NOWICA I WYSOWA

WŚRÓD ŁEMKOWSKICH DOLIN I STOKÓW

Te dwa cudowne źródełka, odległe od siebie w linii prostej o 14 kilometrów, wzajemnie się dopełniają „łemkowszczyzną”. Jedno wciąż tkwi w zapomnieniu, z którego wydobywa go tylko atrakcyjna „dzikość” otoczenia Nowicy. Drugie wciąż jeszcze promienieje jako święte miejsce Łemków.

   Łemkowie. Zaledwie 1,5 tysiąca osób zadeklarowało w województwie małopolskim narodowość łemkowską podczas spisu powszechnego w 2011 roku. Na początku XX wieku po polskiej stronie Karpat zamieszkiwało około 80 000 Łemków. Współczesne ich rozmieszczenie i liczebność to skutek akcji przesiedleńczych z lat 1946-47. Ówczesne władze nie wprowadzały rozróżnienia między Łemkami i Ukraińcami. Do dziś zresztą w powszechnym pojęciu widzi się ich w łączności z Ukraińcami. Jednak obok Bojków i Hucułów stanowią oni część ludów karpatorusińskich, które oparły się próbom ukrainizacji i wciąż mają poczucie odrębności a nawet aspiracje stania się czwartym narodem wschodniosłowiańskim. Wielu nowych osadników przybyłych w te rejony, których przyciągnęła tutaj przyroda, krajobrazy i spokój opowiada, że bardzo trudno wniknąć w lokalne społeczności i musi nieraz minąć wiele lat żeby zostać uznanym za „swojego”, że właściwie dopiero ich dzieci są za takie odbierane. Ci nowi „swoi” dostrzegają wówczas  wyraźniej trojakie oblicze łemkowszczyzny. Pierwsze to przekonanie o własnej odrębności z poczuciem stawania się narodem. Propagują oni swój język i sprzeciwiają się tak polonizacji jak i ukrainizacji. Druga grupa również kultywuje swoją odrębność ale etnicznie czuje się związana z Ukrainą. I trzecia grupa propagująca i kultywująca elementy własnej kultury ale sprowadzająca ją do domowej komunikacji i lokalnego kolorytu czująca się członkami narodu polskiego.

    Jak dotrzeć. Do Uść Gorlickich w kierunku na Wysową i Nowicę. Zjeżdżamy z drogi krajowej nr 28 w miejscowości Ropa. Do Gorlic jest stąd niecałe 12 kilometrów a z Nowego Sącza  około 28 kilometrów. W Ropie kierujemy się do odległych o 12 kilometrów Uść Gorlickich. Nazwa miejscowości i nazwa  płynącej doliną rzeki Ropa nie brzmi zbyt zachęcająco. Rzeka jest jednak wyjątkowo atrakcyjna nie tylko dla turystów ale również dla wędkarzy, których ściągają  występujące tu licznie pstrągi, lipienie i klenie.  Od Wysowej do Uść  Gorlickich Ropa jest rasowym górskim potokiem. Od Uść Gorlickich przez ponad 5 kilometrów zamknięta zbiornikiem retencyjnym zwanym Zalewem Klimkowskim. Poniżej zaś zapory zamienia się w średniej wielkości górską rzekę otoczoną przepięknymi górami i malowniczymi lasami. Mniej więcej od połowy  drogi z Ropy do Uść będzie nam towarzyszył widok zalewu. Ma on prawie 6,5 kilometra długości  a rozpiętość szerokości waha się od 300 do 800 metrów. Zapora która wznosi się na wysokość 37 metrów przy 210 metrach długości tworzy zalew o powierzchni 306 ha. Linia brzegowa z drugiej strony jeziora jest bardzo urozmaicona, pełna małych zatoczek. Do tego gęsty las i brak dogodnych dojazdów czyni te stronę zalewu istną „dziczą”. Równa tafla wody jest też ładnym podkreśleniem stosunkowo ostro wznoszących się stoków tworzących północno-wschodnią ścianę doliny, którą się poruszamy. Południowo-zachodni brzeg,  przy którym biegnie szosa jest niski z łatwym dostępem do jeziora. Nieco narzekań można usłyszeć na chaos  między szosą a jeziorem, chociaż trzeba przyznać, że wybrzeże to jest stopniowo zagospodarowywane.

