RAKÓW
OMIJAJMY RAKÓW SZEROKIM ŁUKIEM
(PĄGOWIEC KOŁO RAKOWA NIECUDOWNE ŹRÓDEŁKO – TYLKO KULTUROWE)



50.67273, 21.03884 Poglądowy rzut na lokalizację niecudownego źródełka w Rakowie: Województwo świętokrzyskie na mapie Polski. Mapa fizyczna województwa świętokrzyskiego. Powiat kielecki, w którym znajdziemy niecudowne źródełko w Rakowie. Szczegóły dotarcia do cudownego źródełka zobaczymy na mapie Google.



Herb województwa świętokrzyskiego, herb powiatu kieleckiego i herb gminy Raków.

Jak dotrzeć. Z Kielc do Rakowa jest 42 km, z Krakowa 130 km Z Warszawy 215 km. Z rynku w Rakowie do źródełka niecałe 500 metrów.
Na marginesie - przez dziesiątki lat (od komuny) narzucano nam „klimaty” o Braciach Polskich jako arcyciekawym zjawisku „pacyfistycznych rycerzy” o szerokich horyzontach myślowych i ogromnym dorobku kulturowo cywilizacyjnym. Ta po wielekroć powtarzana oczywista bzdura, miała na celu nakręcanie narracji o ofiarach katolicyzmu i ówczesnej Rzeczpospolitej. Kłamstwo o arianach niestety wciąż funkcjonuje. Prawda jest jednak taka, że na tle Europy właściwie tylko i wyłącznie Rzeczpospolita okazała się wobec nich krajem tolerancyjnym. Przez ponad sto lat te heretyckie wrzody mogły na jej ciele spokojnie funkcjonować. Dopiero uchwała sejmu z 1658 roku skazała ich na banicję dając im jednak aż dwa lata karencji na pozbieranie się.
Na marginesie - Bracia Polscy. Najbardziej radykalny odłam reformacji w Polsce (i chyba nie tylko w Polsce). Koncepcje odrzucające boskość Chrystusa publicznie z ich strony pojawiały się już w 1556 roku. Natomiast podczas synodu w Pińczowie odrzucili dogmat Trójcy Świętej i zaaprobowali wyznanie wiary odrzucające wyznanie wiary w Trójcę świętą. Wpływowy wśród Braci Polskich Socyn nauczał też, że grzech pierworodny nie istnieje, że chrzest jest sprawą drugorzędną i można go przyjąć lub nie. Głosił także człowieczeństwo Jezusa, który został wybrany przez Boga tylko do realizacji pewnych celów. Wyjątkowej tolerancyjności Rzeczypospolitej zawdzięczali Bracia Polscy ponad sto lat możliwości działania. Wszyscy prekursorzy tej popapranej herezji nazywanej unitaryzmem zostali w Europie między rokiem 1553 a 1585 spaleni, ścięci albo wtrąceni do końca życia do zgniłych lochów. Działo się tak nie tylko za przyczyną trybunału inkwizycyjnego, ale np. wskutek presji jednej z najważniejszych postaci reformacji Jana Kalwina.



