ŚWIĘTA GÓRA POLANOWSKA

JEDNA Z TRZECH ŚWIĘTYCH GÓR POMORZA (obok Świętej Góry Rowokół koło Smołdzina i Świętej Góry Chełmskiej w Koszalinie)

Wizyta na Świętej Górze Polanowskiej jest jak znalezienie koszyka pełnego soczystych jabłek w fukcji jajek-niespodzianek. Znajdziemy tu: przepiękną naturę, ciszę, niesamowitą historię, cudowne źródełko, kościół z franciszkańską samotnią, kaszubskie koloryty, franciszkański zachwyt i ormiańskie akcenty.

W 1953 roku urzędowym zarządzeniem zmieniono poprzednią niemiecką nazwę HEILIGER BERG na nazwę ŚWIĘTA GÓRKA. Natomiast w styczniu 2020 roku ostatecznie ustalono nazwę na ŚWIĘTA GÓRA POLANOWSKA.

   Jak dotrzeć. Z Gdańska jest tu 167 kilometrów, z Koszalina 35, z Poznania 240 a z Bydgoszczy 180 kilometrów. Z Polanowa aby dotrzeć do pustelni trzeba pokonać około trzech kilometrów. Z  centrum  kierujemy się na Bobolice. Przy stacji benzynowej na niewielkim trawiastym trawniczku dostrzeżemy drewnianą figurę świętego Ottona z Bambergu. Zaraz za stacją opuszczamy ulicę Bobolicką i wjeżdżamy na prawo w ulicę Zacisze w kierunku na Cetuń. Lekko wznosi się i tak już pozostanie do samego końca. Mniej więcej w połowie drogi ulica ta wjedzie w las. Po chwili tuż przed mostkiem ujrzymy z lewej strony niewielki parking oraz wiaty ze stołami i ławami. Kawałeczek dalej wejście na drogę prowadzącą do pustelni. Zakaz wjazdu nie dotyczy mieszkańców pustelni, leśników ale także osób niepełnosprawnych. Leśna  utwardzona droga wciąż lekko się wspina, dojście do celu nie stanowi jednak problemu i ma charakter spacerowy. Drogę urozmaicają i wzbogacają stacje różańcowe oraz figura świętego Franciszka. Przed końcem drogi z lewej strony ujrzymy tablicę informującą o zejściu do cudownego źródełka. Na końcu dojścia niewielki parking oraz toaleta. Nad wejściem napis „Miłosierdzia drzwi otwórz nam Błogosławiona Bogurodzico”. Zanim dotrzemy do pustelni miniemy jeszcze polanę z przylegającą do niej, ale skrytą wśród drzew,  rozległą wiatą dla turystów oraz pielgrzymów, okazałą drewnianą dwu i półmetrowej wysokości rzeźbę pielgrzyma oraz cały szereg krzyży i głazów z napisami upamiętniającymi różne wydarzenia.

Jak można posmakować coś czego nie ma? Ale było! I zostało tam w powietrzu. Trzeba je głęboko zaciagnąć i dać sie ponieść. Dla jednych będzie to trochę jak wgłębianie się w baśnie Tysiąca i jednej nocy czy też w staroangielskie legendy o smokach. Ale to nie legendy. Wiemy z zapisów, że na Świętej Górze Polanowskiej stanął kościół. Z czasem rozrósł się i stał się kościołem sanktuaryjnym. Licznie i chętnie odwiedzanym. Tak licznie i chętnie, że stał się niezmiernie bogatym. W jego wyposażeniu znajdowało się 12 figur apostołów wykonanych ze złota i jak wieść niesie główne drzwi wejściowe kościoła również wykonane były ze złota. Dziś nie został z tego kościoła kamień na kamieniu. Jedyną oznaką jego tu bytności jest drewniana tablica z wypalonym symbolicznym rysunkiem kościoła na górze.

