PRZECZNICA
TAJEMNICE I KOLOROWY „CZARNY WĄDÓŁ”
Wyprawa do źródełka świętego Wolfganga jest okazją spotkania rzadko opisywanych w przewodnikach atrakcji, oglądania niepowtarzalnych widoków oraz zetknięcia się z żywymi tajemnicami.
JAK DOTRZEĆ. Z Jeleniej Góry drogą krajową nr 30. Po 5 kilometrach w miejscowości Rybnica drogami lokalnymi kolejne 8 kilometrów do Przecznicy przez Kamienicę Starą i Kwieciszowice. Wjeżdżając w Przecznicę jedziemy ok. 2 km. Auto najlepiej (za zgodą właścicieli) pozostawić koło gospodarstwa agroturystycznego „Banachówka”.
Z Przecznicy do źródła św. Wolfganga:
- Samochodem (lub rowerem –proponowana trasa to szlaki rowerowe) – około 5,5 km okrążając szczyt Tłoczyny. Pierwsze 3,7 km niebieskim szlakiem, kolejne 700 metrów czerwonym szlakiem. Następnie ostro skręcamy w prawo i jedziemy jeszcze 800 metrów. . Latem 2013 roku utwardzono i wyrównano drogę gruntową. Między źródłem, a „Rozdrożem Pod Jodłą” poszerzono drogę stwarzając nieduży parking. Należy jednak na miejscu zapytać czy wjazd na te szlaki jest udostępniony ponieważ do tej pory bywało, że był zamknięty dla ruchu samochodowego.
2.Piechotą szlakiem żółtym – 1 km do „Dwóch Mostów” a następnie w górę „Ciemnym Wądołem” około 2 km. Wychodzimy na „Rozdrożu Pod Jodłą” i kierujemy się w lewo . Źródło św. Wolfganga będzie 200 m dalej.
- Piechotą z utrudnieniami – ok. 9 km. Konieczna jest dobra mapa lub GPS. Wędrówkę rozpoczynamy przy „Banachówce” korzystając z żółtego szlaku kierujemy się w górę. Po przebyciu zakrzaczonej części lasu po około kilometrze docieramy do drogi, którą biegnie niebieski szlak rowerowy. Skręcamy w lewo. Po około 2 kilometrach niebieski szlak przy „Ostrym zakręcie” schodzi w lewo. Kierujemy się prosto. Po około kilometrze droga ostro schodzi w lewo. Opuszczamy wówczas drogę i kierujemy się pod górę. Po niecałym kilometrze natykamy się na drogę. Kierujemy się w lewo i po kolejnym niecałym kilometrze docieramy do „Rozdroża Pod Jodłą”. Około 200 m dalej z prawej strony drogi znajduje się źródło św. Wolfganga. Przy „Rozdrożu Pod Jodłą” droga krzyżuje się z żółtym szlakiem. Schodząc na dół przez dwa kilometry do „Dwóch Mostów” będziemy szli „Ciemnym Wądołem”. Od „Dwóch Mostów” do Banachówki trzeba będzie jeszcze przejść około 1,5 kilometra.
Wybór tej trasy dostarcza wyjątkowej przyjemności wędrowania. Zwolennicy przeżywania wędrówki w samotności poświęcając się refleksji nad naturą nawet w szczycie sezonu letniego mają szansę nie spotkać nikogo. W klimat natury, która na tym terenie panuje niepodzielnie, wprowadza nas widok porzuconego gospodarstwa zaraz na początku drogi tuż za „Banachówką”. Na odcinku niebieskiego szlaku rowerowego natkniemy się na drogę gęsto zarośniętą potężnymi świerkami. Przejście nieoznakowanym kawałkiem ze szlaku niebieskiego do żółtego dostarcza pewnych emocji. Żeby nie zabłądzić potrzebne wyczucie i trochę doświadczenia. GPS lub chociaż kompas też by się przydał.
