SZCZYRK
BŁOGOSŁAWIONE GRZYBOBRANIE JULIANNY
Kiedyś zwano to miejsce „Przykrą kępką”. Dzisiaj przebiegający tędy niebieski szlak turystyczny nazywany jest na tym odcinku „Niebieskim szlakiem – maryjną ścieżką do nieba”. W 2017 roku mija 126 lat od „dziwnych” wydarzeń w Szczyrku na Górce.
Jak dotrzeć. Z Katowic drogą krajową nr 86 i nr 1 jedziemy do Bielska Białej przez 60 kilometrów. Bielsko Biała ponad 170 tysięczne miasto znajduje się bardzo blisko Szczyrku. Do pokonania mamy zaledwie 18 kilometrów. Najpierw drogą S1 a potem powiatową nr 942.
Kiedy droga nr 942 zbliżając się do Szczyrku wchodzi w zalesione stoki najpierw jako ulica Wiślańska a potem Beskidzka mamy doczynienia z niesamowitą metamorfozą krajobrazu. Dotychczasowe widoki śląskich aglomeracji przypieczętowane nieodległym Bielskiem Białym gwałtownie się ulatniają. Ostre, wysokie i zalesione stoki oraz charakter zabudowy Szczyrku przywołują zakopiańskie klimaty. Trzeba przyznać, że miasteczko jest zadbane i starannie te klimaty podkreśla. Spotkani starsi mieszkańcy twierdzą, że za ich życia Szczyrk zmienił się nie do poznania. W rzeczy samej stał się jedną z zimowych stolic. Narciarze i snowbordziści mają do dyspozycji ponad 30 tras zjazdowych, których łączna długość przekracza 40 kilometrów. Dwie z nich posiadają homologację i rekomendację FIS.
Skocznie i święty Jakub. Jadąc ulicą Beskidzką wkrótce z lewej strony dostrzeżemy kompleks skoczni narciarskich Skalite. Ich końcówka dochodzi właściwie się do ulicy, tak iż sprawiają wrażenie jakby specjalnie trzeba było je skracać. Po drugiej stronie ulicy, na równie pochyłym stoku, wśród drzew dostrzeżemy drewnianą bryłę kościoła św. Jakuba z 1800 roku. Przed świątynią sporych rozmiarów drewniana figura świętego Jakuba. Wydaje się jakby z zaciekawieniem święty obserwował skocznie ale bardziej prawdopodobne, że czeka na pielgrzymów aby ich zaprowadzić do cudownego źródełka na Górce. Tam w niszy obok źródełka odnajdziemy go znowuż. Ukazany w pozycji siedzącej jedną ręką trzyma kij wędrowca a drugą swój nieodłączny atrybut – muszlę. Postać z twarzą jakby zrelaksowaną zdaje się mówić: „No, w końcu dotarliście.”
Na drugiej muszli zawieszonej na figurze dostrzeżemy czerwony mieczo-krzyż. Tym znakiem oznaczona jest BESKIDZKA DROGA ŚW. JAKUBA. Na szlaku czerwony mieczo-krzyż umieszczony jest na niebieskim tle, natomiast zmiany kierunków wyznaczają żółte strzałki.
Beskidzką Drogę św. Jakuba, o długości 525 kilometrów, tworzy siedem samodzielnych odcinków. Prowadzą one z Litmanowej na Słowacji a kończą się w Ołomuńcu w Czechach. W Polsce przebiegają między innymi przez Nowy Sącz, Kalwarię Zebrzydowską, Wadowice i Szczyrk. W Ołomuńcu droga ta łączy się z innymi drogami aby w końcu dotrzeć do Santiago de Compostella.
Beskidzka Droga św. Jakuba funkcjonuje od 2011 roku. Powstała za sprawą kustosza sanktuarium św. Jakuba w Szczyrku oraz Bractwa św. Jakuba przy tymże sanktuarium. Tym samym droga ta włączyła się w sieć nowych i wydłużanych starych dróg w Polsce tworząc u nas ponad 1700 kilometrów oznakowanych odcinków Camino de Santiago.
