SKRZATUSZ
REALIZUJĄCA SIĘ NA NASZYCH OCZACH TAJEMNICA
Jak dotrzeć. Z centrum Piły kierujemy się drogą wojewódzką nr 179 na zachód. W miejscowości Szydłowo skręcamy w prawo na Skrzatusz. Do pokonania z Piły mamy zaledwie 14 kilometrów. Jadąc ze wschodu na zachód drogą krajową nr 10 (Toruń – Szczecin) możemy ominąć Piłę Kiedy skończy się obwodnica Piły miniemy miejscowości Stara Łubianka i Nowa Łubianka po czym natkniemy się na zjazd na lewo do Skrzatusza, który z tego miejsca odległy jest około4 kilometrów. Nieduży Skrzatusz liczy mniej niż 600 mieszkańców i dostrzeżenie wysokiej świątyni nie stanowi problemu.
Nowy „dom” Maryi. Szerzący się protestantyzm I różnice religijne bywały wielokrotnie przyczyną burzliwych zajść między miejscową ludnością. Stwierdzenie to ma wszelkie barwy poprawności politycznej i rozkłada winę na obie strony. Trochę jednak są tu pominięte typowe zachowania a nawet standardy postępowania luterańskiego żywiołu. I wcale nie wolno przypisywać tych norm Niemcom ponieważ identycznie zachowywali się Polacy, którzy przeszli na protestantyzm. Wydarzenia w odległym od Skrzatusza Mielęcinie miały miejsce 8 września 1575 roku. Podczas odpustu maryjnego na zgromadzonych pielgrzymów napadli protestanci. Sprofanowali i ograbili kościół, który potem zamienili na zbór. Tradycyjnie szczególny upust prymitywnej złości i nienawiści dali wobec Maryi. Protestanci postanowili Ją utopić. Obciążyli drewnianą figurę przywiązując do niej kamienie i wrzucili do stawu. Figura jednak w cudowny sposób wypłynęła na powierzchnię wody. Świadkiem tego był pewien garncarz z Piły. Udało mu się ją odzyskać z rąk barbarzyńskich innowierców. Wyprosił ich aby mu ją sprzedali jako zabawkę dla jego dzieci. W powrotnej drodze zatrzymał się w Skrzatuszu. Opowiedział tam mieszkańcom o znieważeniu figurki. Mieszkanka wsi Kadujska wzruszona tą całą historią odkupiła figurkę. Początkowo trzymała ją u siebie w domu ale niezwykłe znaki „jasność bijąca od figury i widzenia we śnie” skłoniły ją do przekazania figury miejscowemu kapłanowi Benedyktowi a ten w uroczystej oprawie umieścił ją w ołtarzu nowo wybudowanego kościoła w Skrzatuszu.
Cudowny wizerunek Maryi czczony był w Mielęcinie „od niepamiętnych czasów”. Powstanie rzeźby szacuje się na początek XV wieku a autorstwo jest nieznane. Wykonany w drewnie przedstawia Matkę Bożą Bolesną z martwym ciałem Jezusa na kolanach. Prawą ręką podtrzymuje Jego głowę a lewą jego przedramię. Prawa ręka Pana Jezusa zwisa opierając się o kolano Maryi. Dłoń lewej ręki podtrzymywanej przez Matkę wymownie opada w dramatycznym geście martwego ciała. Nieznany autor nadał Maryi pozę pełną dostojeństwa i harmonii. W tym momencie największego cierpienia i bólu daje się jednak zauważyć jakby pojawiający się bardzo lekki uśmiech. Przenosi on Maryję i wiernych do radości z aktu Odkupienia jaki się właśnie dokonał oraz mającego niebawem nastąpić zmartwychwstania. Jest to typ nierzadko później spotykanej tzw. piety radosnej. W 1660 roku skrzatuska pieta została ukoronowana nawiązującymi do dynastii Wazów koronami. Przeszły one niedawną renowację i są najstarszymi zachowanymi w Polsce koronami wotywnymi.
Świątynia. Wprowadzenie do kościoła w Skrzatuszu w 1575 roku figury Matki Bożej Bolesnej sprawiło, że ta cicha i właściwie niczym nie wyróżniająca się osada stopniowo nabierała na znaczeniu i rozgłosu stając się celem wielu pielgrzymek początkowo tylko z Wielkopolski a potem z całej Polski. W 1660 roku biskup poznański Wojciech Tolibowski ogłosił figurę Matki Bożej Bolesnej w Skrzatuszu cudowną. Zatwierdził cuda i konsekrował mensę ołtarza pierwszym proboszczem uczynił jezuitę ks. Jakuba Krueńskiego. W 1680 roku do kościoła zajechał król Jan III Sobieski. Modlił się tutaj o zwycięstwo w wojnie z Turkami. Wyjeżdżając polecił zbudowanie większego kościoła. Zlecenie króla realizowano w latach 1687-1694. Budowa okazał się być jednym z wotów dziękczynnych w podzięce Matce Bożej Bolesnej za wiedeńską wiktorię. Również jako wotum budowę traktował jeden z fundatorów wojewoda poznański Wojciech Konstanty Breza. Bezpotomny dotąd starosta tak dziękował za narodzenie dziecka. W 1690 roku na sejmie w Warszawie król Jan III Sobieski ustanowił głównym świętem parafii w Skrzatuszu dzień Wniebowzięcia NMP.