   Rusińscy górale. Pewnym zaskoczeniem dla turystów są dwujęzyczne tablice drogowe. Pisane cyrylicą nazwy miejscowości w odległości 106 kilometrów w linii prostej od Krakowa z trudem wnikają do świadomości. Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym pozwoliła uznać Łemków za mniejszość etniczną. Tablice z podwójnymi , polskimi i łemkowskimi nazwami wsi stanęły na rogatkach ośmiu wsi w gminie Uście Gorlickie. Mieszkający tu Łemkowie nazywani również bywają rusińskimi góralami. Oglądając autochtonów na starych fotografiach sprzed wieków niewprawne oko nie dostrzeże istotnych różnic z innymi regionami. Fotografie te generalnie pokazywały ludność niezamożną ubierająca się prosto i biednie. Ludowy strój Łemków, podobnie jak wśród Polaków, był wewnętrznie zróżnicowany i zależny od regionu. Obecnie różnice ze strojem podhalańskim są daleko bardziej widoczne. Strój ludowy jest tu głównie kultywowany przez zespoły folklorystyczne, które  chętnie podkreślają odrębności i różnice. Skutkiem tego prezentujące się na scenie czy w plenerze zespoły przypominają raczej gościnne występy Ukraińców.   

NOWICA

OPOWIEŚĆ O ZANIKANIU       

  Jak dotrzeć do Nowicy. Zaledwie kilka lat temu można było przeczytać:  „Aby się dostać do Nowicy musisz mieć własny samochód, lub... szlakiem - nogami. Nie jeżdżą tu autobusy. Nie ma też sklepu, jest objazdowy. Nie ma poczty, nie ma zasięgu telefonii komórkowej.” Obecnie do Nowicy, jako jednej z ostatnich wsi w Beskidzie Niskim, doprowadzono asfalt i uruchomiono kursy autobusowe. Samochodem z Uść Gorlickich przez Kwiatoń, Smerekowiec  jedziemy nieco ponad 13 kilometrów. Robimy spory łuk albowiem w linii prostej dzielą nas zaledwie niecałe 5 kilometrów.(Można również dojechać samochodem z Gorlic korzystając z drogi krajowej 977. Trasa całego dojazdu to 22 kilometry. Przy stacji narciarskiej Ski Park Magura opuszczamy drogę krajową i ostatnie 4 kilometry jedziemy drogą powiatową.) W Uściach Gorlickich dobrze jest się zaopatrzyć w miejscowe przewodniki. Do Nowicy dotrzeć bowiem można średniej trudności szlakiem żółtym. Odcinek którym będziemy się poruszać uchodzi za szczególnie atrakcyjny. Nieopodal Nowicy przechodzą również szlaki zielony i biało-czarny. W Uściach bierze początek również całodzienny, przebiegający przez Nowicę, niebieski szlak rowerowy. Piękne górskie widoki i możliwość odwiedzenia mało uczęszczanych miejsc to duże walory tego szlaku. Przez 15kilometrów przebiega drogami asfaltowymi, 12 kilometrów drogami gruntowymi i 8 kilometrów leśnymi ścieżkami.

   Dla samochodów osobowych najbardziej zalecany jest jednak dojazd z Uść  Gorlickich. Wyjeżdżamy w kierunku na Kwiatoń. Tuż przed końcem miasta skręcamy w lewo na Kunkową.  Dosłownie kawałek dalej dostrzeżemy na prawo kierunkowskaz Nowica.

   Procesja do źródełka. Wieś rozciąga się wzdłuż potoku na  południowym skłonie Magury Małastowskiej. Kierując się ku górnej części wsi natkniemy się na grekokatolicką kaplicę p.w. Zaśnięcia NMP. Niedawno wyremontowana zbudowana została w 1889 roku. Wnętrze ozdobione jest polichromia ornamentalną a w ołtarzu głównym znajduje się obraz Koronacji Matki Bożej. 28 sierpnia każdego roku gromadzą się pod kaplicą grekokatolicy z bliższych i dalszych okolic. Po odpuście świeci się zioła i plony. Potem kolorowa procesja ze sztandarami udaje się pod „Cudowne źródełko”. Obchodzi ona kilka domów i poletek do źródełka znajdującego się ono nieco dalej powyżej zabudowań SAREPTY (stowarzyszenia młodzieży grekokatolickiej). Na zakończenie celebrujący mszę kapłan święci wode. Po uroczystości  wierni nabierają wody do przygotowanych wcześniej naczyń. Samo źródełko raczej nie zachwyca. Najpierw dostrzegamy ustawiony obok krzyż a chwile potem wystający z brukowiny betonowy krąg przykryty drewnianą pokrywą. Smaczna woda ze źródełka  powszechnie jest w okolicy uważana za mającą uzdrowieńcze właściwości. Korzystanie z tych właściwości jest jednak postrzegane jako sięganie po wstawiennicze łaski Najświętszej Maryi Panny. Nie zachowały się jednak konkretne przekazy o tych łaskach. Wydaje się jakby zniknęły wraz z wypędzonymi mieszkańcami. Jest ich obecnie łącznie z napływowymi niecała setka. Krótko po wojnie w samej Nowicy zamieszkiwało prawie pięciuset pięćdziesięciu grekokatolików.

