MORDARKA

SZCZYT WDZIĘCZNOŚCI

Przed kaplicą na szczycie Jaworza sporo ławek. Miejscowi mają tu swoje regularne msze święte ale więcej jest chyba tych okazjonalnych. (foto-jc)

Widok skromnej studzienki w Mordarce jest nieco mylący. Matka Boża Bolesna rezydująca przez ponad dwieście lat obok w kapliczce a potem przez ponad dwieście pięćdziesiąt lat w Limanowej bezustannie swoim wstawiennictwem dawała znaki obecności Boga Żywego. Ludzie mieszkający w tej pięknej okolicy, w wioskach, na zboczach i na szczytach noszą w sercach ogromną wdzięczność Bogu za wszystko. Także za dar wody z cudownego źródełka.

Jak dotrzeć. Cudowne źródełko w Mordarce /Limanowej usytuowane jest przy drodze gminnej łączącej Limanową z Nowym Sączem. Przebiega ona w tym miejscu niemal równolegle do drogi krajowej nr 98. Do Nowego Sącza jest stad 25 natomiast do Rabki 29 kilometrów. Kiedyś osobna wieś, obecnie Mordarka leży w granicach Limanowej. Źródełko leży przy ulicy Matki Boskiej Bolesnej. Biegnie tędy, a właściwie niedaleko stąd rozpoczyna się, główny szlak spacerowy przez miasto długości 11 kilometrów. (Oznaczony jest kwadratem 10x10 cm po przekątnej pomalowanym na kolory biały i czerwony).

   Kapliczki nie sposób przeoczyć nawet jadąc samochodem. Przylega ona do chodnika, w który wcina się pochylona lipa. To na niej przez wiele lat umieszczona była cudowne figura. Stare trzystuletnie drzewo, z zabezpieczonymi rozpęknięciami, jest dzisiaj pomnikiem przyrody.

   Studzienka ze źródełkiem. Znajduje się około trzydziestu metrów za kaplicą na lekkim stoku. Wystająca część studzienki  ocembrowana jest betonowym kręgiem. Głębiej zaś ocembrowanie wykonane jest z kamieni. Nad studzienką rodzaj kapliczki z wizerunkiem limanowskiej piety. Ocembrowanie jest od góry zamknięte z założoną kłódką. Źródełko podaje niewiele wody i bywa, że nie dla wszystkich chętnych starcza. Zamknięcie studzienki nie stwarza problemu z otrzymaniem wody, służy raczej zabezpieczeniu i utrzymaniu czystości. Klucze trzymane są w sąsiedniej posesji.

   Kaplica. W roku 1545 przywieziono z Węgier figurę i zawieszono ją na przydrożnej lipie we wsi Mordarka. Trafiła tu prawdopodobnie wskutek szalejącej wówczas na Węgrzech herezji kalwinizmu. Protestanci wyrzucali z kościołów i niszczyli wszelkie obrazy i figury. Umieszczona na lipie  doczekała się wybudowanej dla niej przez miejscową ludność drewnianej kaplicy, którą wkrótce zaczęto nazywać Kaplicą Łask. Obecna murowana z kamienia stoi w tym samym miejscu co poprzednia i pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku. Cudowne źródełko, które bije poniżej kaplicy pojawiło się w czasie wielkiej suszy. Wówczas okoliczni chłopi wraz z dziedzicami Mordarki modlili się przez dziewięć dni o pomoc i ratunek. Po tym czasie dziedziczka dworu ujrzała we śnie Matkę Bożą, która to właśnie miejsce wskazała i tam nakazała kopać.

W 1753 roku na polecenie krakowskiego biskupa Załuskiego słynąca cudami figura została przeniesiona do kościoła parafialnego w Limanowej. Stało się to skutkiem sporu między Kościołem a właścicielami dworu w Mordarce, którzy byli również właścicielami kaplicy. Okazało się, że figura, którą uratowano z obrazoburczych zapędów Węgierskich heretyków stanęła ponownie wobec podobnego zagrożenia ze strony właścicieli mordarskiego dworu, którzy przeszli na którąś z odmian protestantyzmu. O złośliwościach i skutkach tego opowiadają freski na ścianach kaplicy. Jeden z nich obrazuje historię ubogiej dziewczyny, która służyła we dworze. Okrutnie jej tam dokuczano jako wielkiej czcicielce Matki Bożej. Wysłana do źródełka po wodę potłukła dzban i okropnie bała się srogiej kary. Matka Boża kazała jej pozbierać wszystkie skorupki. Ku wielkiej radości dziewczyny dzban w cudowny sposób zrósł się. Drugi fresk opowiada o karze jaka spotkała niegodziwą heretyczkę, właścicielkę mordarskiego dworu. W czasie powodzi szalejąca woda wymyła i porwała trumnę z jej zwłokami.