WODA. Źródło Świętego Wolfganga nazywane bywa również Wolframowym Źródłem. Woda jest bardzo smaczna i nie ma w niej nawet śladowych ilości rozpuszczonej rudy wolframu. Źródło wywodzi się z czasów pogańskich, ale już na początku chrystianizacji Sudetów otrzymało imię św. Wolfganga. Kiedy Święty tu zawitał w czasie swoich licznych podróży trudno dzisiaj ustalić. Miejsce stało się słynne, a przez tubylców czczone. Wierzyli oni w cudowną moc wody. Pobliskie drzewa poobwieszane były porzuconymi laskami i kulami inwalidów. Wierzono nie tylko w jej uzdrowieńczą moc lecz również zdolność do zmywania grzechów.
Zaskakujące jest, że miejsce to można opisywać i charakteryzować rzeczami i obiektami wokół niego, które przestały istnieć:
- Gdzieś wśród gęstwiny leśnej na wysokości 720 m n.p.m. (około 25 m poniżej poziomu, na którym znajduje się źródełko) skryta była drewniana kapliczka. Ostatnia nie była zbyt stara – pochodziła z XIX wieku. Stała na miejscu przedchrześcijańskiego kultu, na którym w XII wieku dla odpędzenia demonów wystawiono pierwszą drewnianą kapliczkę. Niemieccy mieszkańcy tych terenów przez wieki uczynili kapliczkę i źródełko tematem mnóstwa ustnych przekazów.
- Stara Jodła – nieistniejące okazałe drzewo, które rosło tuż przy kapliczce. Uważane ono było za największy okaz jodły na całym Dolnym Śląsku. Osiągało 40 metrów wysokość,i a obwód pnia wynosił 3,6 m. Dziś pozostał po niej jedynie nikły pień. Na jodle tej pojawił się w średniowieczu znak krzyża, który według legendy nie został uczyniony ludzką ręką.
- Pogańska Kaplica – od dawien pozostały po niej tylko zwały kamieni. Od kiedy przestała istnieć chrześcijańska kapliczka (która stała praktycznie na jej miejscu) oraz Stara Jodła (która rosła tuż obok) miejsce Pogańskiej Kaplicy jest praktycznie nie do odnalezienia.
- Zniknęły pozawieszane wota (laski i inwalidzkie kule).
- Nie istnieje już tzw. Bycza Chata. Nazywano tak chatę, która stała na polanie odległej około 200 m od źródełka. Jeszcze na początku lat 90 można było z niej skorzystać. Były w niej cztery łóżka, ławki, stoliki oraz metalowy piecyk. Turyści chcący w niej zanocować chętnie z niej korzystali. Była otwarta dla każdego – nikt bowiem się do niej nie przyznawał. Czas i ludzka dewastacja zrobiły jednak swoje.
- „Zniknął” całkiem niedawno kamienny krzyż, który był jakby częścią kamiennej, pochodzącej z XIX wieku, obudowy źródełka Świętego Wolfganga. (356/2426)
W czasach Piastów oddziaływanie wierzeń pogańskich wciąż było ogromne, wspomina się nawet o okresie „ reakcji pogańskiej” .Patrząc na powyższe punkty śmiało można powiedzieć o widzialnej dzisiaj ofensywie neopogaństwa. Źródło Świętego Wolfganga zamienia się na Wolframowe Źródło na tyle skutecznie, że nazwy te są używane wymiennie. W notatkach i artykułach neopogan św. Wolfgang przebywał tam „rzekomo”. W ich ograniczonej na własnych celach wyobraźni „…miał on tam odczyniać uroki”. Szczególna atrakcyjność tego miejsca dla neopogan wynika z dwóch powodów:
- Miejsce wyraźnie związane jest z przedchrześcijańskim kultem. Prawdą jest też, że miejsc takich jest w Sudetach wiele (jak choćby niedalekie „Dobre Źródło” obok kaplicy św. Anny na stoku Grabowca), ale tutaj zatopione w „dzikiej naturze” mało uczęszczanej okolicy zostało „wyczyszczone” z elementów nawiązujących do chrześcijaństwa.
