Pietra Borowego pije do dziś.

   KIM BYŁ PIOTR BOROWY. Dokonania, nagromadzone legendy i malowniczość tej postaci jest tak wielka, że starczyłoby tego dla paru innych osób. Nazywany jest „Apostołem Orawy”. Zmarł w 1932 roku w opinii świętości a obecnie trwają starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Urodził się w 1858 roku w Rabczycach  (dzisiaj Słowacja) jako najmłodsze dziecko w biednej ośmioosobowej rodzinie. Po śmierci ojca musiał iść na służbę do bogatszych gazdów. Do szkoły chodził zaledwie kilka miesięcy. Nauczył się jednak czytać i uwielbiał to zajęcie. Mówił gwarą ale czytał ze zrozumieniem w języku słowackim, czeskim, polskim i węgierskim. W 1919 roku po ustaleniu granic przeniósł się do Lipnicy Wielkiej, która przypadła Polsce.    

   O tym jak Piotr „przyumiyroł” dla świata. Jako młodzieniec był dla rówieśników znakomitym kompanem do zabaw. Mając lat 18 postanowił jednak „zerwać ze światem”. Wobec usilnych namów kolegów aby poszedł z nimi na zabawę uciekł się do triku udając omdlenie. Wszelkie próby ocucenia go nie dawały rezultatu. Kiedy został sam wstał i poszedł do kościoła, gdzie długo się modlił. Opowiadano potem, że „miał widzenie”, że „miał kontakt zza światem”. Pytany o to zawsze milczał. Powstała wokół niego pewna aura tajemniczości. Nie brakło też stwierdzeń, że to dziwak i że „w głowie mu się pomiysało”.

   Przemiana. Z czasem przestano w nim widzieć dziwaka. Zaczęto go postrzegać jako życzliwego krajana, życzliwego „swojego”. W swoim zerwaniu ze światem ślubował w kościele Bogu czystość, nie wstępowanie w małżeństwo i abstynencję. Całkowite oddanie się Bogu, ofiarną służbę Chrystusowi  oraz szerzenie jego nauki wśród rodaków. Jego nowe oblicze to była praca, lektura i modlitwa. Publicznie ganił pijaństwo, rozpustę i analfabetyzm. Denerwował się na niezrozumiałe i niepotrzebne przesądy i zabobony.  Zdenerwowanie zwykł również okazywać wobec  nieumiarkowania w spożyciu alkoholu. Drażnił go brak opanowania i delikatności w zachowaniach seksualnych. Rozpusta była według niego przyczyną molestowania nieletnich, masowego zabijania nienarodzonych i dużej liczby rozwodów.

  Misjonarz. Któregoś roku jesienią zmłócił zebrany owies i jęczmień i  wyruszył. Wędrował od wsi do wsi i nauczał. Początkowo przyjmowano go z ciekawości. Szybko jednak przeszło to w zainteresowanie. Uczył ich katechezy i smagał niemiłosiernie za pijaństwo, rozpustę, zabobony i analfabetyzm. Robił to jednak z wielką namiętnością przemieszaną z dowcipną satyrą. Uważano, że miał zniewalający słuchaczy dar królewskiej wymowy. Wieści o wędrownym gaździe  utalentowanym katechecie rozchodziły się po całej Orawie. Słuchacze stawali się bardziej religijni. Częściej się spowiadali i wstępowali do bractw wstrzemięźliwości i grup modlitewnych. Zrodzona u nich potrzeba poprawy sprawiała, że apostolskie żniwo płomiennych katechez Borowego było duże. Największą sławę przyniosła mu historia z karczmą w Lipnicy Wielkiej. Karczma w której licznie i często przesiadywali lipniccy górale opustoszała. Żywa dusza tam już nie zaglądała. Zrozpaczony karczmarz wystawił szynkwas na pole przed karczmą i zachęcał na darmowe trunki. Nic to nie dało.

   Pomimo wielkiego wykształcenia teologicznego, i nie tylko, na biurku Jana Pawła II leżały na stałe tylko dwie książki. Jedną z nich było „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza a Kempis. Książka ta była też jedną z ulubionych i podstawowych, z których korzystał Piotr Borowy. Poza tym korzystał z żywotów świętych i prenumerował dużo prasy katolickiej. Do swoich kazań przygotowywał się korzystając z homiletycznych dzieł  księży Szymona Starowolskiego, Józefa Męcińskiego i Adama Ablewicza. Nie musiał zaglądać do katechizmu kościoła katolickiego bo znał go na pamięć. Podobnie mówiło się o objawieniach św. Gertrudy i Katarzyny Emmerich, których dzieła znał w najdrobniejszych szczegółach. Wszystko to czyniło go doskonale przygotowanym do jego pracy misyjnej i do głoszenia swoich kazań .W swoich podróżach misyjnych zawsze swoje wizyty uzgadniał z miejscowymi proboszczami.

