RADOSZYCE

PIĘKNO POWROTÓW

Cudowne źródełko w Radoszycach znajduje się w lesie około jednego kilometra naprzeciw bramy dzwonnej byłej cerkwi. (foto-jc)

Czasy kiedy Polski i Słowacji nie dzieliła granica wytworzyły tradycję pielgrzymowania do radoszyckiego cudownego źródełka wśród miejscowych Łemków i ich sąsiadów z południowych Karpat. Powojenne  lata położyły się na te wędrówki cieniem zapomnienia, ale od lat 90-tych powróciły one ze wzmożoną siłą.

    Jak dotrzeć.  Z Sanoka kierujemy się na Zagórz a następnie drogą numer 892 do Komańczy po czym  drogą wojewódzką nr 897 w kierunku Cisnej. Po czterech kilometrach skręcamy do wsi Radoszyce. Jesteśmy na drodze publicznej będącą dawniej starym traktem handlowym wiodącym na Słowację przez Przełęcz Beskid. Samochodowe przejście graniczne znajduje się pięć kilometrów dalej. Około jednego kilometra za wsią z prawej strony za potokiem można dostrzec widoczną w lesie między drzewami wybudowaną niedawno murowaną kapliczkę.

   Historia, która się tutaj, w karpackich górach na pograniczu Beskidu Niskiego około 40 kilometrów na południe od Sanoka , wydarzyła miała miejsce około 150 lat temu. Ziemie te znajdowały się pod panowaniem monarchii austriackiej a znajdowały się w prowincji zwanej Królestwo Galicji i Lodomerii.

   LEGENDA. Proboszcz Danyjiła ze wsi Komańcza miał trójkę dzieci. Cała trójka sprawiała rodzicom wielką radość. Grzeczne i pracowite lubiane były w całej okolicy. Z żalem  oddał synów na naukę do szkoły w Sanoku, ponieważ na miejscu  takowej nie było.  Z czasem śladem braci do Sanoka udało się ich najmłodsze dziecko córka Danusia. Bracia podjęli studia w Krakowie a Danusia kończyła szkołę dla dziewcząt w Sanoku. Cała trójka przywiozła na wakacje najwyższe oceny. Radość rodziców i przyjaciół była wielka.

   Danusia zachorowała po kąpieli w rzece. Wkrótce ciało pokryło się wysypką, która przeszła w czyraki i bolące strupy. Do szkoły już nie mogła wrócić. Przez cały rok wożoną ją do różnych lekarzy, nic to jednak nie dawało. Okropny ból i nieznośne swędzenie wykańczało dziewczynę. Często nachodziły ją chwile zwątpienia. Płacząc wówczas modliła się o śmierć. Pewnego dnia uciekła do lasu. Chciała ponieść śmierć od ukąszeń żmij albo rozerwana przez wilki. Ominąłby ją w ten sposób grzech samobójstwa. Sypiała w lesie na mchu albo na suchych sosnowych gałązkach. Głodowała żywiąc się jedynie leśnymi owocami, zeszłorocznymi orzechami, ziołami i grzybami. Dalej dręczona przez chorobę nie natknęła się ani na żmije ani na wilki.

   Nadszedł jednak dzień, w którym jasne słońce nagrzało ziemię a ptaki i wysokie drzewa wyśpiewywały  swoje pieśni co sprawiło, że na moment powróciła do niej chęć życia. Powtórnie zwróciła się jednak ku niebu z prośbą: „Panie i Ty Matko Boża, poślijcie na mnie śmierć”. Chwile, które później nastały trudne były dla niej do określenia, czy to był sen czy jawa. Piękna Pani w błękitnej sukni zbliżyła się do niej otoczona nieziemskim blaskiem mówiąc: „ Idź do źródełka pod tym zielonym krzewem. I tam, moje dziecko, obmyj się cała źródlaną wodą…”.