Historia tego miejsca rozpoczyna się wraz z misyjną działalnością świętego Ottona z Bambergu (1060-1139). Doskonale znał język polski. Dużo czasu spędził w Gnieźnie i w Płocku. W 1102 roku wbrew własnej woli wyświęcony na biskupa osiadł w Bambergu (północna Bawaria). Stamtąd odbył dwie długie podróże misyjne na tereny Pomorza Zachodniego. Skuteczne i bardzo owocne w nawrócenia. Za sprawą św. Ottona w XII wieku wystawiono tu na górze koło Polanowa drewnianą kaplicę. Na podstawie dokumentu z 1435 roku można powiedzieć, że tradycje pielgrzymowania tutaj w XIV wieku nie były zbyt powszechne. Rozwinęły się mocno w XV wieku. W XVI wieku pielgrzymki zaczęła zatrzymywać przytargana przez Prusaków reformacja. Trwały jeszcze do końca tego wieku ale presja protestanckiego Prusactwa sprawiła, że z początkiem XVII wieku przystąpiono do rozbiórki kościoła, która trwała kilkadziesiąt lat. Fakty te brzmią nieco sucho i żeby lepiej wczuć się w to jak się zachowywały te germańskie hordy warto wspomnieć to co się stało w odległym stąd o 400 kilometrów Wrocławiu po opanowaniu go przez Niemców. Ich wściekłość na katolicyzm skoncentrowała się głównie na materialnym dziedzictwie Piotra Włostowica jednego z włodarzy Wrocławia. Wybudował on we Wrocławiu kilka kościołów, swój zamek i mnóstwo innych obiektów. Łącznie bylo ich ponad siedemdziesiąt. Prusacy zburzyli wszystko. Zachował się tylko portal jednego z kościołów. Dzisiaj, przeniesiony, możemy go oglądać wprwiony w kościół św. Marii Magdaleny. To jednak Niemcom nie wystarczyło. Otworzyli grób Włostowica, wyciągnęli jego szczątki a czaszki używali do gry przypominającej dzisiejszą piłkę nożną. We Wrocławiu z owych 70 obiektów zostały tylko drzwi otoczone portalem. W Polanowie nie został kamień na kamieniu. Nie to jednak przeraża ale niewyobrażalne wręcz, trwające setki lat, barbarzyństwo protestanckiego Prusactwa.

ZACHODNI SKRAJ KASZUB. Święta Góra Polanowska to zachodnie Kaszuby stąd też twórcy wystroju tego miejsca zadbali aby nie zabrakło tam wyraźnych odniesień do wiary i kultury Kaszubów. Stacje Drogo Krzyżowej ozdobione są stylizowaną kaszubską ornamentyką. Na polanie przed kościołem znajdziemy głaz z wyrytą modlitwą (fragment psalmu 121-go) w języku kaszubskim. Natomiast obiekty kościoła i franciszkańskiej samotni architektonicznie również wyraźnie nawiązują do rozwiązań budownictwa kaszubskiego. Bywają tutaj także Msze Święte z kaszubską liturgią słowa.

CISZA I ZADUMA. Niech o tym opowiedzą napisy, które tu spotkamy.

