WIKTORYN

O WSPÓŁPRACY MATKI BOŻEJ I PIOTRA SKARGI

Wyjątkowo barwna postać Piotra Skargi zyskuje tu nowego kolorytu.

Jak dotrzeć. Do Ostrowca Świętokrzyskiego mamy 17 km, do Kielc 78 km, do Lublina 105 km a do Warszawy 175 km. Aby dotrzeć do źró­dełka, należy przejść, najlepiej pieszo, gruntową drogą od ostatnich zabudowań Wiktoryna. Wśród zieleni ujrzymy zadaszenie nad studzienką.

     Okoliczności wydarzeń w Wiktorynie w 1606 roku.  Trwał właśnie tzw. Rokosz Zebrzydowskiego. W praktyce była to najzwyklejsza  wojna domowa. Wojska zbuntowanego Zebrzydowskiego zapędziły wojska królewskie w leśne ostępy odcinając im dostęp do wody. Sytuacja była uciążliwa  dla ludzi ale rzeczywistym problemem był brak wody dla strudzonych koni, które jakby nie było, były podstawą militarnej siły królewskich wojsk. W tamtym czasie utrata koni przez wojsko całkowicie pozbawiała je wartości bojowej. Dramat pogłębiał się. Konie królewskiej armii zaczęły padać z pragnienia a wycieńczeni żołnierze nie mieli siły do podejmowania walki.

     Cud za pośrednictwem Piotra Skargi. Królowi Zygmuntowi III towarzyszył w oblężonym obozie w Wiktorynie 70-cio letni wówczas Piotr Skarga. Spowiednik, ulubiony kaznodzieja, przyjaciel i powiernik króla. Poruszał się po obozie wśród padających koni, osłabionych żołnierzy i modlił się do Boga coraz goręcej o ocalenie. W pewnym momencie ukazała mu się Matka Boża i wskazała miejsce, w którym znajduje się woda. Ksiądz Skarga nie namyślał się długo. Chwycił rylec i zaczął nim drążyć w ziemi dziurę. W ciągu zaledwie kilku minut w zagłębieniu pojawiła się woda. Po krótkim kopaniu z ziemi wypłynął czysty zdrój wody. Właściwie to nie wypłynął a wytrysnął. Woda nie tylko ugasiła pragnienie wojska i koni ale jak się później okazało wzmocniła ich. Bez problemu pokonali rokoszan. Studzienkę na cześć króla nazwano zygmuntowską chociaż de facto powinna nosić imię Skargi.

   Studzienka zdrowia – opis cudu w ujęciu Marleny Chmielewskiej z Ćmielowa:

       „Panie Boże, Ty jesteś łaskawy i miłosierny, wszechmogący i litościwy zarazem, ześlij więc, jeśli taka wola Twoja, choć odrobinę, choć łyk wody pokornym swym sługom  którzy jej potrzebują. Do jego modlitwy przyłączył się także król i dworzanie.
     I wtem stała się rzecz niesamowita. Nagle z ziemi wytrysnęło ogromne źródło wody. Niczym boska fontanna, rozprysło się wokół. Było tak wspaniałe, że wszystkim zaparło dech w piersiach. Miało w sobie coś niezwykłego, niepowtarzalnego. Ksiądz upadł na kolana i począł całować ziemię, dziękować Bogu za wysłuchanie modlitwy. Natomiast pozostali łapczywie pili, nie dowierzając szczęściu. Im dłużej i więcej pili ze źródła, tym bardziej upewniali się w przekonaniu, że są w coraz lepszym stanie. Ból ustąpił, czuli się jak nowonarodzeni. Mieli wrażenie, że nigdy nie było im tak dobrze, a wszelkie dolegliwości minęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tymczasem ludzie we wsi także zauważyli niespotykane zjawisko i czym prędzej popędzili
do lasu. Ciekawość zmusiła ich do skosztowania wody. Po wypiciu, dostali olśnienia.
Od razu uwierzyli, że nie jest to zwykły napój. Mógł on uzdrowić nawet człowieka
na krawędzi śmierci. Wszyscy zjawiali się, by na własnej skórze doświadczyć mocy
tego cudu. Przybywały zarówno matki z dziećmi, jak i starcy, którzy po wypiciu jednego łyku wody mogli znów cieszyć się pełnią sił. Każda choroba stała się uleczalna, Od tamtej pory głodni już nie łaknęli, chorzy wyzdrowieli, ślepi ujrzeli światło dnia,  a głusi usłyszeli śpiew ptaków. Każdy był szczęśliwy. Szczęśliwy, bo zdrowy, Troski ludzi zniknęły. Po pewnym czasie wykopano niewielką studzienkę - równie wspaniałą  Była ona swego rodzaju dawczynią życia. Nikomu nie zabrakło wody, ponieważ ciągle jej przybywało. Wiktoryn stał się głównym tematem rozmów, nawet ludzie z innych wsi udawali się tam, aby zaznać działania tej nadprzyrodzonej mocy.”