Objawienia na grzybobraniu. W połowie lipca 1894 mała Julianna niemal każdego dnia zbierała grzyby na Przykrej Kępce. Miała wówczas 12 lat i była córką Filipa i Teresy Pezdów. Zamieszkiwali skromną chatę w dolnej części łąki na Przykrej Kępce. Ich domostwa już nie ma ale ścieżka prowadząca od chaty w dół do centrum Szczyrku istnieje do dzisiaj. Julianna zbierając grzyby zauważyła jakąś dziwną Panią, która kiwając palcem przywoływała ja do siebie. Miała niespotykanie ciemną twarz i ręce. Ubrana była dostojnie w poważne brązowe szaty. Wystraszona dziewczynka uciekła. Opowiedziała o tym znajomym sobie osobom i wyznała sprawę mamie. Zachodziła tam potem z siostrami ale tylko ona widziała Panią. Mama zabroniła jej tam chodzić. Potajemnie jednak z koleżanka Marysią wybrały się na Przykrą Kępkę. Juliana i Marysia obie wówczas widziały Panią i obie usłyszały Jej głos i słowa: „Nie bójcie się, dzieci, odmawiajcie moje Pozdrowienie”. Znajomi rodziny uznali, że może być to zjawa zmarłej niedawno bez sakramentów Barbóry, która niedaleko tego miejsca mieszkała.
Objawienie na buku 25 lipca 1894 roku w dniu odpustu św. Jakuba. Tego dnia duże rzesze wiernych zjawiło się w Szczyrku na odpust. Przybyli nie tylko z parafii ale i z bliższych i dalszych okolic. Pogłoski które do nich dotarły o tym co się dzieje na Przykrej Kępce sprawiły, że duża ich gromada udała się tam. Julianna już bez lęku zbliżyła się do Pani, którą tylko ona widziała. Usłyszała: „Podajcie mi szkaplerz z Częstochowy.” Kilka pierwszych szkaplerzy Matka Boża nie przyjęła. Cofała rękę a te upadały na ziemię. Dopiero nowy szkaplerz Szymona, wujka Julianny, zawisł na palcach Jej wyciągniętej ręki. Zebrany wokół tłum nie widząc Matki Bożej widział tylko zawieszony w powietrzu szkaplerz. Utwierdziło to ich przekonanie, że miejsce to jest wybrane przez Matkę Bożą. Szkaplerz wisiał tam jeszcze tak przez kilka dni.
Kolejne objawienia i rozwój kultu. Widzenia przez około tydzień ustały ale potem powtarzały się wielokrotnie. W międzyczasie buk otoczono niskim drewnianym płotkiem. Umieszczono też tam dwie latarnie, które bezustannie się paliły. Przez cały ten czas, dniami i nocami, przebywał tam tłum ludzi, którzy się modlili i śpiewali religijne pieśni. Prezentowana powyżej stara fotografia pochodzi z tego właśnie czasu. Pielgrzymi i pątnicy przebywali tutaj praktycznie bezustannie. Z całego regionu docierały mniej lub bardziej zorganizowane grupy. Odejściu jednej towarzyszyło zazwyczaj przybycie kolejnej. Pojawiły się też różne przedmioty kultu. Dla ich ochrony wierni uprosili pozwolenie na budowę kaplicy, którą zaczęto wznosić późną jesienią 1894 roku. Przed zimą była już praktycznie gotowa. Budowniczowie kaplicy byli świadkami jednego z ostatnich objawień jakich doznała Julianna. Po jednym z nich nieco zalękniona opowiedziała o widzeniu pięknego i dużego kościoła, który miał w tym miejscu kiedyś stanąć.
Represje. Ocena wydarzeń na Kapryśnej Górce miejscowego proboszcza była ostrożna a właściwie pełna rezerwy. Nie mógł on z oczywistych względów „zatwierdzić objawień” ale dzisiaj jego kategoryczny sprzeciw wydaje się być zbyt pochopny. Prawdziwe uciążliwości miały dopiero nadejść. Najpierw z końcem lipca zjawili się żandarmi z zakazem zbierania się na Przykrej Kępce. Rozbili lampy, zniszczyli płotek a korę buka porąbali szablami. Bali się go jednak ściąć. Zjawiali się wielokrotnie, szczególnie w niedziele. Przepędzanie pątników było jednak mało skuteczne. W miejsce jednych natychmiast pojawiali się inni. Pretekstem do tych działań było zagrożenie epidemią cholery. Ta jednak szerzyła się w odległej wschodniej części Galicji na Żywiecczyźnie natomiast nie zanotowano ani jednego przypadku. W połowie sierpnia Julianna i jej kuzynka zostały aresztowane. Najpierw miało miejsce brutalne najście żandarmów w domu. Wywieziono je do starostwa w Białej. Przez tydzień były przesłuchiwane. Na przemian zastraszano je i próbowano przekupić. Dziewczynki jednak niczego nie odwołały. Kolejny tydzień spędziły w szpitalu w Białej gdzie poddano je badaniom i wnikliwej obserwacji. Stwierdzono, że nie odbiegają od normy i pozwolono im wrócić do domu.