- Sudety są regionem, który w wielu nazwach przechowuje ślady przedchrześcijańskich kultów. Ślady nie tylko w nazwach, ale również w różnego typu podaniach jak chociażby Duch Gór, Karkonosz itp. Intensywność ta znalazła swoje odzwierciedlenie w nazwie tych gór jaką możemy znaleźć na niemieckich mapach z XVII wieku. Góry Ryfelskie są zniekształconym anagramem Gór Lucyfera (anagramem posługiwano się z obawy, aby nie wymawiać nawet tego słowa). Współcześni neopoganie nie tylko sięgają po stare nazwy ale tworzą także nowe. Będące pomieszaniem pojęć i fantazji wchodzą czasem w użycie. Z czasem trudno odróżnić nazewnictwo zakorzenione w historii i tradycji od współczesnej twórczości nazewniczej.
W Planie Odnowy Miejscowości PRZECZNICA na lata 2007-2015 opracowanym wspólnie przez mieszkańców i Radę Sołecką wsi Przecznica przy wsparciu Burmistrza i Rady Gminy Mirsk możemy przeczytać co następuje: „Nad Przecznicą znajduje się źródło Św. Wolfganga zwane również „wolframowym źródłem”, okolone kamieniami. W jego bliskiej okolicy znajdowała się tzw. Pogańska Kaplica, stojąca niedaleko skrzyżowania, pod Starą Jodłą. Miejsca te są wyraźnym śladem wydarzeń sprzed 1000 lat. Łużyccy Słowianie wypierani przez chrześcijańskich Sasów, którzy nieśli poganom nową wiarę prowadzeni przez Św. Wolfganga, tutaj właśnie ukryli się ze złotym posążkiem bożka Flinsa, zwanego również Żwińcem. Pogańska kaplica nie na długo stała się dla nich schronieniem. Św. Wolfgang stoczył walkę w imię wiary i przegonił pogan spod Starej Jodły w dalsze rejony Gór Izerskich…”
ŚWIĘTY WOLFGANG. Postać świętego Wolfganga to jeden z najpiękniejszych elementów średniowiecznego uniwersalizmu. Jego działalność dobroczynnie wpływała również na chrystianizację i początki polskiej państwowości. Jako biskup Ratyzbony, obojętny na korzyści doczesne płynące z Czech, doprowadził w 975 roku do powstania biskupstwa w Pradze. Tym samym chrzest Polski mógł pominąć żywioł niemieckiej polityki. Biskupem diecezji w Pradze był m.in. Święty Wojciech, który pobierał nauki u przyjaciela św. Wolfganga. Ceniony przez władców, którzy powierzali mu wychowanie swoich dzieci, święty preferował jednak skromność i zacisze.
Koniec życia spędził św. Wolfgang jako pustelnik zamieszkując nad jeziorem, które z czasem nazwano na jego cześć jako Wolfgangsee. Sporo legend wiąże się z tym okresem biografii świętego. Jedna z nich opowiada o spotkaniu z leśnikami pracującymi przy wyrębie lasu. Widok zmęczonych ludzi sprawił, że użył swoich mocy. Między skałami wytrysnęło źródełko. Dało ono ukojenie drwalom i do dzisiaj jego woda uchodzi za cudowną i posiadającą lecznicze właściwości.
Opowieścią wiele mówiącą o charakterze św. Wolfganga jest historia budowy niewielkiego leśnego kościółka. Święty rzucił kiedyś w dolinę siekierę i oznajmił, że w miejscu, w którym ją odnajdzie wybuduje niewielką świątynię. Nadmiar zaplanowanych prac przerósł jednak jego siły. Pomoc przy wznoszeniu budowli zaoferował diabeł. Warunkiem było jednak oddanie w jego ręce pierwszej żywej istoty, która przekroczy próg kościółka. Święty propozycję przyjął. Gdy budynek był już ukończony pierwszy jego progi przekroczył wilk. Rozwścieczony diabeł porwał w swe okrutne szpony błąkającego się po świątyni wilka i poprzez otwór w dachu uciekł z nim.
