RYCHTAL

PODRÓŻ W CIENIU DRAMATU

Trochę zamętu z nazwami.  Źródełko Krzyżownikach  znajdujemy również w materiałach i informacjach, które będą nas kierować do sąsiedniej wsi gminnej Rychtal a także do wioski o nazwie Zgorzelec  (tam opisy mówią o kapliczce i źródełku w Zgorzelcu na polu pod Krzyżownikami). Ponieważ jednak obsługę duszpasterską kapliczki prowadzi parafia w Krzyżownikach, która jest również w posiadaniu relikwii świętej Jadwigi Śląskiej,  przyjąć można, że do tej wioski tak kapliczkę jak i cudowne źródełko należy przypisać. Niemniej z uwagi na fakt, że w kościele w Rychtalu również znajdziemy relikwie św. Jadwigi to możemy przyjąć, że jej cudowne źródełko i kapliczka patronują na pewno całej okolicy a także, że wszyscy okoliczni mieszkańcy chętnie się do tego patronatu przyznają. Czemu  w sumie nie należy się dziwić.

             (Szlak cudownych źródełek św. Jadwigi Śląskiej obejmuje jeszcze sześć lokalizacji: Trzebnica, Boszkowo, Mnichowice, Lądek Zdrój, Rychtal i Rzymówka. Do Rzymówki dołączony jest materiał wprowadzający do postaci św. Jadwigi Śląskiej.)       

     Jak dotrzeć. Z Wrocławia przez Oleśnicę mamy do przejechania niecałe 80 kilometrów. Z Łodzi przez zduńską Wolę i Kępno trzeba jechać około 156 kilometrów natomiast z Katowic przez Gliwice i Kluczbork około 166 kilometrów. Jadąc z Krzyżownik drogami powiatowymi na północ po około 18 kilometrach dotrzemy do Mnichowic z innym cudownym źródełkiem i kapliczką św. Jadwigi Śląskiej.

    Z Rychtala, mniej więcej w połowie miejscowości, odchodzi droga na wschód do Krzyżownik. Tam kierujemy się z kolei na północ .

   Kapliczka św. Jadwigi stoi w bardzo malowniczym miejscu. Pochodzi z XIX wieku. Niewysoka, kolumnowa  ale na tyle szeroka, że mieści zamykaną wnękę jakby gablotę z figurą świętej. W pobliżu nieodległego źródełka leży spory kamień z odciskiem jej stopy. 

   Co tam się stało przed ośmioma wiekami. Rzecz miała miejsce w 1229 roku.  Podobnie jak w odległym około 18 kilometrów Mnichowie Jadwiga zatrzymała się tutaj na odpoczynek. Wypełniona modlitwami pielgrzymka była długa i ciężka Naszło ją ogromne i dokuczliwe pragnienie ale towarzyszący jej orszak nigdzie w pobliżu nie znalazł  świeżej wody. Wówczas z ziemi wytrysnęło cudowne źródełko z kryształowo czystą wodą. Jadwiga i cały orszak ugasili pragnienie a dziękując Bogu święta postawiła nogę na kamieniu. Ślad jej stopy odcisnął się na nim. Zarówno cudowne źródełko jak i ślad na kamieniu do dzisiaj istnieją upamiętniając to wydarzenie. Według legend kamień z czasem urósł ale ślad świętej na nim pozostał.

   Uzdrawiająca woda. Woda ze źródełka nabrała mocy uzdrawiającej.  Pomocna jest przede wszystkim w dolegliwościach i chorobach oczu. Mocno utrwaliło się w pamięci podanie o powracającym przed wielu laty z wojny żołnierzu. Długie lata wojaczki uczyniły go niewidomym. Doprowadzono go do źródełka, gdzie zatrzymał  się aby odpocząć. Napił się wody i przemył nią twarz. Przejrzenie przyszło niemal natychmiast. Od tamtego czasu po dziś dzień wiara w uzdrowicielską moc wody ze źródełka nie ustała. Do dzisiaj zjawiają się tu chorzy. Wiara ta łączy mieszkańców Zgorzelca, Krzyżownik, Rychtala  i wielu innych miejscowości. Zjawiają się oni tutaj w czerwcu i 15 października w dniu święta  Jadwigi. Wędrują do kapliczki pieszo pokonując rozległe pola i odmawiając różaniec. W obecności relikwii świętej Jadwigi odprawiane są tam nabożeństwa.

     Inna wersja legendy koncentruje się na specyficznym sposobie wędrowania świętej Jadwigi po naszej ziemi i potrzebie dostępu do wody. Towarzyszyły jej i zwierzęta ale przede wszystkim rodzaj polowego szpitalika. W czasie każdej podróży oprócz zwyczajowej świty  towarzyszył jej ten szpitalik. Podczas podróży zbierała do niego chorych i sama się nimi opiekowała. Na wszelkie sposoby walczyła z nędzą, niesprawiedliwością i głodem oraz bólem i chorobami. Wraz z księciem Henrykiem Brodatym zakładali domy opieki i szpitale. Cudowne źródełko, które pojawiło się tu w Krzyżanowicach i w wielu innych miejscach nie było tylko darem dla spragnionej pobożnej księżnej. Ona potrzebowała zdrowej wody i miłosierdzia Bożego dla swoich podopiecznych.