Jak dotrzeć na Górkę. Z ulicy Beskidzkiej, głównej i przelotowej przez Szczyrk, do sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski na Górce dotrzemy kierując się na prawo ulicami Turystyczną lub Wrzosową (przedtem trzeba jednak zjechać z Beskidzkiej w prawo na ul. Górską). Generalnie dobre oznakowanie kierunkowe do sanktuarium nie sprawia problemu z dotarciem na miejsce. Ostatni fragment trasy zalesioną ostro wspinającą się drogą jest bardzo atrakcyjny. Różnica wysokości sanktuarium i ulicy Beskidzkiej to ponad 170 metrów. Kiedy dotrzemy na miejsce nie wolno przerazić się brakiem miejsca lecz przejechać między kościołem a Salezjańskim Domem Młodzieżowym. Dotrzemy wówczas na parking z wiatami do odpoczynku. Z centrum Szczyrku dojdziemy tam również niebieskim szlakiem turystycznym prowadzącym na górę Klimczok oraz zielonym szlakiem spacerowym.
Źródełko. Widzące dziewczynki przekazały Matce Bożej prośbę Józefa Pezdy o jakiś znak, jakiś cud. Zapytała je: „Co wy chcecie dzieci?” One odpowiedziały: „Chcemy cudownej wody do uzdrowień.” Wówczas Matka Boża wskazała miejsce, w którym miało wytrysnąć. Józef Pilarz, któremu przyszło kopać miał duże wątpliwości ponieważ wskazane miejsce na zboczu było wyjątkowo suche ale już po trzecim wgłębieniu łopaty wytrysnęła woda. Tego samego dnia wieczorem Matka Boża ukazała się Juliannie. Uniosła się przed nią w obłoku i skierowała się do źródełka. Po drodze kazała śpiewać Anioł Pański. Przy źródełku zatrzymała się i nabrała ręką wody. Czyniąc znak krzyża pokropiła wodą zebranych. W drodze powrotnej do buka kazała śpiewać Godzinki. Cudowne źródełko oddalone jest od kapliczki z bukiem około stu metrów (około 80 metrów od prezbiterium kościoła). Prowadzi do niego wyłożona kostką i kamieniami alejka. Idziemy tam zboczem góry porośniętym bukami i świerkami. Na wprost alejki otwiera się grota lurdzka wypełniona kwiatami, migającymi zniczami i modlącymi się ludźmi. Z boku groty w niszy z lewej strony spogląda na nas św. Jakub. Z prawej strony groty schodki prowadzące do Salezjańskiego Domu Młodzieżowego a obok nich niewielka grota a właściwie głęboka nisza z wypływem cudownego źródełka.
Kapliczka z bukiem. Stoi z lewej strony kościoła. Niewielka z ażurowym frontem i bocznymi ścianami. Na kratach mnóstwo pozawieszanych różańców. Wybudowana została pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Umieszczony w niej fragment buka został w 1992 roku fachowo zakonserwowany (głównie przed kornikami). Kapliczka mieści jego „najważniejszy fragment” – odcinek z odgałęzieniem, na którym stała objawiająca się Pani. Śmierć buka nastąpiła w skutek faktu iż nagminnie zdrapywano z niego korę, która następnie kruszono i używano jako lekarstwa. Na tylnej ścianie kapliczki malowidło wraz z fragmentem buku tworzy ilustrację objawienia.