     Toczą się tutaj dwie opowieści - pierwsza o zanikaniu. W procesji do źródełka uczestniczy niewiele osób, od stu do stu pięćdziesięciu. Jest to jednak aż około 10% miejscowej populacji przyznającej się do narodowości łemkowskiej. Jest więc ta procesja jakby fragmentem opowieści o świecie, którego już nie ma i tylko nieliczne ślady świadczą o jego istnieniu. Najpierw wysiedlenia a potem odcięcie od świata łącznie z brakiem drogi dojazdowej i innych cywilizacyjnych udogodnień wydrenowały Nowicę z młodych ludzi. Świat Łemków uroczo ale pasywnie przemawia dziś drewnianą architekturą i w nieco żywszy sposób, również drewnem, z którego starsi mieszkańcy wsi wyrabiają drewniane łyżki.

    Druga opowieść jest o wzrastaniu. Odchodzący świat pozostawił pustkę przenikniętą pewną nostalgią. Nagle okazało się, że „nic” które tu pozostało stało się modne.  Nieliczne ślady przeszłości tkwiące w architekturze głównie cerkwi, w śpiewie liturgii czy też języku zaczęły obrastać współczesną tęsknotą. Ratowanie dawnych wartości uzupełnił zachwyt nad cudem i pięknem stworzenia. Pojawili się nowi mieszkańcy porzucający miasta, w których głównie zaspokajali swoje codzienne potrzeby. To im nie wystarczało. Chcieli znaleźć jeszcze obok piękna sens. W Tym pięknym otoczeniu, w nieśpiesznym tempie i dystansie do rzeczywistości „smakowali życie”. Zaczęli się nieco wtapiać w miejscowych a media rozpowszechniały o nich wiadomości. Powstała moda na przybywanie tutaj. Licznie zaglądający do Nowicy rowerowi turyści zajeżdżają tutaj wiedzeni nie tylko pięknymi widokami ale również tym medialnie nagłośnionym „klimatem”. Jednak dojeżdżając do Nowicy można się trochę zawieść. Spotkamy mnóstwo nowych obejść. „Wypielęgnowane” służą one głównie letnim i weekendowym pobytom.

      

WYSOWA (-ZDRÓJ)  

 BAZA POGRANICZNIKÓW I DUCHÓW

   Jak dotrzeć do Wysowej.  Wysowa leży na górnym krańcu Doliny Ropy. Z Uść Gorlickich jedziemy nieco ponad 11 kilometrów. Możemy zatrzymać się na parkingu przy cerkwi w Wysowej Zdroju. Z Gorlicami jest tutaj dużo połączeń autobusowych Przed nami jeszcze niespełna 3-kilometrowy marsz  do sanktuarium na górze Jawor. Kierujemy się zielonymi znakami asfaltową drogą, która za mostkiem zmieni się w szutrowa ale równą trasę. Nieco dalej trzeba skręcić w lewo schodząc z  zielonego na czerwony szlak. Droga początkowo łagodnie po wejściu w las zaczyna się ostrzej wspinać. Po około 40 minutach spaceru dojdziemy do celu wyprawy drewnianej studni. Do samego lasu można podjechać autem i zostawić je tam na leśnym parkingu.