   Rok 1229 – podróż w cieniu dramatu.  Księżna wspierała Henryka Brodatego nie tylko radą ale i czynną pomocą. W Krzyżownikach widzimy ją w drodze na Mazowsze do Płocka. Zawiłości polityki i spór związany z władaniem nad Małopolską sprawiły, że książę został uwięziony przez Konrada Mazowieckiego. Nie zgodziła się na zorganizowanie wyprawy wojennej dla odbicia męża z niewoli. Wybrała się w drogę aby uratować go bez rozlewu krwi. Możemy się domyślać, że atmosfera wyprawy nie należała do najprzyjemniejszych. Jak zawsze jednak dominowała w drodze modlitwa i uczynki miłosierdzia. Konrad Mazowiecki spodziewał się wszystkiego ale nie tego, że mu Jadwiga padnie do nóg. Widok klęczącej przed nim kobiety sprawił na nim piorunujące niemal wrażenie i natychmiast uwolnił Henryka Brodatego. Ten wyczyn świętej Jadwigi  przypieczętował jej miano patronki scalania i pojednania.

   Rozwiane niedowierzanie. Pierwszym śladem są maltańskie krzyże przy gablotce z relikwiarzem. Okazuje się, że w swoim czasie parafia w Rychtalu była prowadzona przez Joannitów. Zakon szpitalników był w tej części Polski dobrze znany i ustosunkowany. W Rychtalu prowadzili również ochronkę. Joannici  w roku 1751 ( kiedy to relikwie trafiły do Rychtala) korzystając ze swoich powiązań mogli je sprowadzić. Możliwe też, że przyczynili się do tego hierarchowie wrocławskiego biskupstwa. Ich pałac mieszczący się w Skoroszowie odległy jest od Rychtala zaledwie o dwa kilometry.  Najważniejszy dowód kryje się  ukryty w podstawie relikwiarza. Dokument ów w tłumaczeniu brzmi: „Bernardyn de Cianis, patrycjusz sieneński, z Bożej i Stolicy Apostolskiej łaski biskup Montis, Najjaśniejszego i Najświętszego Pana naszego prałat domowy, przyboczny samego Papieża, komes palatyński,  bezpośrednio podległy opactwu św. Antymiusza i tejże Świętej Stolicy. (…) Wszystkim i każdemu z osobna, którzy będą mieli wgląd w nasz niniejszy dokument podajemy bez żadnej wątpliwości i poświadczamy, że po okazaniu nam licznych świętych relikwii, uznaliśmy je za wydobyte z wiarygodnych miejsc, oraz potwierdzone przez dokument urzędowy i zabezpieczone pieczęcią. Z nich mianowicie pochodzącą i wyjętą ze czcią cząstkę z kości św. Jana Chrzciciela, umieszczoną w małej puszce srebrnej o owalnym kształcie, zabezpieczonej podwójnym szkłem kryształowym i oplecionej czerwoną wstęgą jedwabną, z odciśniętą w czerwonym wosku hiszpańskim nasza pieczęcią, dla poświadczenia jej autentyczności, dla większej chwały Boga i czci Jego świętych ofiarowaliśmy oraz przekazaliśmy w darze, aby inni mogli ową świętą relikwię otrzymać i w dowolnym kościele, oratorium czy kaplicy była wystawiona oraz złożona w celu oddawania publicznej czci przez wiernych. (…) Dla nadania wiarygodności powyższym ustaleniom poleciliśmy wystawić niniejszy dokument podpisany przez nas własnoręcznie oraz zaopatrzony w naszą pieczęć. Dane w naszym pałacu biskupim dnia 10 lutego roku 1750.     Bernardyn biskup”   Oraz dodatek dopisany odręcznie rok później:  „Okazane nam cząstki z kości św. Jana Chrzciciela, dokładnie obejrzane i zbadane, wedle tego jak obecny dokument urzędowy stanowi, zostają uznane za odnalezione i można je wystawiać do publicznej czci przez wiernych. We Wrocławiu, z Urzędu Wikariatu Generalnego ds. Duchownych ,  dnia 5 lutego 1751.”

      Znane są nam dzieje szczątków św. Jana Chrzciciela. Ciało św. Jana przejęli jego uczniowie i pochowali w Samarii. Nie ulegało ono rozkładowi. Święty Łukasz Ewangelista  prosił aby pozwolili mu  przenieść ciało do Antiochii. Odmówiono mu ale pozwolono w końcu zabrać prawą rękę, tę która chrzciła Pana Jezusa. (Znane są również zawiłe drogi pozostałych części ciała świętego Jana Chrzciciela. )  Ręka była w Antiochii przechowywana z wielkim pietyzmem i przyczyniła się do wielu cudów. W VII wieku Syrię opanowali muzułmanie. Bizantyjscy cesarze długo i bezskutecznie starali się o odzyskanie relikwii. W końcu jeden z mnichów wykradł ją.  Z wielką ceremonialną pompą została powitana w Konstantynopolu. Później od ręki odjęto dwa palce. Jeden z nich trafił w ręce świętego Sawy w związku z uroczystościami i ogłoszeniem samodzielności Cerkwi Serbskiej. Po latach palec ten trafił do papieża Piusa XI  a ten przekazał go kościołowi w Sienie we Włoszech.  Z tego właśnie kościoła pochodzi przechowywany z pietyzmem w Rychtalu dokument.  Niedowierzanie w autentyczność relikwii jest często słusznie osadzone w nadużyciach jakie szczególnie w średniowieczu miały miejsce.  Dosyć wcześnie też Kościół musiał zadbać o należyte poświadczanie ich autentyczności. W przypadku św. Jana Chrzciciela do dokumentów dokłada się precyzyjna znajomość „dróg” jego relikwii. Pozwala to odrzucić wszelkie wątpliwości i niedowierzanie oraz z pełną ufnością pogłębić się przy ołtarzu w modlitwie. Razem z Panem Jezusem w tabernakulum  i św. Janem Chrzcicielem w jego relikwii.

JC