Uzdrowienia. Pierwsze znane nam uzdrowienie miało miejsce 20 września 1894 roku. Doznała jego Anna Chudziec z Bielska. Po niej była Julia Kapa z Białej. W kolejnych miesiącach 1894 roku kroniki mówią jeszcze o trzech przypadkach: czternastoletniej córki Julii i Michała Kapy z Białej, Marianny Gąsiorek z Rychwałdu oraz Szymona Porębskiego z Godziszki. I tak przez ponad sto dwadzieścia lat. Dobitnie świadczą o tym relacje i wpisy w Księdze Próśb i Łask oraz korespondencja przechowywana przez księży salezjanów, opiekunów sanktuarium na Górce. We wczesnych latach funkcjonowania Górki specyficzne było (nie licząc oczywiście ufnej modlitwy) korzystanie z wody ze źródełka w połączeniu z bukowym listkiem i kory z tegoż buka. Mielono je i spożywano z pokarmami.
Wzruszającą i całkiem niedawną historię uzdrowienia na Górce opowiedział piszącemu te słowa kustosz sanktuarium ksiądz Stanisław Oskwarek. Któregoś letniego dnia zauważył idącą alejką młodą zapłakaną kobietę. Pod pachą niosła dwie inwalidzkie kule. Jej obfite łzy spływały po twarzy, na której nie widać było ani bólu ani rozpaczy. Zaintrygowany ksiądz kustosz podszedł do niej i delikatnie zapytał cóż takiego się stało. Usłyszał, że jej nic, ale jej mama… Przywiozła mamę tutaj do źródełka z wielką nadzieją. Starsza pani ledwo już radziła sobie z chodzeniem nawet z pomocą kul. A tu. Niemal zaraz po napiciu się wody z cudownego źródełka zostawiła kule i żwawo ruszyła w powrotną drogę. Stała kawałek dalej obejmując jeden z rosnących tam buków. Kiedy podeszli do niej wydawała się tkwić w pomieszaniu szoku ze zdumieniem. Powiedziała: „Ale ja proszę księdza jestem niewierząca…”
Wielka ludowa symfonia pod batutą Matki Bożej. Świadomość religijna Julianny chociaż tkwiąca głęboko w miejscowej religijności była świadomością dziecka. Na początku objawień nie była nawet jeszcze u pierwszej komunii. Po pierwszym tygodniu objawień uznano, że jest to konieczne a zwłaszcza spowiedź i sakrament pokuty. Pozostałe dwie widzące dziewczynki były jeszcze młodsze. Przekaz Julianny z wielu widzeń i rozmów z Matką Bożą nie był też bezpośrednio weryfikowany przez odpowiednio przygotowanego kapłana. Jej słowa i relacje były jednak na bieżąco podchwytywane przez wciąż obecne tam tłumy. Powstał z tego niesamowity zapis. Zachowało się do dzisiaj mnóstwo wspomnień, kronik i zapisu wydarzeń i słów Matki Bożej w formie licznych pieśni. Wiele osób zapisywało to co widzieli jak i relacje innych osób. Jeden z najwartościowszych zapisów jest dziełem Jakuba Więzika. Kiedy rok po pierwszych objawieniach zamykał swój „Pamiętnik” opatrzył go na początku dopiskiem : „Ze strony zwierzchności gminy potwierdza się i poświadcza niniejszym podpisem, że to wszystko co w tej księdze zapisano jest prawdziwe”. Podpisy złożyli: wójt, zastępca wójta, trzech przysięgłych i szesnaście innych osób. Sięgając dzisiaj do tych wszystkich pieśni , zapisów wspomnień i kronik można w pewnym sensie przenieść się wstecz w czasie i wtopić się w zalegające Górkę tłumy pątników. Zdumiewające i budujące jest, że ludzie ci pomimo dziecięcego pośrednictwa trafnie i z dużym wyczuciem podejmowali słowa i życzenia Matki Bożej.
Przesłanie ze Szczyrkowskiej Górki – o modlitwie. Z wszystkich przekazów najwyraźniej wyłaniają się napomnienia i życzenia Matki Bożej dotyczące modlitwy. Szczyrkowska Pani według dziewczynek wyraziła się „Mówcie moje pozdrowienie”. W pieśniach ma to już postać bardziej sprecyzowaną „… Ażeby z nią rozmawiała; Różaniec śpiewać kazała.” Nie trudne było też odczytanie życzenia związanego ze szkaplerzem. Kilka widzeń związanych było z nim związanych. Pierwsze, ze szkaplerzem wiszącym w powietrzu, było jakby dostępne wszystkim zebranym. W ostatnim zjawiła się Matka Boża z własnym szkaplerzem, wyjątkowo ładnym. „Na jednej ręce trzymała / Dzieciątko Pana Jezusa. / W drugiej się szkaplerz porusza (…) Dużo piękniejszy był …”. W drodze do źródełka Matka Boża kazała śpiewać „Anioł Pański”. Wkrótce już wiosną następnego roku na Górce pojawił się dzwon – sygnaturka. Jego bicie rano, w południe i wieczór oznajmiał godziny tej modlitwy. Silna tradycja jej odmawiania pozostała tam do dzisiaj. Życzenie a właściwie nakaz Matki Bożej śpiewania Godzinek trafił wówczas na podatny grunt. Wierni, szczególnie na wsi, znali ich wszystkie zwrotki a ich śpiew rozlegał się z wielu chałup.