Okolica. Znaleźliśmy się na zboczu wśród potężnych karpackich buków ale wciąż jeszcze daleko do grzbietu,  wysokiej na 723 m n.p.m. góry Jawor, którędy biegnie granica ze Słowacją. Góry Hańczowskie lub też Góry Rusztowe w skład których wchodzi góra Jawor stanowią najwyższą część  Beskidu Niskiego. Góry uformowane są w większości w długie i wąskie wały. Ich stoki mają dość zrównany przebieg ale względnie strome stoki.  Zbocza te oraz duże różnice w wysokości względnej czynią te góry atrakcyjnymi  a jednocześnie niekiedy trudnymi. Podejście na nieodległą Lackową wymaga niekiedy pokonania nachylenia 30 stopni.

   Wysowa.  Miejscowość będąca jednym z najmniejszych kurortów w Polsce jest największa bazą turystyczną  Beskidu Zachodniego chociaż liczba stałych mieszkańców nie przekracza 700 osób.  Jest to niewielkie i bardzo spokojne uzdrowisko. Pierwszy powstały w 1812 roku dom zdrojowy posiadał zaledwie dziewięć pokoi. Z końcem XIX wieku przybywało tu już rocznie dwa tysiące osób. Położone w zacisznej górskiej kotlinie pomiędzy stromymi grzbietami Ostrego Wierchu i Koziego Żebra posiada łagodny mikroklimat. Sprzyja on leczeniu wyczerpania nerwowego oraz osłabienia a także chorób przemiany materii. W centrum Wysowej usytuowany na prawym brzegu Ropy rozciąga się Park Zdrojowy. Można  w nim skorzystać z bezpłatnych ujęć miejscowych wód mineralnych. Właściwości lecznicze tych wód znane są od czterystu lat ale kuracjusze zjawiają się tu od dwustu lat. Wysowa Zdrój chociaż gwarna w sezonie to w porównaniu z pobliską Krynicą jest  oazą „świętego spokoju”. W Wysowej eksploatuje się łącznie jedenaście źródeł. Należą one do szczaw alkalicznych nasyconych wolnym dwutlenkiem węgla (szczawy wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowe). W wodach tych  daje się zauważyć duża ilość pierwiastków śladowych.

  Nieodległa historia. Dzieje sanktuarium nie są zbyt rozległe w czasie. Początki sięgają okresu II Rzeczypospolitej a całkiem niedawno wśród najstarszych mieszkańców Wysowej można było znaleźć ludzi pamietających jego początki. Pomimo tak krótkiego czasu jego genezę opiera się na dwóch wersjach przekazów. Oba są dosyć zbieżne i opowiadają o pojawianiu się na polanie na stoku góry Jawor Matki Bożej. Jedna z nich z uwagi na podjęcie jej przez grekokatolickiego proboszcza Hańczowej i Wysowej ks. Włodzimierza Kaniuka została tym samym jakby usankcjonowana i ją najczęściej spotykamy w opisach.

   Pierwsze objawienia. W 1925 roku cztery Łemkinie  z Wysowej: Klafira, Teodora i Marta Demiuńczykówny oraz Maria Hałyk, wybrały się do położonego na Słowacji  rzymskokatolickiego sanktuarium maryjnego w Gubułtowie.  Do niedawna nie było tam granicy i przechodzenie do ówczesnych Węgier na słowacką stronę było częstym zjawiskiem.  Teraz jednak obawiały się straży granicznej a nieco później przejście przez nie granicy wiązano również z przemytem. Do domu wracały nocą 21 września, który to dzień wg starego stylu był świętem Narodzenia NMP. Już na polskiej stronie ujrzały nagle jasność . Przestraszone, że światło pochodziło z latarek straż granicznej, biegiem wróciły do domów. Następnego dnia wróciły jednak na to miejsce z powrotem  na miejsce widzenia i ponownie ujrzały jasność. Wieść o tym sprawiła, że na miejsce objawienia przychodziło coraz więcej ludzi.  Z czasem sprawą zajęło się miejscowe duchowieństwo, które po konsultacji z grekokatolicką kurią diecezjalną w Przemyślu uznało  zjawienia za przywidzenia i zabroniło ludziom chodzić na górę Jawor. Do pomocy władzom kościelnym włączyła się straż graniczna, która utrudniała tam dostęp i rozpędzała przybywających tam ludzi. Ci byli jednak nieustępliwi  i nadal nawiedzali polanę na stoku.