Wystawiony wówczas i obecny kościół pw. Wniebowzięcia NMP jest orientowany, bezwieżowy i jednonawowy. Jego architekt Borejsza wzorował się na jezuickich obiektach sakralnych wznoszonych we Włoszech. Jego styl określa się jako jezuicki manieryzm. Kościół pomyślany został jako świątynia odpustowa, której wnętrze przystosowane jest do przyjmowania licznych pątników. Jej przestronność i rzadko spotykane rozwiązania architektoniczne sprawiły, że jest jednym z najciekawszych barokowych zabytków w Polsce. Na zewnątrz dominująca jest fasada zachodnia z głównym wejściem do kościoła. Znajduje się ono między czteroma masywnymi kolumnami na wysokich cokołach. W środku cztery ołtarze boczne oraz w półokrągłej absydzie nawy ogromnej piękności drewniany ołtarz główny. Bardzo rzadko spotykany typ ołtarza w postaci wolno stojącej mensy ołtarzowej z tabernakulum przykrytym baldachimem. Tam nad tabernakulum w ochronnej niszy króluje Matka Boża Bolesna w swej figurze. Kościół z jego wyposażeniem zachwyca jakością i wysokim kunsztem. Wykwintny barok „podany” z jakąś gustowną przemyślaną organizacją całości. Jasny, świetlisty wręcz, ogromny i jednocześnie przytulny.
Cuda i łaski. W rękopisie z 1777 roku skrzatuski wikariusz ksiądz Andrzej Delerdt odnotowuje 66 przypadków otrzymanych łask uznanych za cudowne. Zostały spisane w obecności świadków i pod przysięgą. Najliczniej reprezentowane są tam uzdrowienia. Drugim źródłem wiadomości o tych cudownych łaskach jest inwentarz wot wymieniający srebrne plakiety z podobiznami oczu, nóg i rąk oraz inwalidzkie kule pozawieszane na ścianach. O wielu łaskach i uzdrowieniach świadczyły same tylko srebrne plakiety. Historie o których opowiadają nie znalazły się w zaprzysiężonych opisach. Część tych plakiet wotywnych miała zapis imienia i nazwiska obdarzonych łaskami. Tych podpisanych było 48 ale znacznie więcej nie posiadało żadnej adnotacji. Z niewyjaśnionych przyczyn w 1900 roku wszystkie wota zginęły. Zostało jedynie dwanaście tablic na ścianach prezbiterium. Wizualną stronę opowieści o otrzymanych łaskach uzupełniają malowidła naścienne oraz na zewnętrznej stronie oparcia kościelnych ławek dla wiernych.
Na przestrzeni wieków o kulcie cudownej figury i wdzięczności za otrzymywane tu łaski i uzdrowienia za pośrednictwem Matki Bożej Bolesnej świadczą również ofiary i darowizny. Darczyńcami były nie tylko poszczególne osoby ale również całe wsie i miasta. Wśród darowizn były klejnoty i wyroby jubilerskie, pateny, puszki, lichtarze, kosztowne szaty liturgiczne, pozłacane monstrancje oraz różnorakie wyposażenie kościoła. Dzisiaj oprócz tabliczek jak wszędzie dominują krzyżyki, łańcuszki, medaliki, pierścionki i wykonane z różnych materiałów różańce. Zaglądając do Księgi Łask poza prośbami wyczytamy tam mnóstwo podziękowań. Wierni i pielgrzymi dziękują za liczne łaski uzdrowienia duszy i ciał, za doświadczaną opiekę i szczęśliwy poród za opiekę nad cierpiącymi, dobrą żonę i dobrego męża, za powrót do wiary i na łono Kościoła, za dobrą spowiedź i łaskę pielgrzymowania, za szczęśliwe urlopy i siły do pracy, za wakacje i wczasy, za przezwyciężenie kłopotów rodzinnych i zawodowych, za zdobycie zawodu i za mnóstwo innych ważnych i drobnych rzeczy.