Święty Wolfgang obdarzony był darem prorokowania i czynienia cudów. Liczne uzdrowienia świadczą, że jego pośrednictwo pozwalało wielu ludziom korzystać z Bożej mocy – wielu chorych uzdrowił i wielu opętanych uwolnił od cierpień. Spektakularne było wydarzenie z 978 roku gdy towarzyszył cesarzowi Ottonowi II na wyprawie do Francji przeciw Lotarowi. Wojsko obawiało się przejść wpław przez wezbraną rzekę. Wówczas Wolfgang pierwszy rzucił się w nurty, za nim poszli wojownicy. Pomimo ogromnego niebezpieczeństwa nikt nie utonął. (312/2258)
Zaliczany niekiedy do Czternastu Świętych Wspomożycieli Święty Wolfgang patronuje pasterzom, marynarzom, rejestratorom, węglarzom, stolarzom, cieślom, drwalom, rzeźbiarzom, żeglarzom, niewinnie skazanym więźniom i bydłu. Oręduje przy udarze mózgu, dnie moczanowej i paraliżu. Modlą się do niego wierni z problemami stóp, czerwonki, chorób skóry, przepływu krwi, udaru mózgu, chorób oczu oraz wad wrodzonych. W ikonografii ukazywany jest jako biskup lub benedyktyn z toporem, pastorałem, modelem kościoła lub książką w ręce. Czasem towarzyszy mu również diabeł. Należy do najwznioślejszych postaci Świętych Pańskich, jakimi Kościół katolicki się chlubi. Doszedł do swej chwały zasadą: Wszystko na większą cześć Boga! Staraj się i ty życie swoje wedle tego hasła urządzić i prowadzić! (106/783)
CIEMNY WĄDÓŁ. Rozpoczyna się przy Rozdrożu Pod Jodłą na wysokości 750 m n.p.m. (podobnie jak leżące 100m dalej źródło), kończy się natomiast dwa kilometry dalej przy Dwóch Mostach na wysokości około 550 m n.p.m. Nazwa Wądół będąca połączeniem wąwozu i dołu dobrze oddaje rzeźbę terenu. Schodzi się rozległym wąwozem, w którym strumień-rzeczka Mrożonka wyrzeźbiła miejscami dosyć głęboki dół. Ciemny pochodzi zapewne z zacienienia wynikającego z licznych, wysokich i rozłożystych drzew. Czuć w tej nazwie również pogłos królujących tu onegdaj ciemnych mocy.
Wchodzi się w Ciemny Wądół kierując się żółtym szlakiem (którego Ciemny Wądół jest fragmentem). Początkowo ma się wrażenie, że nastąpiła jakaś pomyłka. Zalesienie tworzą niskie gęste sosny. Pod nogami bujna trawa w miękkiej przesiąkniętej wodą ziemi. Po chwili, niemal nagle, grunt staje się twardy za to gęsto poprzecinany drobnymi ciekami szerokości i głębokości łopaty. Woda płynie w nich wartko a patrząc na nie z góry sprawiają wrażenie naczyń włosowatych. Łączą się one w niewielkie strumyczki, te z kolei w nieco większe, aby po chwili stworzyć jeden jeszcze większy. Idąc śladem tego krótkiego potoku dochodzi się do Mrożynki, która zasilana jest jego wodami. Potężniejąca z każdą chwilą Mrożynka w niewielu miejscach leniwie liże mijane głazy. Tych również przybywa z każdy krokiem. Wymyte z podłoża i odsłonięte są przeszkodą dla wartkiej wody wściekłej, że nie może ich ominąć i zmagającej się z nimi jakby chciała je przesunąć. Mnóstwo drobnych i średnich spadów, ale godnych nazwania ich wodospadami. Sporo zakoli i niewielkich rozlewisk, w których spokojniejsza woda pozwala przyglądnąć się wyściełającym dno wielokolorowym granitowym gnejsom. Sama woda przybiera tak różne kolory, że odnosi się wrażenie oglądania widoczków malowanych przez jakiegoś „wściekłego kolorystę”. Przebijające się przez konary drzew słońce kładzie się na potoku mnóstwem rozświetleń czyniąc go jeszcze bardziej kolorowym, rozedrganym i radosnym. Nie ma miejsca, w którym Mrożynka płynie cicho, ale jej szum nie przeszkadza. Pobudza raczej do podziwiania uroków tej pięknej rzeczki i do wielu innych refleksji. Nie wolno żałować czasu, aby co kawałek nie przysiąść i rozkoszować się pięknem stworzenia.
JC