SÓL
W SOLI JEST NAJWIĘCEJ „SOLI W SOLI”
Ziemia żywiecka cechuje się dużym bogactwem cudownych źródełek, ale infrastruktura turystyczna wciąć jeszcze jest w powijakach. Być może zmieni to fakt nowej trasy A1 oraz Pendolino, które dojeżdża do samej granicy.
Sól przestała być na końcu świata. Wyrażenie to odnosi się nie tyle do odległości, ale do trudności z dotarciem. Gdy tymczasem spojrzymy na odległy od Soli zaledwie o 4 kilometry Zwardoń to trzeba nam wiedzieć, że z Gdyni do Zwardonia odległość ponad 660 kilometrów możemy pokonać w niecałe 6 godzin. Propozycja o tyle nęcąca, że oddany ostatnio do użytku ostatni odcinek trasy zwany S1 to chyba, z uwagi na poprowadzenie go przez góry licznymi tunelami i wiaduktami, najpiękniejsza trasa samochodowa w Polsce. W Gdyni w sezonie turystycznym możemy również wsiąść do pendolino, który zawiezie nas prosto do Soli. A stamtąd jeszcze trzy krótkie przystanki i też dotrzemy do Zwardonia. Trochę dziwne wrażenie robi zawrotna „nieszybkość” tego składu, zmuszonego manewrować przez mnóstwo zakrętów wśród gór. Zwardoń i Sól łączy też 9-cio kilometrowa trasa turystyczna przez Rachowiec. Wsie te nie mają natomiast połączenia drogowego skutkiem czego chcąc „zaliczyć” widoki na S1 kiedy dotrzemy do Zwardonia to aby dojechać do Soli musimy jeszcze dołożyć kilkanaście kilometrów przez Słowację.
Sól siedzi na soli. Gdyby ugotować ziemniaki w wodzie wydobytej ze studzienki w centrum wsi nie nadawałyby się one do jedzenia. Byłyby zbyt słone. Woda pochodzi z jednych z najbardziej zmineralizowanych źródeł na obszarze polskich Karpat. Woda w obu nieodległych od siebie źródłach jest zmineralizowana w granicach 40-45 gram na jeden litr. Na powierzchnię wydostaje się tylko tutaj. Poziom wody w źródle południowym znajduje się kilka metrów poniżej poziomu gruntu natomiast w źródle północnym podchodzi wyżej i jest dostrzegalne około pół metra poniżej poziomu gruntu.
Obok północnej studzienki odchodzi kierując się na Ożannę „szlak papieski”. Krocząc tym szlakiem po około 500 metrach po prawej stronie natkniemy się na obiekty prywatnej tężni solankowej. Wieś Sól usadowiona jest w obrębie potoku Słanica a pod nim szeroką ławą ciągną się solanki chlorkowo-sodowe, jodkowe i bromkowo-jodkowe. Solanki te zalegają dosyć głęboko. W latach 1947-55 wykonywane odwierty ujawniły również na głębokości 1300 metrów chlorkowo-sodową cieplicę o temperaturze 39 stopni. Tu jednak a właściwie tylko w tym miejscu wody mineralne pojawiają się praktycznie na powierzchni tak, że dostrzegalne w studniach są gołym okiem. Rdzawe nacieki na pompie i ocembrowinie studni to efekt wytrącających się związków żelaza. Czasem też ujrzymy kolejny „dodatek” na powierzchni wody w postaci ulatniających się banie gazu ziemnego.
Sól w Soli. Podaż soli na ziemiach polskich kojarzona jest głównie z wydobyciem w kopalniach. Tutaj odbywało się to poprzez „warzenie”. Zanim jednak odkryto kopalnie soli i wybudowano pierwszą kopalnię w Bochni w połowie XIII wieku jej pozyskiwanie również odbywało się poprzez warzenie. W Soli od początku aż do XIX wieku kopano studnie a pobraną z nich solankę podgrzewano w ogromnych kadziach. Zużywano do tego dużej ilości drewna do palenia ognisk, ale tego surowca tutaj nie brakowało. Z czasem uzyskana sól przybierała różową barwę co było skutkiem obecności tlenków żelaza w solance. Z tego powodu zaniechano jej wydobycia i warzenia soli. Warzenie soli chociaż pracochłonne i kosztowne było na początku bardzo opłacalne ze względu na wysoką cenę soli. Wydobywanie soli stanowiło jeden z filarów polskiej gospodarki doby średniowiecza. Gdy Kazimierz wprowadzał Statut Żupny, górnictwo solne dostarczało jednej trzeciej dochodów do skarbca królewskiego. W Soli sól pozyskiwano od XVI wieku, aż do 1823 roku.
Dzwonnica Loretańska. Dzwonnica znajduje się w Soli na lewym brzegu potoku Słanica przy głównej drodze biegnącej przez wieś. Wybudowana została w 1837 roku. Pełniła różne funkcje. Dzwon odzywał się wzywając do modlitwy rano i wieczorem natomiast w południe dzwonił na „Anioł Pański”. W jej środku znajduje się sygnaturka o średnicy 46 centymetrów. Dzwoniono także przy pożegnaniu zmarłych, alarmowano też o pożarze i powodzi. Dzwoniono także, gdy nadchodziła burza, gdyż wierzono, że dźwięk dzwonu skutecznie odpędzi nawałnice i pioruny. Pomimo tego, że władze kościelne zakazały używania dzwonków do rozpędzania burz, to mieszkańcy dalej w to wierzyli i stawiali dzwonnice wierząc, że ich dźwięk „rozpędzi” burzowe chmury. Najwięcej takich obiektów powstało w XIX i na początku XX wieku. Dużo z nich zachowało się na Podhalu, Żywiecczyźnie, Orawie i w okolicach Babiej Góry. Szkoda, że większość z nich obecnie już nie dzwoni. Ta w Soli dzwoni.