Spektakularny powrót cudownego źródełka. W Kronice Sanktuarium w Skrzatuszu i Księdze Pielgrzymów znajdziemy wzmianki o „studzience z cudowną wodą”. Miała ona według tradycji posiadać lecznicze właściwości. Pielgrzymi mogli czerpać tej wody w punktach na terenie sanktuarium i plebani. Jednak nieprzychylne decyzje administracyjne sprawił, że źródełko znalazło się poza terenem kościelnym. Z czasem zanikło oraz zostało zapomniane. Do czasu. W 2013 roku podczas adoracji Najświętszego Sakramentu w czasie obchodów 25-lecia koronacji cudownej figury ojciec Antonello Cadeddu, charyzmatyczny włoski rekolekcjonista, zwrócił się do biskupa diecezji słowami: „Bóg dał mi widzenie: niech stąd popłynie źródło wody żywej dla całej Polski” i dalej: ”Maryja prosi, by tu, w Skrzatuszu, na tym wzgórzu powstało źródło. Z niego popłynie siedem strumieni, które łączyć się będą ze sobą. Obok stanie figura Maryi Niepokalanej, miażdżącej głowę szatana.” Ciekawostką jest, że nie było to pierwsze proroctwo dotyczące nowego cudownego źródełka w Skrzatuszu. Kilkanaście bowiem lat po śmierci biskupa koszalińsko-kołobrzeskiego Czesława Domina znaleziono jego notatkę z 1993, którą uznano wtedy za bardzo tajemniczą. W tej notatce czytamy: „W Skrzatuszu musi być woda wydobyta ze źródełka koło kościoła, gdzie obrała tron Matka Boska Bolesna. … Woda z tego źródełka, użyta z wiarą, dokona wielu uzdrowień i wielu nawróceń tych, w których wiara osłabła lub umarła.”
We wrześniu 1772 roku Prusy przystąpiły do zajmowania polskiego terytorium. W swojej bezczelnej arogancji ogłosiły, że wszystkie te ziemie są ich prawnym dziedzictwem, które Fryderyk II raczył wcielić do swego państwa. To ich „dziedzictwo” okazało się jednak problematyczne. Aby tę ziemię opanować i zniewolić musieli najpierw, używając słów z proroctwa ojca Antonellego, ją poranić i podeptać a na rzeki i otaczające je miejsca rzucić swoje przekleństwo. Z czasem w okolicznych księgach metrykalnych zaczęło przybywać niemieckich nazwisk. Przez te ziemie przechodziły dokuczliwe epidemie a najeźdźcy wykorzystali prawo mówiące, że polski chłop jest przywiązany do swego pana i ziemi skutkiem czego nie mogli zajmować opustoszonych miejsc. Prawu takiemu nie podlegali oczywiście Niemcy. Z czasem nasiliła się presja do skupienia w niemieckich rękach jak największej ilości ziem. Stworzyli Komisję Kolonizacyjną z potężnym funduszem. Wykupywali majątki szlacheckie i chłopskie gospodarstwa. Osiedlano tam sprowadzanych z głębi Niemiec kolonistów. Mimo różnorakiej germanizacyjnej presji duża część polskiej społeczności pozostawała przy swojej tożsamości znajdując ogromne poparcie Kościoła katolickiego. Niemcy zdawali sobie z tego sprawę i w Kościele katolickim upatrywali swojego największego wroga. Niszczenie kościoła katolickiego przez germańskich zaborców było konsekwentne i tkwiło korzeniami w dosyć bezczelnym stanowisku protestantów opartego na formule „czyja władza tego wiara”. Dotkliwie doświadczył tego kościół w Mielęcinie Matka Boża z tego kościoła.
Ciekawe spojrzenie na te problemy ma niemiecki pisarz i dokumentalista Arno Giese. W swojej książce „SKRZATUSZ – Dom Maryi Matki Miłości Zranionej i Naszej Nadziei” pisze: „Specjalistom od germanizacji brakowało (…) logiki w faktycznej ocenie sytuacji. Stąd zapewne ich absurdalne „utożsamianie katolicyzmu z polskością, a protestantyzmu z niemczyzną”. Dla „mistrzów” od germanizacji wielkim zaskoczeniem było pojawienie się przeciwnika we własnych szeregach – katolików niemieckich, którzy konsekwentnie bronili wiary katolickiej na dziedzictwie Bolesława Krzywoustego”. Ciekawą ilustracją tej tezy jest pewien okres w świątyni w Skrzatuszu. Bismarckowski Kulturkampf tworzył ustawy powołujące tzw. księży-państwowców, którzy odrzucali posłuszeństwo biskupom i oddawali się do dyspozycji państwa. Jednym z nich był ksiądz Jan Nepomucen Lizak. W 1877 roku siłą wprowadzono go do Skrzatusza pozbawiając probostwa księdza Tuszyńskiego. Przez wszystkie lata Kulturkampfu żaden katolik nie przekroczył progów kościoła. Nie darzyli go zaufaniem również niemieccy katolicy i oni także nie wchodzili do kościoła. Po latach kiedy Lizak zdawał kościół w Skrzatuszu i kościoły filialne w Różewie i Witankowie komisja ujrzała zarośniętą trawą posadzkę, kacze jaja w konfesjonale, zbutwiałą bieliznę kościelną itp.
JC