SIETESZ

TĘTNIĄCA WODA

Wokół kapliczki i cudownego źródełka w zasięgu wzroku tylko pola, łąki i sady. (foto-jc) 

     Przy źródełku ujmująca cisza i chociaż znajduje się prawie w wiosce nie widać stąd żadnych zabudowań. Asfaltowa dróżka dojazdowa do kapliczki ze źródełkiem jest wyraźnym sygnałem dbałości o to miejsce i potrzeby docierania tutaj.

   Jak dotrzeć. Z Rzeszowa jedziemy drogą krajową nr 4 do Łańcuta. Tam zjeżdżamy na prawo w drogę wojewódzką nr 881 w kierunku na Kańczugę. Po 13 kilometrach znajdziemy się w Sieteszy. Przejeżdżając prze zwieś z prawej strony na lekkim  wzniesieniu ujrzymy kościół parafialny pw. św. Antoniego. Jadąc dalej dojedziemy do rozjazdu na lewo do Kańczugi i prawie na prosto dalej przez wieś. Jedziemy przez wieś zwalniając żeby nie przegapić niewielkiej tabliczki kierunkowej do źródełka. Jest ona umieszczona z prawej strony jezdni, skręcamy natomiast w lewo między zabudowaniami gospodarskimi. Dobrze utrzymana asfaltowa droga prowadzi nas przez pola do kapliczki ze źródełkiem. Jest to jej jedyny cel. Nieco więcej jak kilometr od zjazdu kończy się niewielkim również wyasfaltowanym parkingiem.  Wokół nie widać żadnych zabudowań. Na lekko „falującym” terenie tylko pola, łąki i sady. Parking przylega do niewielkiego strumyka. Za nim obudowane źródełko i nieco wyżej kapliczka św. Antoniego.

   Legenda o św. Antonim. Według niej  źródełko powstało i nabrało mocy za przyczyną św. Antoniego, który odbył tu kiedyś jedną ze swoich wędrówek. Tymi właśnie łąkami miał wędrować a kiedy poczuł się spragniony przysiadł na kamieniu. Uderzył laską  a z ziemi wytrysnęła woda. Władze kościelne są raczej skłonne przyjąć wersję, że stało się to za sprawą jakiegoś świątobliwego franciszkanina, następcy św. Antoniego, który tędy kiedyś wędrował. Zwolennicy legendy o św. Antonim przywołują często w tej dyskusji fakt, iż święty Antoni odbywał niejednokrotnie podróże np. bilokując  (czyli będąc jednocześnie w dwóch miejscach na raz) i że dla niego zajrzeć tutaj w sobie wiadomych celach nie było żadnym problemem. Legenda ta podjęta została również w wystroju parafialnego kościoła. Na bocznej ścianie przy ołtarzu widać duży fresk ze świętym Antonim a w tle kapliczkę nad źródełkiem (tę współczesną).  Jak by nie było św. Antoni cieszy się tutaj wyjątkowym kultem i chyba nie tylko jako patron parafii, do której w 1998 roku sprowadzono relikwie Świętego. W każdy wtorek odprawiana jest Nowenna ku jego czci a w miesiącach letnich, w każdy pierwszy wtorek miesiąca  celebrowana jest Msza święta przy źródełku św. Antoniego.

   Źródełko zaczęło się domagać uznania jego cudowności. Wydarzenia te miały miejsce ponad 100 lat temu. Źródełko do tej pory było niedoceniane, jakby zapomniane i nikt się nim nie zajmował. Na dobrą sprawę była to sadzawka, do której zaglądały tylko krowy aby się tam napić. Jeden z zamożniejszych gospodarzy w Sieteszy postanowił zasypać tę sadzawkę ziemią. Osobiście sypał ziemię a jego syn ją udeptywał. Nocą syna napadły straszne boleści nóg. Ojciec z kolei cierpiał na boleści wszystkich wnętrzności. Syn miał jednak sen, w którym głos oznajmił mu, że sadzawkę należy odsypać i oczyścić. Ponieważ sami w boleściach nie mogli tego uczynić z pomocą przyszli im sąsiedzi. Pośpiesznie odwalali ziemię a kiedy praca ta była już na ukończeniu boleści i ojca i syna ustały. Od tego momentu okoliczna ludność czciła zarówno miejsce jak i wodę. Cześć  oddawana temu miejscu i wodzie raz po raz wzmacniana była doznanymi tu łaskami i uzdrowieniami. Obecna kapliczka   wystawiona w 1976 roku. Stało się tak dzięki staraniom emigrantki mieszkającej w Chicago pani Heleny Achramowicz. Mieszkańcy Sieteszy opowiadają, że była ona świadkiem cudu uczynionego przez wodę ze źródełka a ufundowana kapliczka jest wotum dziękczynnym z jej strony.

   Woda i źródełko. Jest w okolicy ogromnie popularna. Duża ilość przybywających aby ja nabrać często brnęła pojazdami przez nierówną i błotnistą polną drogę. Obecnie droga na całej długości wylana jest starannie asfaltem. Woda jest bardzo smaczna. Pobierana jest nie tylko w celach leczniczych lecz również użytkowych. Okazuje się, że we wszystkich okolicznych ujęciach woda jest bardzo zawapniona. To jedno źródełko podaje wodę niezawapnioną co jest dla wszystkich dowodem jej niezwykłości. Woda wypływa wlotem wmontowanym w wyłożoną kamieniami ściankę wciśniętą w niewielką skarpę. Spływa potem do płynącego obok strumyczka. Ciekawy jest pulsujący wypływ wody. Mniej więcej co 50 sekund ilość wypływającej wody zmniejsza się prawie do połowy wydajności aby ponownie powrócić do intensywnego podawania.