   Matka Boża upodobała  sobie tę górę. Punktem zwrotnym  były dwa zdarzenia. Synkowi komendanta straży granicznej objawiła się Matka Boża kiedy na łąkach polany zbierał kwiatki. Opowiadał, że jakaś „Pani” wyciągnęła rękę po kwiatki i uśmiechała się do niego. Ludzie którym o tym opowiedział uznali, że Matka Boża upodobała sobie szczególnie tę górę. Niedługo potem kobiecie, która w pobliżu żęła jęczmień, również objawiła się jakaś „Pani”. Powiedziała kobiecie żeby się nie bała, oraz że pragnie aby w tym miejscu wybudowano dla niej kaplicę. „Pani” ukazywała się kobiecie trzykrotnie dzień po dniu. Zmieniło się wkrótce nastawienie duchowieństwa. Z polecenia grekokatolickiego biskupa Jozafata Kocyłowskiego przybyła do Wysowej komisja. Zebrała ona zaprzysiężone relacje od świadków. Wkrótce decyzją przemyskiej kurii  postanowiono wybudować niedużą cerkiew p.w. Opieki NMP.

   Powstaje cerkiew i pojawia się źródełko. Decyzja wywołała wielki entuzjazm. Bezdroża prowadząca na górę sprawiły, że wozy z drewnem do budowy świątyni trzeba było zaprzęgać w sześć koni i wołów. Budowa został ukończona jesienią 1929 roku. 14 października w święto Opieki NMP w obecności wielkiego tłumu wiernych została poświęcona. Nowe sanktuarium zaczęło ściągać rzesze pielgrzymów. Przybywali modlić się do Matki Bożej o łaski dla siebie i dla swoich rodzin. Za szczególny dar Matki Bożej poczytano  pojawienie się obok cerkwi  źródełka. Jego orzeźwiająca woda  w połączeniu z wnoszonymi modlitwami szybko została uznana za ożywiającą i uzdrawiającą.

   Wysowskie opowieści o „dziwnych” zdarzeniach na Jaworzyńskiej polanie.  Okupacja hitlerowska praktycznie wyłączyła świątynię z użytkowania. Wiosną 1945 roku część mieszkańców „repatriowano” na sowiecką Ukrainę. Jednak ostateczny koniec funkcjonowania sanktuarium nastąpił w 1947 roku, kiedy to w ramach akcji „Wisła” większa część pozostałej łemkowskiej ludności została przesiedlona na ziemie północne i zachodnie. Cerkiew zamieniona została w strażnicę Wojsk Ochrony Pogranicza. Wnętrze zostało zbezczeszczone, palono tam też ogniska a na ścianach wypisywano niecenzuralne słowa. Wśród mieszkańców Wysowej rozchodziły się robiące na nich duże wrażenie a przynoszone przez żołnierzy pogłoski o początkowo o bliżej nieokreślonych dziwnych rzeczach dziejących się na polanie. Skonkretyzowały się on kiedy któregoś dnia Michał Harnyk z Wysowej z daleka zobaczył ogarniętą płomieniami cerkiew. Przybyli na miejsce pogranicznicy też ujrzeli płomienie ale bez dymu. Kiedy podeszli bliżej płomienie znikły a obiekt cerkwi okazał się nienaruszony. Zdarzenie to powtarzało się trzykrotnie. Bywało też, że pracujący żołnierze przy ścinaniu buków lub też bronujący granicę słyszeli  dochodzące z cerkwi śpiewy i zapalone świece. Kiedy tam zachodzili śpiewy milkły a świece gasły. Wszystko to wprowadzało pograniczników w paniczny nieraz strach a wśród mieszkańców z kolei budziło pewną nadzieję.

    Sanktuarium przejmują prawosławni. W październiku 1956 roku cerkiew przywrócono do celów kultowych. Przeszła jednak w użytkowanie wyznania prawosławnego. Jej odbudowę wspomagali wyznawcy zamieszkujący w Ameryce. Główne uroczystości  w sanktuarium odbywają  się:  w piątą niedzielę po prawosławnej Wielkanocy. Wtedy też w trakcie nabożeństwa święci się wodę ze źródełka (wierni zabierają ją potem do domów);  12 lipca w święto Apostołów Piotra i Pawła.  W tym dniu z Wysowej wyrusza procesja której uczestnicy niosą krzyże aby je wkopać obok świątyni; 14 października w święto Opieki Matki Bożej. W tej uroczystości biorą udział również miejscowi grekokatolicy.

JC