CUDOWNE ŹRÓDEŁKO

Opowieść z tablicy przy cudownym źródełku o jego powstaniu: Dawno temu kiedy wrota kaplicy na Świętej Górze stały otworem w niewielkim miasteczku Polanowie, położonym u stóp owej góry, mieszkało młode małżeństwo z dziećmi. Choć byli biedni uchodzili za szczęśliwą rodzinę, gdyż miłość i pokój gościły w ich domu. Niestety nadeszły dla nich smutne dni - kobieta zachorowała. Jej stan wciąż się pogarszał, tracił siły, wprost niknęła w oczach. Nikt nie wiedział co jej jest i nikt nie umiał jej pomóc. Pewnej bezsennej nocy myślała, że nadchodzi kres jej dni. Żal jej było odchodzić z tego pięknego świata, jej serce rozdzierał niepokój o los ukochanego męża i dzieci. Zapłakała gorzko nad swą nieszczęsną dolą. Gdy znużona zapadła wreszcie w sen, jej oczom ukazał się widok przecudny. Ujrzała świetlistą postać Maryi Bramy Niebios. Najświętsza Panienka spoglądała na chorą kobietę z dobrocią i miłością a blask chway rozświetlił ciemność nocy. Głosem spokojnym i ciepłym rzekła: Napij się wody z czystego źródła, w które wpada pierwszy promień poranka, w które nigdy nie wpadło światlo księżyca, w którym nie był jeszcze żaden liść, z którego nie piło nigdy żadne zwierzę, nad które nie frunął jeszcze żaden ptak - wtedy wyzdrowiejesz.

Wypowiedziawszy te słowa Maryja znikła. Nie mogąc doczekać się ranka, kobieta zbudziła męża i pełna nadziei i wiary opowiedziała o tym niezwykłym spotkaniu. Nie umiała mu jednak wskazać, gdzie owo źródło ma się znajdować. Mąż, mimo wszystko, chwycił zaraz dzban na wodę i wyruszył w drogę. Dużo było źródeł w okolicy, ale żadne nie pasowało do opisu ajasnej Pani. Pytał ludzi, lecz nikt nie umiał mu pomóc. Z uporem szedł dalej. Aż w końcu zrezygnowany, z ciężkim sercem, postanowił wracać do domu. Strach o konajcą żonę trawił jego zbolałe serce. Szedł smutny, prosząc w modlitwie Matkę Bożą o pomoc. I tak jak zawsze Pocieszycielka Strapionych nie pozostawiła go w potrzebie kierując jego kroki na Świętą Górę. Otwarte wrota kaplicy wprostzapraszały do środka. Wyszedł z kaplicy z nadzieją w sercu i rozejrzał się dookoła. Na wschodzie niebo właśnie poczeło różowieć, gdy jego wzrok padł na bujną kępę trawy pośród szczerego piasku. W tym momencie z pobliskich drzew dał się słyszeć głos kruka, który brzmiał jak słowa: Grzeb! Grzeb! Ponieważ nie ze sobą żadnych narzędzi, gołymi rękoma zaczął odgarniać piasek i, o cudzie! w momencie, gdy słońce weszło, wytrysnął z ziemi strumień wody klarownej i czystej. A więc słowa Panny nad Pannami spełniły się! To ona zaprowadziła go do kaplicy na Świętej Górze, wlała w jego serce nadzieję i wskazała drogę do źródła!

Pełen niewypowiedzianego szczęścia napełnił dzban wodą i pośpieszył do swojej żony, która tak już opadła z sił, że w każdej chwili mogła odejść z tego świata. Z chwilą, gdy napiła się wody z cudownego źródełka, wróciły jej siły i wkrótce znów mogła jak dawniej krzątać się po domu. Miłość, radość i spokój zagościły w nim już na zawsze. Źródło na Świętej Górze Polanowskiej niosło pomoc potrzebującym przez kolejne setki lat. W świadectwach uzdrowień symptomatyczne były wzmianki o roli i miłości Maryi Bramy Niebios.

KOŚCIÓŁ I PUSTELNIA

W 2002 roku opiekę nad Świętą Górą Polanowską objęli franciszkanie konwentualni z Darłowa. Obiekty i główne założenia w tym kościół i pustelnia erygowane zostały w 2010 roku. Część stanowiąca pustelnię posiada wydzielony i ogrodzony placyk. W pustelni nie zainstalowano prądu a tym samym ani radia ani telewizji, ani internetu, ani lodówki, ani światła - tylko cisza, prostota i skupienie, dziewicze pękno i niczym nie zmącona modlitwa. Podkreśla to napis na bramie do pustel

FRANCISZKAŃSKI DUCH I WYSTRÓJ

JC