Przykłady ariańskich zborów w woj. Świętokrzyskim: we wsi Kolosy (60 km od Rakowa) i we wsi Ublinek (40 km ood Rakowa). Dużą przesadą jest mylne nazywanie ich kościołami. Nawet te obiekty, które były kościołami zanim je araianie lub głównie protestanci siłą odebrali, były w ich władaniu tylko zborami. Obie fotografie: Jakub Hałun – Wikimedia – creative Connons Attribution Alike4.0 International Zbór w Cieszkowach (65 km od Rakowa). Foto za: http://www.tuhistoria.pl/zbor-we-wsi-cieszkowy/ Architektura oryginalnych zborów ariańskich z grubsza zawiera się między składem na ziemniaki a murowaną stajnią lub stodołą).
W Polsce Bracia Polscy od początku byli niechętnie widziani, ale ataki na nich były sporadyczne. Ta ich w sumie nieliczna obecność (w szczytowym momencie liczyli około 12 000 osób) była jednak na tyle uwłaczająca na naszej ziemi, Bogu i polskiej tradycji, że decyzją sejmu w 1658 roku zostali zmuszeni pod karą śmierci w ciągu dwóch lat udać się na banicję lub zmienić wiarę. Swoją drogą uchodzący za tolerancyjnych i pacyfistów arianie przejęli najgorsze zwyczaje protestantów i luteran postępując w myśl zasady „czyja władza tego religia”. I tak niejaki Jan Kiszka z Czechanowca, właściciel 70 miasteczek i 400 wsi, kiedy został arianinem, z dnia na dzień, zamieniał siłą kościoły i cerkwie w swych rozległych włościach na ariańskie zbory. Były to działania dalekie od tolerancji. Czynił to na siłę i z brutalną agresją całkowicie sprzeczną z mitem o arianinie jako pacyfistycznym rycerzu. Ich pacyfizm przejawiał się w tym, że ariańscy szlachcice nosili szable wystrugane z drewna. Był to jednak pacyfizm podobnie jak u współczesnych świadków jehowy polegający na odmowie służby wojskowej. Sprawy państwa były im zdecydowanie obce.



Uczniowie tzw. Akademii Rakowskiej rzucający kamieniami w przydrożny krzyż w roku 1638, rycina sprzed 1715; Biblioteka Narodowa Dom ariański w Rakowie, zwany też domem wójta przy ul. Sienieńskiego 6; obecnie siedziba Gminnej Biblioteki Publicznej oraz Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Rakowskiej. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Rak%C3%B3w_Dom_aria%C5%84ski.jpg - domena publiczna Dom ministra ariańskiego w Rakowie. Foto: Arianus – wikimedia commons, licencja Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International .
Na marginesie – Raków - Akademia Rakowska (Gymnasium Bonarum Artium) powstała w roku 1602 z inicjatywy Zboru Braci Polskich w Rakowie. Próbuje się nam wcisnąć ten kit jako jedno z najważniejszych polskich osiągnięć równe niemal istniejącym w Polsce wówczas uniwersytetom. „To tutaj w XVII wieku, nie do Strasburga, przyjeżdżały najtęższe umysły Europy. (…) podczas spaceru, w przerwie w obradach synodu, obmyślano śmiałe koncepcje teologiczne, filozoficzne czy społeczne” (http://bracia.racjonalista.pl/historia/dawniej/akademia.html). Sęk w tym, że jakieś mętne typy nazwały tę szkołę akademią. Szkoła ta nie posiadała jednak praw akademickich. Zwykła pięcioklasowa szkoła średnia (na poziomie dzisiejszego gimnazjum) z dołączonymi zajęciami z teologii (oczywiście ariańskiej). Czasem słychać, że liczba uczniów sięgała tam około tysiąca osób. Rzeczywiście tysiąc, ale przez 36 lat istnienia szkoły co daje średnio 27 absolwentów rocznie. Inne peany to fakt, że do szkółki tej przybywało wielu cudzoziemców, co miało świadczyć o jej renomie. W rzeczywistości Rzeczpospolita była przez wiele lat jedynym miejscem w Europie, gdzie arianie cieszyli się swobodą. We wszystkich pozostałych krajach czekał ich stos lub w najlepszym wypadku więzienie. Najdotkliwiej traktowani byli nie przez katolików ale przez luteran i kalwinistów. W Polsce od początku istnienia arian w naszym kraju najgłośniej właśnie oni domagali się, aby zrobić z arianami porządek. Mimo to mogli się ci heretycy czuć u nas bezpiecznie i to, a nic innego, było przyczyną, że z wielu zakątków Europy ściągali do Rakowa. Wielkim przekłamaniem jest też próba zmitologizowania Rakowa jako prężnego i dostatniego ośrodka miejskiego, w którym kwitła ariańska myśl. Na rycinie poniżej ukazującej ekscesy ariańskich uczniów widzimy ich na tle obwarowanego miasteczka z basztami, czteroma dużymi kościołami i innymi solidnymi gmachami. Tak naprawdę jednak była to w owym czasie zapadła wiocha (dzisiaj zresztą też). Nie ma ani śladów, ani przekazów o jakiś „przyzwoitych” budowlach. W miejscu zboru stoi kościół św. Anny. Można jednak przypuszczać, że zbór ten nie wykraczał jakością ponad zbory pokazane powyżej na zdjęciach w Kolosach, Cieszkowach czy też w Ublinku. Zachowane domy ministra ariańskiego czy też ariańskiego wójta z racji funkcji ich właścicieli można pewnie uznać za najbardziej reprezentacyjne w Rakowie. Szkoda więc tracić czas i zawracać sobie głowę jak wyglądały pozostałe. Reasumując trzeba mieć nad wyraz dużo dobrej woli, żeby w tych materialnych pozostałościach ariańskich heretyków dostrzec coś ciekawego.
Jakże żałośnie musiał prezentować się poziom umysłowy „najtęższych głów” Europy (oczywiście ariańskich) skoro gremialnie garneli się do dokształcania i lotnych dysput w polskim gimnazjum.
Źródło. Kiedy wyjedziemy z Rakowa i miniemy rzeczkę Czarna skręcamy w lewo. Będziemy jechać asfaltową drogą a z jej lewej strony będzie dosyć ostra skarpa opadająca do rzeczki. Właściwie możemy się zatrzymać zaraz po skręceniu w lewo gdyż tam zaczyna się chodnik zakończony wiatą i źródełkiem.