Limanowska Pieta. Figura znajduje się obecnie, chroniona pancerną szybą w ołtarzu głównym limanowskiej bazyliki Matki Bożej Bolesnej. Koronował ją w 1966 roku arcybiskup Karol Wojtyłła, a po kradzieży koron, już jako Jan Paweł II rekoronował ją w 1983 roku na krakowskich błoniach. Rzeźba do naszych czasów dotrwała w dobrym stanie. Zawdzięcza to dbałości jaka wynikała z rozwiniętego kultu którym ją otaczano. Wykonana jest z jednolitego kawałka lipowego drewna. Polichromowana a na odwrocie wydłutowana. Jej wysokość dochodzi 90 centymetrów (a z koroną prawie metra). Jest dziełem anonimowego artysty i wykonana została w drugiej połowie czternastego wieku. Przedstawia siedzącą na ławie Maryję trzymającą w ramionach martwe ciało Boskiego Syna.

Stylistycznie rzeźba określana jest jako Pieta-Radosna a także na w pół ludowa. Ciało Chrystusa w ramionach Maryi jest proporcjonalnie pomniejszone. Świadczy to swoistym geniuszu artysty, który zastosował tutaj podobną metodę artystycznej ekspresji jak twórca najsłynniejszej Piety Michał Anioł.

 Bazylika w Limanowej. Po przeniesieniu figury do kościoła w Limanowej kult Matki Bożej  Bolesnej znacznie wzrósł ożywiony szeregiem dostarczanych łask. Znaczącym i ciekawym epizodem stały się wydarzenia z 1914 roku. Dopiero co wybudowany kościół w Limanowej stał się celem artylerii. Ostrzał był długi ciężki, wszystkie jednak pociski omijały świątynię. Kroniki kościelne zanotowały brak najmniejszego draśnięcia. Żołnierze którzy dokonywali ostrzału opowiadali potem mieszkańcom, że widzieli „Panią we mgle”, która im zasłaniała kościół. W limanowskich domach wskazywali na obrazy Matki Bożej Limanowskiej mówiąc „Nie bójcie się – Ta Pani was obroni”. W 1991 roku w dwusetną rocznicę Konstytucji 3-go Maja Jan Paweł II nadał kościołowi godność  bazyliki mniejszej.

   Łaski i uzdrowienia. Za przyczyną Matki Bolesnej Limanowskiej ludzie doświadczają niemal strumienia łask. Świadczą o tym liczne wpisy do Księgi Łask. Tylko w ostatnich dwudziestu latach znalazło się tam ponad 800 podziękowań. Głównie są to wpisy dziękczynne za otrzymane zdrowie. Najbardziej znaną, rozpowszechnioną przez miesięcznik „Cuda i  Łaski Boże” jest historia pana  Andrzeja Stanisza z Limanowej. Wraz z trzema kolegami trafił w 1979 roku do szpitala garnizonowego w Elblągu. Pracowali wówczas przy radarach w jednostce lotniczej, gdzie odbywali służbę wojskową. Dolegliwości pojawiły się nagle i niemalże z godziny na godzinę było coraz gorzej. U wszystkich obustronne porażenie nerwów wzrokowych sprawiło, że właściwie nic już nie widzieli. W Elblągu nie umiano sobie z chorobą poradzić. Całą czwórkę przewieziono do Centralnej Kliniki Wojskowej w Warszawie. Pan Andrzej poruszał się odliczając kroki a w szpitalu nie dawano mu nadziei  na poprawę. Rodzina dopytując się o rokowania usłyszała, że takie przypadki kończą się z reguły całkowitą ślepotą. Przybyły z Limanowej do Warszawy ojciec  przywiózł mu wodę z cudownego źródełka w Mordarce. Pan Andrzej wspomina: „    - Dając mi butelkę do ręki powiedział, że właśnie w tej chwili przed cudowną figurą Matki Bożej Bolesnej w kościele w Limanowej odprawiana jest Msza św. w mojej intencji i że o moje uzdrowienie modli się cała rodzina.” Pan Andrzej podjął nową „kurację”. Regularnie przemywał oczy wodą z cudownego źródełka i modlił się bezustannie wszystkimi znanymi sobie modlitwami. Po kilku dniach ból nieco zelżał ale pojawiło się dokuczliwe i silne rwanie i mrowienie i towarzyszące im swędzenie. Jeden z lekarzy uznał, że są to typowe objawy postępującej choroby, i że wkrótce pan Andrzej nie będzie sią mógł samodzielnie poruszać. Wzmogło to jednak jeszcze bardziej jego modlitewną żarliwość.  Młodzi żołnierze dzień w dzień karmieni byli garścią leków i otrzymywali po osiem zastrzyków. Kontynuujący wodno-modlitewną kurację pan Andrzej powoli zaczął odzyskiwać wzrok. Zaproponował wówczas swoją „metodę” kolegom. Ci jednak w przykry sposób odrzucili propozycję i wyśmiali go. Kiedy poprawa stała się bardzo wyraźna odważył się opowiedzieć o całej sprawie ordynatorowi.  Opuszczając Warszawę pozostawił w szpitalu kolegów. Odwiedzał ich potem i widział mizerne u nich skutki  prowadzonego leczenia. Ordynator zaś zainteresował się źródełkiem. Odwiedził pana Andrzeja w Limanowej. Rozmawiając z rodziną stwierdził, że samo leczenie nie przyczyniło się do powrotu do zdrowia, i że musiał zadziałać jakiś inny czynnik. W Limanowej pojawiać się zaczęli jego pacjenci, których wysyłał do Kaplicy Łask z cudownym źródełkiem.