   Wspólnota Borowego. W sześć lat po „przyumiyraniu” przyłączył się do niego pierwszy kompan. Wkrótce było ich razem pięciu. Wszyscy wstąpili do III Zakonu św. Franciszka. W swoistym klasztorze panowała duża dyscyplina i podział pracy. Józef  z Mętnego zajmował się zwierzętami w gospodarstwie, Paweł zajmował się praniem i kucharzeniem. Wszyscy pracowali na niedużym skrawku ziemi, która była w ich posiadaniu. Podejmowali też pracę u sąsiadów. Każdego dnia uczestniczyli we mszy świętej a modlitwy Anioł Pański nie opuszczali nawet pracując w polu. Mieszkańcy wsi bardzo ich lubili i szanowali.

   Życie braci było bardzo ciężkie i często padali ze zmęczenia. W wieku 31 lat Piotr Borowy wybrał się do pracy w Stanach Zjednoczonych. Motywem nie była poprawa swojego osobistego losu. Spędził tam półtora roku a uzyskany środki wykorzystał na budowę domu dla swojej wspólnoty i wyposażenie go w introligatorski warsztat. Wybudowali obok kościoła duży sześcioizbowy dom. Prowadzili tam też kram z książkami i dewocjonaliami. W warsztacie introligatorskim Borowy oprawiał książki zamieniając miękkie okładki na twarde. Zamówień miał tyle, że razem z braćmi nie mógł nadążyć z robotą. Borowy miał rozległe kontakty z ośrodkami dystrybucyjnymi w Małopolsce, na Śląsku i na słowackiej Orawie. Polską i słowacką Orawę dosłownie zalewał książkami, broszurami i znakomitymi kalendarzami katolickimi. Stwierdzili, że słowo drukowane daje im większe możliwości niż wyprawy misyjne. Życia duchowego jednak nie zaniedbywali. Wciąż było surowe, niemal ascetyczne i przepełnione modlitwą.

Z misją u prezydenta USA i zaszczyty.  Koniec I wojny światowej stworzył potrzebę wytyczania granic. W tym również polsko-słowackiej. Borowy który był właściwie Słowakiem zraził się do pobratymców kiedy obserwował żołnierzy czechosłowackich strzelających do krzyży i kapliczek. Przeniósł się do Lipnicy Wielkiej, gdzie był kochany i gdzie tak wielkie efekty przynosiły jego misje. Do Polski, w której dostrzegał odradzającego się chrześcijańskiego ducha. Nie zapomniał jednak o rodzinnych Rabczycach. Starał się i lobbował za przyłączeniem tej części Oraw i Spisza do Polski. Został też jednym z członków kilkuosobowej delegacji, pod przewodnictwem Ignacego Paderewskiego, udającej się na konferencję do Paryża. Do rozmów z Wilsonem, prezydentem Stanów Zjednoczonych, dotyczących ustalania granic przygotowywali się tam ponad miesiąc a na samo spotkanie Piotr Borowy udał się w góralskim stroju.

   Wśród swoich był kochany i słuchany. Jego osoba stała się też ceniona wśród polityków. W latach 20-tych zaproponowano mu godność senatora RP. Nie zgodził się nie tyle z uwagi na słabnące zdrowie ale dlatego, że jego  skromność wręcz obawiała się zaszczytów. Pośmiertnie odznaczony został Medalem Niepodległości i Krzyżem Polonia Restituta. Jego pogrzeb, na który przybyli przedstawiciele rządu, i który zapamiętano  jako wyjątkowo liczny, stał się wielką manifestacją narodowo-religijną.

   Borowy – niewyczerpana skarbnica. Godzinami można słuchać i opowiadać o jego życiu wśród swoich, o jego głębokiej i czasami profetycznej wierze, o książkach religijnych, które oprawiał i o tych które sam napisał, o książkach, które pisał dla dzieci, o tym, że był prekursorem zorganizowanych pielgrzymek, o tym, że tak naprawdę nie językiem (mówionym i pisanym) czcił Pana Boga ale swym życiem i o tym, że leczył ludzi wodą ze swojego źródełka.

   Pielgrzymie i turysto – módlmy się o jego beatyfikację.  W czasie wizyty w Lipnicy Wielkiej w czerwcu 2010 przychylną opinię dla takiej modlitwy wydał ks. Kardynał Stanisław Dziwisz. Módlmy się wzywając orędownictwa Piotra Borowego i nie obawiajmy  się korzystać z wody z jego źródełka.

JC