   Źródełko za krzewem było w miejscu, gdzie do potoku Barbury wpływały dwa inne strumyki. Mimo zimnej wody obmyła się w nim cała. Trwało to dłuższą chwilę ponieważ z ciała zaczęły odpadać strupy. Radośnie chlapała się w wodzie dopóki całe jej ciało nie stało się czyste. Potem ubrała się, uklękła i z wdzięcznością pomodliła za łaskę i cud. Powrót Danusi do wioski po dziewięciotygodniowej nieobecności był wielkim zaskoczeniem i radością. Nie dość, że uznano ją już właściwie za zaginioną, to jej wygląd i opowieści budziły wielkie zdumienie.

   Wieści o chorobie dziewczyny i jej cudownym uzdrowieniu szybko rozeszły się po całej okolicy. Lud trawiony różnymi dolegliwościami i chorobami tłumnie zjawiał się u źródełka. Czerpali tryskającą z głębin ziemi wodę i obmywali się nią wznoszą prośby i modlitwy do Matki Bożej. Błagania i żarliwe modły nie pozostawały bez odpowiedzi. Wkrótce i później miały tu miejsce liczne uzdrowienia chorych.

ŹRÓDEŁKO I WODA

   Źródełko. Usytuowane jest praktycznie przy samej drodze. Prace drogowe podniosły poziom gruntu i źródełko znalazło się w niewielkim zagłębieniu. Zostało z trzech stron ocembrowane kamiennym murkiem a z czwartej poprowadzono do niego kamienne schodki. Zbierająca się woda odprowadzana jest do płynącego wzdłuż drogi cieku. Strumień ten również znajduje się wyraźnie poniżej poziomu drogi. Schodzi się do niego schodkami, obok których ustawiono metalową poręcz. Lekko wystające ocembrowanie i poręcz są dla przejeżdżających wyraźnym sygnałem, że właśnie w tym miejscu znajduje się źródełko.

   Woda. Woda ze źródełka, która zbiera się w ocembrowanej studzience ze schodkami pobierana jest w wypływie do strumyczka. Wycieka dosyć żwawym strumieniem i tutaj jest pobierana przez pielgrzymów , turystów i miejscową ludność. Mieszkańcy okolicy zjawiają się tutaj regularnie. Doceniają smak wody i jej walory kulinarne szczególnie do przygotowywania napojów. Pobierający wodę miejscowi mieszkańcy nie są z tą ziemią związani przodkami. Większość z nich to przybysze, którzy pobudowali w okolicy domy całoroczne bądź sezonowe. Nieliczni  już mieszkańcy, którzy przetrwali wysiedlenia nadal wierzą w dużą moc wody ze źródełka. Przechowują nie tylko odległe świadectwa, ale również opowiadają o współczesnych łaskach tutaj otrzymanych. Wśród obecnych uzdrowień zdarzyła się też za pośrednictwem wody łaska porzucenia nałogu palenia.

   KAPLICZKA. Nowa kapliczka stoi obok miejsca, w którym dawniej stała kapliczka pod wezwaniem Udekorowania Drogocennym Pasem Najświętszej Bogurodzicy. Ufundowana ona była w podziękowaniu za cudowne uzdrowienie córki przez greckokatolickiego księdza z parafii Komańcza w 1878 roku. Lokalizacja nowej kapliczki musiała zostać zmieniona w związku z poszerzeniem nowej asfaltowej drogi do granicy państwa.   W stosunku do położenia poprzedniczki  usytuowana jest na przeciwnym brzegu potoku Barbura.

   Dojście od źródełka do kapliczki nie jest zbyt trudne. Sto metrów, które trzeba przebyć poprzecinane jest kilkoma urwistymi wąwozami z płynącymi w nich strumieniami. Ziemia jest dosyć miękka, a miejscami nawet gliniasta. Dla ułatwienia dojścia przerzucono nad wgłębieniami drewniane pomostki a na zboczach schodki. W rezultacie stworzono przyjemny romantyczny klimat tego miejsca.

   Kapliczkę zdobi obraz modlącego się Chrystusa w Ogrojcu. Jest to oryginalne dzieło, które wisiało przez wiele lat w poprzedniej w poprzedniej kapliczce. Udało się  je w 1947 roku uchronić przed zniszczeniem. Umieszczono go tutaj podczas poświęcenia nowej w 1999 roku.