   Krina pełna Boga i piękna. Specyfiką okolic Limanowej jest to, że mieszkający tutaj ludzie nie potrzebują dowodów i medycznej dokumentacji doznawanych łask. Jeśli przyjezdni lub turyści mają tutaj krewnych lub przyjaciół to bez problemu zostaną im wskazane „chodzące” dowody. A już na pewno w większości rodzin można usłyszeć o dobroczynnych skutkach wstawiennictwa  Matki Bożej Bolesnej z Limanowej i jej cudownej wody. Objeżdżając wszystkie okoliczne wioski  i wzgórza usłyszymy przeróżne świadectwa. Zostanie nam to opowiedziane  i … pokazane.  I ciocie i babcie i biegające uzdrowione dzieci.  I nie ma tutaj problemu z demonizowaniem wody z cudownego źródełka z Mordarki. Ma być zażywana z wiarą. Żyć trzeba w rytmie jaki wynika z Bożej Woli i Bożych nakazów. Znaki obecności Boga Żywego są dla tych ludzi oczywiste. W rezultacie kraina ta objęta diecezją tarnowską bardzo się przyczynia do tego, że tarnowskie seminarium rokrocznie bije krajowe i światowe rekordy ilości młodych ludzi kierujących swe kroki do kapłaństwa.

   Pasmo Łososińskie i  góra Jaworze.  Przepływająca przez Limanową rzeczka Mordarka,  zanim wpłynie do Dunajca, od południowej strony towarzyszy Pasmu Łososińskiemu Beskidu Wyspowego. Główna grań tego pasma  jest dosyć płaska a jej szczyty niewiele się wznoszą ponad główny grzbiet. Porośnięte są bukowymi i jodłowymi lasami. W niektórych miejscach odsłaniają się polany. Miejscami dosyć wysoko podchodzą pola uprawne i zabudowania. Z Limanowej niebieski szlak turystyczny kieruje się na północ, wchodzi na grań pasma, skręca w prawo  i prowadzi nas nią do najwyższego szczytu pasma Góry Jaworze. Potężna wieża widokowa z powodu ochrony przyrody w szczytowych partiach góry umiejscowiona jest nieco poniżej szczytu. Wznosi się jednak powyżej koron rosnących wokół drzew. Podziwiać tam można panoramę Beskidu Wyspowego, Pogórze Rożnowskie i Ciężkowickie, Zalew Rożnowski, Beskid Sądecki i Tatry. Wieczorem światła okolicznych wiosek i Starego Sącza a rankiem urzekające morze mgieł. Widoki te dostępne są właściwie bez wchodzenia na wieżę. U jej stóp wybudowano solidną drewnianą wiatę z ławkami i miejscem na ognisko. Sprzyja ona turystom w czasie niepogody oraz zaprasza do zatrzymania się tam na dłużej. Można tutaj dojechać samochodem z leżącej u stóp gór wioski Męcina. Droga początkowo asfaltowa przechodzi z czasem w wyłożoną kamieniami aby następnie w zalesionej części zamienić się w gruntową. Natkniemy siętam na rozjazdy, nie ma natomiast oznaczeń kierunkowych. Wskazane jest też aby raczej nie wjeżdżać delikatniejszymi samochodami. Droga ta pełni funkcję dojazdu do miejscowych gospodarstw.