Widok z jezdni na wiatę przy źródełku. Wypływ wody niewidoczny gdyż źródełko jest w skarpie. (foto-jc) Kamienna obudowa źródełka i wypływ wody. (foto-jc) Co przeczytamy na tablicy informacyjnej przy źródełku. Z lewej strony mamy panegiryk na cześć ariańskiej młodzieży. Z prawej niejaka Krystyna Jóźwik rzuca garścią bredni i wymysłów, które podpatrzyła u innych źródełek. Najpierw pisze oczywistą nieprawdę, że woda ta „…ma moc uzdrawiania, siły i urody dodawania”. Potem autorka przechodzi do wariacji związanych z tradycjami wielkopostnymi (obcym arianom) u innych źródełek. Najpierw w ciszy (a jakże!) przemyć się i głęboko wierzyć. W co? Ano, że „…coś to dało.” Później jest o tym, że możemy nabrać wody i zanieść ją do domu. Ale nie wolno uronić ani kropli wody ani oglądać się za siebie. No bo a nuż jakiś arianin albo jakiś inny demon nas wystraszy. (przyp. autora). Tu się wariacje kończą ale można by skorzystać z innych „kulturowych źródełek” i wspomnieć, że należy nabrać wody w usta i oblecieć trzy razy źródełko wtedy wszyscy się w nas zakochają. Albo że można podać ukochanej osobie wody i zapytać czy nas też kocha. Jeżeli skłamie to wyrośnie jej sierść na języku.
I niech się Rakowianie za zgryźliwość nie gniewają. Czas już sobie wyraźnie powiedzieć, że tak jak przed wiekami postawili na złego konia tak wciąż w tym trwają. Na tej zdezelowanej, zdegenerowanej chabecie daleko nie zajadą. Widać to po ich mieście z chaotyczną zabudową, gdzie prawie nie widać budynków z drugim piętrem. Przeważnie parterówki z użytkowym poddaszem. Tak jakby jakieś fatum wisiało nad tym miastem. A jeśli nie to trzeba będzie na drogach dojazdowych postawić szlabany z zakazem wjazdu i ostrzeżeniem przed głupotą. A ta jak wiadomo potrafi być zaraźliwa. Więc na razie omijajmy Raków szerokim łukiem.
JC