Jeden z czcicieli Matki Bożej z Górki wyraził się, że sama Jasnogórska Pani zjawiła się na misji w Szczyrku. Było to też dostrzegalne przez austriackie władze, przeciwne wiązaniu żywieckiej ziemi z jasnogórskim tronem. Stąd ich wściekła i alergiczna reakcja na szczyrkowskie objawienia. Już w pierwszym widzeniu Julianna relacjonowała, że Pani miała ciemną karnację twarzy i rąk. W późniejszych opisach Matka Boża zawsze miała krwawiącą ranę na policzku. W przekonaniu Julianny był to wynik zadrapania się o gałąź drzewa. Ale nie tylko opis Jej postaci nawiązuje do jasnogórskiego wizerunku. Sama Matka Boża wyraźnie podkreśla swoje częstochowskie pochodzenie. Prosi o podanie jej szkaplerza z Częstochowy. Kiedy mieszkańcy Ustronia przynieśli na Górkę obraz Matki Boskiej Częstochowskiej Julianna przytoczyła Jej słowa „Przyjmijcie ten obraz, bo on jest tego samego poczęcia co ja.” W pewnym momencie Matka Boża oznajmiła, że przez trzy kolejne dni się nie pojawi gdyż udaje się w tym czasie do Częstochowy. Jak się okazało trwał tam wówczas odpust. I wreszcie na pytanie tłumu przekazane przez Juliannę odpowiedziała: „Imię moje jest Maryja Częstochowska. Powiedzcie narodowi, niech imię moje wzywa pod wezwaniem Maryi Częstochowskiej.” Wygląda na to, że władze austriackie miały rację obawiając się objawień na Górce. Wyraźnie bowiem wyczuwalna jest troska Maryi o odrodzenie ducha narodowego i chyba to jest jednym z ważniejszych przesłań mających tam miejsce objawień.
Kościół i klasztor. Były życzeniami Matki Bożej, które wyrażała wielokrotnie. W dniu odkrycia źródełka Matka Boża powiedziała Juliannie: „Opowiedz to wszystkim ludziom, żeby mi na tym miejscu wybudowali klasztor, a tymczasem dosyć będzie kaplica.” Szczyrk, któremu wystarczała parafia z jej świątynią, nie był w stanie dźwignąć drugiej parafii. Tym bardziej, że jej centrum znajdowałoby się właściwie na odludziu, stąd życzenie Matki Bożej aby tu stanął klasztor prowadzony przez jakieś zgromadzenie zakonne miało swoje uzasadnienie w realiach tej miejscowości. Zrealizowanie tego polecenia Maryi przybrało więc formę starań o sprowadzenie zakonników. Udało się to po ponad czterdziestu latach. W 1938 roku została podpisana umowa z Towarzystwem Salezjańskim i gminą Szczyrk. Uregulowano nabycie potrzebnych gruntów i przekazanie kaplicy na Górce. Obecny kościół powstawał w latach 1948 – 1953. Kiedy go ukończono często widywano w jego pobliżu staruszkę z laską. Nie do końca jej się podobało to co widziała. Julianna, żyjąca jeszcze wówczas, 73letnia pani powtarzała, że w widzeniach było jeszcze ładniej a kościół miał trzy wieże. Kolejne 60 lat, które minęły od tego czasu, sprawiły jednak, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. Zaś ojcowie salezjanie dbają o praktykowanie wskazanych przez Maryję modlitw wśród miejscowych, wśród turystów i młodzieży, którą się opiekują w przyklasztornym Salezjańskim Domu Młodzieżowym.
JC