Jedna z tych dróg prowadzi na polanę z wieżą widokową. Lekko niżej u krańca polany natkniemy się na gospodarstwo pani Olchawiny i jej męża. Przybyli tutaj wiele lat temu i zajmują się hodowlą krów i owiec.

   Szczyt wdzięczności na szczycie Jaworza. Rozległa polana po opuszczeniu zalesionej części wjazdu na szczyt to właściwie niezadrzewiona część grzbietu.  Droga podprowadza nas do niewielkiej kaplicy, gdzie rozchodzi się. Lekko w dół do gospodarstwa pani Olchawiny i lekko w górę do wieży widokowej. Nowa kaplica jest niewielkich rozmiarów. Mieści jednak stół mogący pełnić rolę ołtarza, klęczniki i trochę krzeseł. Na podłodze kafle a na suficie boazeria. Sporo obrazów i kwiatów, sztucznych i naturalnych. Od strony zbocza niewielka przybudówka. W środku jakby wymalowana na niebiesko grota z ponaklejanymi na ściany i sufit srebrnymi gwiazdami. Figura Matki Bożej ze złożonymi do modlitwy rękoma  a pod nią obraz z figurą Matki Bolesnej z Limanowej. Kilka mniejszych figurek i dużo kwiatów. Dwa krzesła i dwa klęczniki. Modlą się na nich, mieszkający sto metrów dalej,  fundatorzy kaplicy – pani Olchawina z mężem. Wystawiona kaplica jest wyrazem wdzięczności Matce Bożej i miejscem, gdzie tę wdzięczność bezustannie modlitwą wyrażają. Wdzięczność za podtrzymywanie zdrowia i przywracanie do zdrowia dzieci. Córka ich przeszła kilkanaście ciężkich operacji kręgosłupa i w związku nowotworem. Wciąż walczy z chorobą ale niedawno szczęśliwie wyszła za mąż i wciąż jest radością swoich rodziców. Syn z kolei  wyszedł w pełni zdrowy z choroby nowotworowej, która przerzutami zajęła już płuca i wątrobę. Rodzice nie unikali twardej i uciążliwej walki o zdrowie dzieci w szpitalach. Nie mają jednak żadnych wątpliwości, że woda z cudownego źródełka w Mordarce podawana z niezachwianą wiarą we wstawienniczą moc Matki Bożej Bolesnej z Limanowej uczyniła te wszystkie operacje i kuracje skutecznymi.  Ich silna wiara nie zawęża się tylko do kwestii uzdrowień. Wyznacza ona cały rytm ich życia i pracy, postrzegania świata i relacji z ludźmi. Kapliczka na szczycie Jaworza stała się jednym  z ulubionych miejsc relaksu tarnowskich biskupów. Ale nie tylko dlatego, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Polsce. Podobnie jak miejscowe duchowieństwo lubią konfrontować swoje przemyślenia i decyzje w atmosferze prostej i twardej wiary mieszkających tu ludzi. Nie bez znaczenia są też pewnie kulinarne specjały pani Olchawiny i jej nie dopuszczająca oporu gościnność.

 Zadziwiający odpust. Rozpoczyna się w połowie września i trwa od niedzieli do niedzieli. Każdego dnia wędrują do Limanowej do Matki Bożej Bolesnej poszczególne wioski, grupy zawodowe organizacje i szkoły. Każdego dnia mają sumę odpustową. W niedzielę po 22 września program „Wielkiego Odpustu Maryjnego” obejmuje zawsze procesje do kaplicy w Mordarce,  do miejsca  gdzie Matka Boża Limanowska  rozpoczęła swoje królowanie, i które obdarzyła swoim cudownym źródełkiem. Procesja ta jest wyjątkowo liczna. Zjawiają się też delegacje i wierni z sąsiednich powiatów. W wielotysięcznym tłumie idą też uzdrowieni i obdarzeni łaskami, miejscowi i przybyli na ten odpust z całego kraju.

JC