     Matka Boża po raz drugi i 400 lat uzdrawiania – po jakimś czasie dał o sobie znać właściciel działki, na której znajdowała się studzienka. Człowiek to był wyjątkowo podły i mściwy. Rozzłoszczony tłumami, które przybywając do studzienki zadeptywały jego uprawy, zasypał ją. Mężczyzna oślepł. A wraz z nim oślepła jego żona. Nieszczęśnicy przez kilka miesięcy nie wychodzili z domu. Był to również smutny czas dla wioski. Ludziom brakowało uzdrawiającej wody. Pewnej jednak nocy winowajcy we śnie ukazała się Matka Boża, która mu nakazała naprawić „błędy przeszłości”. Nie miał wątpliwości co miała na myśli. Wczesnym rankiem własnymi rękoma odgrzebał cudowne źródełko. Kiedy woda wróciła przemył nią oczy niemal natychmiast powrócił mu wzrok. Wkrótce wzrok odzyskała również jego żona.

    Woda. Ma cudowne właściwości leczenia dolegliwości oczu i żołądka. Leczy również rany, krosty i owrzodzenia. Ma też jakąś wyjątkową skuteczność podnoszenia kondycji i poprawy samopoczucia. Docierali do niej ludzie nie tylko z Wiktoryna i pobliskich wiosek ale również z odległych stron. Zawożono ją nawet do Lwowa. W latach 50-tych pojawił się na boku figury wyryty napis. Głosi on, że woda ze źródełka przywróciła autorowi inskrypcji wzrok. Bezpośrednio od mieszkańców usłyszymy też: „ Naszemu sąsiadowi lekarze nie dawali żadnych szans (…). Tymczasem dzięki wodzie ze studzienki żył jeszcze ponad 8 lat. Używał tylko jej zarówno do picia, jak i do mycia.  Dzięki niej wyleczył nawet jaskrę.”   Studzienka Zygmuntowska znajduje się z dala od głównych szlaków dlatego w dni powszednie rzadko można było tu kogoś spotkać natomiast w cieplejsze okresy w niedziele nierzadko zjawiały tu się pełne autobusy pielgrzymów i turystów. I tak jak przed wiekami tak i teraz liczą oni na cudowną moc wody tryskającej spod figury Matki Bożej.

 

     Woda dzisiaj.  Studnia zygmuntowska jeszcze paręnaście lat temu uchodziła za źródło niewyczerpalne, niewysychające. Jeszcze w 2009 roku jeden z lokalnych przewodników turystycznych pisał: „Ciekawym i niewytłumaczalnym zjawiskiem pozostaje fenomen niewysychania Studzienki Zygmuntowskiej. Bez względu na rozmiary suszy w cembrowinie zawsze znajduje się chłodna woda.

 Dzisiaj wody tam praktycznie nie ma. Pojawia się ale w sobie wiadomy sposób. Miejscowi mieszkańcy, najlepiej poinformowani, skłonni są już na stałe odpowiadać, że nie ma, bowiem jej pojawienia  się są na tyle rzadkie, że szkoda robić ludziom płynne nadzieje. Ostatni, praktycznie stały okres braku w niej wody wiążą oni z wyraźnie obserwowanym w okolicy spadkiem wód gruntowych.

 

     Refleksja nad niepojawiającą się w przewodnikach informacją. W tym samym 1606 roku, w którym widzimy cud w Wiktorynie, nieco wcześniej miały miejsce ciekawe wydarzenia w sejmie. W czasie obrad sejmu, w ostatniej chwili, nocą, Piotr Skarga zdołał przekonać króla i biskupów do odstąpienia od wcześniejszej zgody na uchwalenie przepisów wykonawczych do tzw. Konfederacji Warszawskiej. Dawała ona nadmierne przywileje innowiercom a szczególnie protestantom. Te obrady sejmu nazwane później „nocą jezuitów” skończyły się rozejściem sejmu bez uchwał i stały się przyczyną (jedną z wielu) wybuchu Rokoszu Zebrzydowskiego. Tym samym w obu wydarzeniach widzimy postać księdza Piotra Skargi niejako w roli głównej. Jego natchnioną Duchem Świętym mowę w sejmie i skuteczną pomoc i wstawiennictwo Matki Bożej w obozie w Wiktorynie. Aż się prosi o zwerbalizowanie tezy, że wydarzenia w sejmie i pod Wiktorynem to w sumie elementy Bożego planu, w którym Piotr Skarga jest jego wykonawcą. Tezę  taką wspomaga również spostrzeżenie o wyjątkowym, rzadko spotykanym u cudownych źródełek, aspekcie uzdrawiającej mocy wody. Gasiła pragnienie to oczywiste, posiadała silne aspekty zdrowotne oraz … potrafiła niemal momentalnie podnosić poziom kondycji fizycznej i siły witalne. Wojska królewskie bez problemu poradziły sobie z wojskami rokoszan.

JC