     TRANSGRANICZNE SPOTKANIA.  Za czasów Galicji i Lodomerii. Coraz większa liczba uzdrowień, jakie się tu 150 lat temu zaczęły przydarzać, rozsławiły Radoszyce. Przybywali  Łemkowie z wszystkich okolicznych wiosek oraz z odległych osad z południa Karpat. Początkowo pielgrzymki odbywały się 2 razy w roku, później doszedł jeszcze każdy czwartek po Święcie Zmartwychwstania Pańskiego.

   Lata 1918-1947. Ustanowione nowe granice Polski stworzyły znaczne utrudnienia dla pątników podróżujących z południa. Pomimo tego silna tradycja związana z kultem i święceniem wody w źródełku przetrwała.

   Lata 1947-1990. Wysiedlenia miejscowej ludności w ramach „Akcji Wisła” oraz silna presja władz praktycznie zlikwidowały miejscowy kult i pielgrzymkowe tradycje.

   Lata 90-te XX wieku. Odbudowano kapliczkę, ocembrowano źródełko i zagospodarowano przyległy teren czyniąc go dostępnym tak pielgrzymom jak i turystom. Z powrotem co roku święci się wodę i odprawia nabożeństwo. Przywrócone święta i uroczystości weszły również do kalendarza gminnych imprez jako „Radoszyckie Źródełko – Spotkania przy granicy”. Towarzyszą temu występy, prezentacje i konkursy. Festyn ludowy na wolnym powietrzu przyciąga ze Słowacji nie tylko pielgrzymów, ale i turystów chętnie obecnie korzystających z otwartego drogowego przejścia granicznego Radoszyce – Palota.

   Msza przy źródełku odprawiana jest w obrządku greckokatolickim, ale uczestniczy w niej wielu wiernych wyznania rzymskokatolickiego. Przybywa dużo dawnych mieszkańców Bieszczadów. Rozrzuceni przez los po całym świecie zjawiają się całymi rodzinami, często wynajętymi autokarami oraz indywidualnie nierzadko z odległej zagranicy.

     CERKIEW W KOMAŃCZY I RADOSZYCACH. Komańcza. Ojciec Danusi, której objawiła się Matka Boża, był księdzem w greckokatolickiej parafii w Komańczy. Tamtejsza cerkiew została wybudowana w 1802 roku jako parafialna cerkiew greckokatolicka.  Od 1963 pełni funkcję cerkwi prawosławnej. W 2006 roku spłonęła wraz z zabytkowym ikonostasem z 1832 roku (a więc z czasów Danusi). W 2010 roku dokonano konsekracji, odbudowanej w kształcie sprzed pożaru, nowej świątyni.    Radoszyce. Wieś, która uważana jest za jedną z najstarszych w dorzeczu Osławicy, po raz pierwszy wzmiankowana jest w 1361 roku. Na pewno osada lub wręcz wieś istniała tu daleko wcześniej i powiązana była z przebiegającym tu szlakiem handlowym znanym jeszcze z czasów rzymskich. Cerkiew w Radoszycach istniała od 1507 roku. Stanęła na niewielkim wzniesieniu zgodnie z zasadą, że „dom Boży winien stać wyżej niż domy ludzi”.  Początkowo była prawosławna, później unicka. Obecny obiekt to dawna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem św. Dymitra, która wybudowana została w 1868 roku. Obecnie świątynia pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki jest kościołem filialnym parafii w Komańczy. Przed cerkwią stoi sporej wielkości murowana dzwonnica parawanowa zwana też bramą dzwonną.

W 1947 roku podczas wysiedlania ludności żołnierze LWP obrabowali i zdewastowali cerkiew. Obiekt w 1948 roku wziął pod opiekę proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Komańczy. Msze odbywały się tu jednak tylko w najważniejsze święta. W 1961 roku urząd do spraw wyznań zamknął  cerkiew.  Szykany władz wobec protestujących obejmowały także karę więzienia. W 1966 roku mieszkańcy Radoszyc zerwali plomby i zdecydowaną postawą wymusili wznowienie kultu religijnego. Z czasem przeprowadzono prace rekonstrukcyjne.

JC