   Kapliczka. Pierwsza kapliczka powstała w 1934 roku. Ufundowali ją Drozdowie z nieodległego  Stanisławowa. W obecnej z 1976 roku wbudowany jest fragment poprzedniej. Jest to nisza z figurą św. Antoniego nad zadaszeniem chroniącym drzwi do kapliczki. Wyposażenie kapliczki jest skromne. Trochę obrazków, dużo sztucznych kwiatów i figura św. Antoniego z Dzieciątkiem Jezus. Figura ta jest rzadszą odmianą do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Praktycznie w każdym kościele w Polsce znajdziemy św. Antoniego. Figury te charakteryzują się przeważnie tym, że św. Antoni trzyma Dzieciątko Jezus na ręku. Tutaj Święty trzyma w ręku księgę Ewangelii a na niej klęczące Dzieciątko czule go dotyka. Ta odmiana figury jest nawiązaniem do faktu, że Dzieciątko, które przychodziło do św. Antoniego wyrastało ze Słowa Bożego zawartego w Ewangelii

   Dziwny Wielki Czwartek – kontrowersje. Rokrocznie w Wielki Czwartek w Sieteszy powraca tak samo brzmiący spór. Słychać różne opinie:  „Tego wieczoru milkną dzwony, a  po obmyciu nóg dwunastu mężczyznom , gaśnie wieczna lampka przy tabernakulum. Wszystko zamilkło i milczy, a w uszach pozostał tylko dźwięk drewnianych klekotek. A oni (część młodzieży z Sieteszy – przyp. redakcji) znowu idą w pole do źródełka św. Antoniego.” Oraz: „ Rozpalają tam ognisko i obficie polewają się wodą z cudownego źródełka.  Ale te wrzaski i śpiewy. Tak nie przystoi ani w czwartek ani w piątek.” Nieprzychylna temu zwyczajowi jest kuria i miejscowy proboszcz oraz część miejscowej społeczności, która wręcz boleśnie odczuwa nieprzystawanie tego zwyczaju z czasem bolesnej męki Pana Jezusa. Okazuje się jednak, że podział opinii w odniesieniu do tego zwyczaju przebiega często poprzez rodziny. „Robili tak ojcowie i matki a przedtem ich rodzice a przedtem ich dziadowie.” Oraz: „ Prawda, że dzisiaj to już nikt nie wie o co chodzi w tym zwyczaju. Ale tak było zawsze i oni też chcą tak robić.” Powstaje mnóstwo plotek a to jakieś orgie a to miejscowe gazety donoszą o praktykowaniu pogańskich zwyczajów. Kiedy jednak porozmawiać z samymi uczestnikami  zaprzeczają temu stanowczo. Owszem jest krzykliwie a nawet wesoło bo jest ognisko i trochę to jak przedwczesny śmigus dyngus.

  „Wodziczko, czyściczko…”. Wielkoczwartkowe polewanie wodą zachowało się jeszcze t u i ówdzie  w pamięci starych ludzi na Podkarpaciu. I w ich opowieściach wybrzmiewa to jak śmigus dyngus. Opowiadają oni, że zdarzało się nawet wlewanie wody do chałup przez okno. Okazuje się, że wszystko to pochodzi  z tradycji, które szczególnie żywe były na Podkarpaciu właśnie oraz na Śląsku. Wierzono,  że woda w Wielki Czwartek nabierała niezwykłej mocy przysparzania dziewczętom urody. Dlatego o zmroku udawały się do najbliższej bieżącej wody aby się wykąpać. W sensie teologicznym wiązało się to ze zwyczajem tzw. Cedronu – obmywaniu się w bieżącej wodzie mające symbolizować i oczyszczenie i odnowienie. Miało to miejsce w Wielki Czwartek lub w nocy z Czwartku na Piątek. Wyśpiewywano wówczas modlitwę :”Wodziczko, czyściczko obmywałaś kamienie i korzenie, obmyj i mnie grzeszne stworzenie.” Mało które święta obrosły taką ilością obrzędów i zwyczajów jak dzień śmierci Jezusa. Na Opolszczyźnie niemal powszechne było prawie ascetyczne obmywanie się w stawach, rzekach czy też strumykach w nocy bądź przed wschodem słońca. Obmycie to dawało gwarancję zdrowia. Tam nazywało się to „Cichą wodą”. Warunkiem było zachowanie całkowitej ciszy w drodze do wody, w trakcie mycia i podczas powrotu. Jedną z przyczyn zaniku tego zwyczaju stało się zanieczyszczenie wód. Podobnie jak obmywanie wodą tak też i ognisko przy źródełku w Sieteszy nie jest czymś  nowym. Onegdaj tej nocy płonęły one w całej Polsce z równym bogactwem przypisanych im znaczeń związanych z Wielkanocnymi Świętami.

   Można sobie wyobrazić, że tu w tym właśnie miejscu  odbywa się starcie dwóch przeciwstawnych sił. Jednej, która poodrywała z dawnych zwyczajów ledwo jakieś ich fragmenty celem zamiany ich w rodzaj wrzaskliwego grilla przy ognisku z polewaniem wodą. I  druga siła, której patronuje św. Antoni. Święty, który jest patronem rzeczy zagubionych i zapomnianych. Tak zapomnianych i zagubionych jak stare piękne wielkanocne zwyczaje. Na razie cierpliwie patrzy na to co się dzieje. Wszczepił na razie w tę młodzież  tylko imperatyw zjawiania się tutaj co roku w czwartkową wielkanocną noc. A oni idą i wciąż jak sami mówią, nie wiedzą dlaczego.

JC