SZCZAŁB
Zadbana intymność spotkania z Matką.
Jak dotrzeć. Niewielka licząca zaledwie 220 mieszkańców wioska w gminie Krzywda, w powiecie Łukowskim. Z Warszawy jedziemy tu na południowy zachód 120, a z Lublina na północ 78 kilometrów. Jadąc drogą powiatową z Krzywdy do Adamowa po paru kilometrach skręcamy w lewo. Po dotarciu do wioski mamy kolejny skręt w lewo. Jedziemy około kilometra i zatrzymujemy się na parkingu przy kościele. Niewiele tu już zabudowań. Przed kościołem znajdziemy kierującą się na prawą stronę wąską wyasfaltowaną dróżkę. Prowadzi do kapliczki ze źródełkiem przez pola na skraj zalesienia. Kapliczka jest już widoczna spod kościoła.
Cudowne źródełko dla „łowców Maryjnej ciszy”. Czyste i zadbane miejsce. Wzruszające jest, że bardzo żywe. Pomimo, że w kościele nie kończyła się ani nie zaczynała msza piszący te słowa zastał przy kapliczce małżeństwo a udając się z powrotem minął kierującą się do kapliczki liczną rodzinę. Celem zjawienia się jednych i drugich było cudowne źródełko. To że jest tak żywo odwiedzane nie przeszkadza temu, że znajdujemy tu spokój i ciszę a właściwie „wyciszenie”. Jakże często przy Maryjnych źródełkach i miejscach Jej objawień spotykamy refleksję, że Jej ulubione miejsca znajdują się poza zgiełkiem, poutykane w jakimś oddaleniu. Tak jest i w Szczałbie. I za każdym razem oddalenie to staje się jakimś dodatkowym walorem i tego miejsca i tego co Ona chce nam przekazać. Nie staramy się tego przetłumaczyć na wypowiedziany język. Przenika nas to raczej, wciąga i buduje. Lubimy to i cenimy to sobie i chyba szukamy takich miejsc. W tym „wyciszeniu” lepiej i wyraźniej słychać co Maryja chce nam powiedzieć. I my sami siebie też lepiej słyszymy i rozumiemy a przy tym wszystkim bardzo dobrze się tam czujemy.
Co się stało w Szczałbie. To właściwie jedna historia niewidomej dziewczynki. Nie dokładano potem nowych. Od wieków już tak bardzo sprawa ta zauroczyła wszystkich, że cudowność miejsca i wody ze źródełka jest bezapelacyjna. Ponad dwieście lat temu Szczałb zamieszkiwał hrabia Wojciech Suchodolski z zoną Petronelą dwoma synami i czterema córkami. Hrabia Suchodolski poseł na sejm czteroletni i konfederat barski doprowadził majątek do rozkwitu. W licznych swoich dobrach wybudował młyn, gorzelnię, tartak i cegielnię. Ciesząca się szacunkiem i opływająca w dobrobyt rodzina nie potrafiła się z tego w pełni cieszyć z powodu córeczki Barbary, która od urodzenia była niewidoma. Nie szczędzili ani środków ani starań. Pomoc najwybitniejszych lekarzy była bezowocna i z czasem nadzieja na wyzdrowienie zgasła.
Małą Barbarą zajmowała się opiekunka. Często wychodziły na pobliskie łąki. Bawiły się tam a dziewczynka chłonęła niewidoczne dla niej doznania. Któregoś razu znużone zatrzymały się przy źródełku i niania przemyła małej twarz wodą. Mała zaczęła przecierać rączkami oczy jakby woda ją podrażniła i po chwili powiedziała „Nianiu, ja cię widzę”. Radość w domu hrabianki szybko zamieniła się w wdzięczność Bogu. Nieopodal źródełka w 1817 roku hrabia Suchodolski wybudował drewniany kościół. Gruszę która rosła przy źródełku kazał ściąć i wyciosać z niej krzyż, który ustawił w tym kościele. Stoi tam do dzisiaj. Miejsce w którym wypływało źródełko obudowano ocembrowiną. Od dwóch wieków ludzie czerpią tam wodę wierząc, że uzdrawia ona duszę i ciało. Każdego roku w majowy piątek (wydarzenie miało miejsce w piątek) odbywa się tutaj nabożeństwo odpustowe.
JC