Słowiański warkocz Matki Bożej. W odległej o 9 kilometrów od Soli Rajczy znajdziemy sanktuarium Matki Bożej Kazimierzowskiej a w nim pewien wyjątkowy obraz. Przebywający w 1669 roku w Żywcu król Jan Kazimierz ofiarował dla mającego powstać w Rajczy Kościoła namalowaną na miedzianej blasze ikonę Matki Bożej. Udający się po abdykacji do Francji król miał do tego obrazu „osobliwe” nabożeństwo. Towarzyszył mu on w trudnych momentach i zabierał go także na wyprawy wojenne. Uważa się, że ikona powstała z inspiracji obrazem Madonny z Bochni i Matki Boskiej pod wieżą kościoła Mariackiego. Interesujący nas element obrazu – warkocz – widnieje jednak tylko na wizerunku z Bochni. I jest on tam dużo mniej wyraźny i nie tak mocno eksponowany. W Rajczy widzimy wyraźny splot grubego blond warkocza co spowodowało, że obraz bywa nazywany „Madonną z warkoczem”. Dar króla w postaci obrazu Matki Bożej miejscowym góralom wynikał między innymi z wdzięczności jaką odczuwał on za uratowanie mu życia w zbrojnym starciu ze Szwedami. (Więcej o tej historii w opisie odległego od Rajczy o około18 kilometrów w linii prostej cudownego źródełka we wsi Przyborów. Tam wdzięczność króla wyraziła się nadaniu wsi licznych przywilejów i królewskiego herbu.)
Drugi warkocz. Zobaczymy go w kościele parafialnym Najświętszego Serca Pana Jezusa w Soli. Teoretycznie obraz przedstawia Matkę Bożą z Panem Jezusem. Postacie są przeniknięte zalesionymi górskimi zboczami. Pochylony prawy profil Matki Bożej zdominowany jest grubym jasnym warkoczem natomiast fryzura Pana Jezusa to włosy chłopięcia po postrzyżynach (według słowiańskich obyczajów). Uroczy obraz daleko odbiegający od kanonicznych zasad przedstawiania Matki i Jej Boskiego Syna. Zawieszony na bocznej ścianie kościoła pełni funkcje raczej dekoracyjne. Problem zaczyna się w momencie kiedy przyjrzymy się postaci autora obrazu. Jerzy Przybył mieszkający obecnie w Szwecji stał się najwybitnieszym autorytetm runicznych znaków i twórcą kultowych skandynawskich rzeźb troli. W polskiej rzeczywistości można go uznać za rzecznika przedchrześcijańskiej słowiańszczyzny a omawiany obraz wpisuje się w krąg przedstawień „Matki Ziemi”. Z drugiej strony podobne problemy spotkamy z wieloma wybitnymi artystami tworzącymi sztukę sakralną chociażby z Michałem Aniołem. Jest też kwestia swoistej inkulturacji w objawieniach Matki Bożej, która często przybiera charakterystyczne rysy twarzy i ubiory związane z miejscami, w których się objawia. Jest to jednak inicjatywa samej Matki Bożej a nie ubieranie Jej przez twórców-artystów. Obraz z warkoczem ma chyba w sobie inspiracje wynikające z ikony w Rajczy. Jest też w jakiś sposób ilustracją powiedzenia „Bogu świeczkę a diabłu ogarek”.
Jasna zieleń łąk i ciemna zieleń zalesień. Tak to widzimy na obrazie Jerzego Przybyły i tak to widzą mieszkańcy Soli przez okna swoich domostw. Kochają oni swoją ziemię i bardzo im się ona podoba. Jest dla nich darem, radością i w ujęciu pewnej figury stylistycznej ich żywicielką. Nie jest jednak ich matką, która należy obdarzać boską czcią jak to sugeruje obraz Przybyły. Swoje uczucia wdzięczności stwórcy wyrażają przed ołtarzem w swoim kościele natomiast cześć i wdzięczność „matce” wyrażają szczególnie w kaplicy przy cudownym źródełku w miejscu, które nazwali „MIEJSCEM ŁASKI”.
Woda w cudownym źródełku. Znajduje się za kaplicą u dołu niemal pionowej skarpy. Woda sączy się niewielkim strumieniem a nad wypływem niewielka ścienna kapliczka z figurką Matki Bożej. Z uwagi na fakt, że powyżej na skarpie (z tego miejsca niewidoczny) znajduje się parafialny cmentarz problematyczny jest pobór wody ze źródełka. Niektóre cudowne źródełka w Polsce „obrosły” cmentarzami i przyjęło się, że nie korzystamy z wypływającej z nich wody. W Soli przy Porcjunkuli jakiś czas temu wykonano badania wypływającej ze źródełka wody, w tym także balneologiczne. W ich wyniku stwierdzono, ze woda jest wolna od wszelkich zanieczyszczeń i skażeń. Wpływ na to ma jednak przede wszystkim fakt, że nie „spływa” ona z zalegającego powyżej cmentarza lecz wydobywa się z umiejscowionych głęboko w ziemi pokładów. Tak czy tak, aby nie prowokować niepotrzebnych zarzutów, możemy przyjąć, że korzystamy z niej bez jej spożywania. Natomiast modlitwa i prośby połączone z obmywaniem chorych miejsc są jak najbardziej na miejscu.
JC