STUDZIANNA POŚWIĘTNE

ŚWIĘTY JÓZEF „BOHATER CODZIENNOŚCI” STAJE SIĘ TU BLISKI 

    „Dom ten jest słynny z życiodajnej krynicy studziennej – Wszelka nieprawość zostanie w niej utopiona. Dla strapionych – płynie tu fala potrójna, z nadmiarem. Ktokolwiek biegnie ku niej, wraca stąd radosny. To studnia przesłodkiego Jezusa, Maryi i Józefa. Niech (obfitością) ciekną te przedsionki dla nieszczęśliwego świata. Biegnijcie wszyscy: nieczyści, słabi, zmęczeni! Stąd serce, jakiekolwiek jest ono, Może czerpać wodę źródlaną” -napis na jednej z tablic na bazylice.

Bazylika Swiętej Rodziny i klasztor filipinów w Studziannej. (foto-kultura.lodz.pl)

     Jak dotrzeć. Ze Studziannej do Tomaszowa Mazowieckiego jest 27 km, do Radomia 61 km, do Łodzi 79/103 km a do Warszawy 119 kilometrów. Odległość między kościołem Świętej Rodziny a kościołem św. Józefa wynosi 800 metrów. Jedziemy ulicą Główną a potem ulicą Jaśminową.

     Gospodarze miejsca – filipini (lub inaczej oratorianie). Stowarzyszenie życia apostolskiego założone w 1575 roku przez św. Filipa Neri. Obecni są w Polsce w ośmiu parafiach, które prowadzą (w tym dwa sanktuaria: Studzianna i Gostyń). W Studziannej filipini posługują od samego początku, zgodnie z wolą a właściwie zapowiedzią Matki Bożej, że osiądą tam zakonnicy.

Najbardziej rzucającym się w oczy elementem sutanny zakonnej filipinów jest biały kołnierzyk. Ich strojem zakonnym jest czarna sutanna bez ozdób ale z czarnym szerokim pasem, koloratka lub biały kołnierzyk (ci w Studziannej używają raczej koloratki). Nazwa zgromadzenia filipini wywodzi się od ich założyciela, natomiast druga nazwa oratorianie od miejsca przeznaczonego na modlitwę |(łac. – oratorium).

     Ksiądz Zbąski, jeden z fundatorów pierwszego kościoła w Studziannej, jako duchowny  doszedł do wysokich godności kościelnych, z filipinami zetknął się w czasie swojego pobytu w Rzymie. Sprowadził ich do Studzianny. Powierzył im funkcję opiekunów sanktuarium w tym szczególnie należyte upowszechnianie kultu obrazu Świętorodzinnego.

      Obraz tworzy historię sanktuarium. Nie wiemy kiedy i kto go namalował. Namalowany na płótnie znajduje się obecnie w ołtarzu głównym obecnej bazyliki. Światu obraz ujawnił się późną jesienią 1664 roku. Wiadomo też, że był tam od czasu potopu szwedzkiego. Filipini  w historii swojego sanktuarium w Studziannej opisują to tak: „(…) do remontu piecy w dworze studziańskim poproszony został murarz, zdun ze Smardzewic koło Tomaszowa Mazowieckiego. W czasie pracy w nieopalanym dworze ciężko zachorował. W izbie w której na ścianie wisiał ów obraz, przygotowano dla niego posłanie. W czasie bezsennych nocy, modlił się, by nie umrzeć bez spowiedzi św. W nocy z 12 na 13 grudnia podczas modlitwy nagle zobaczył rozjaśniony obraz i usłyszał głos: “Nie bój się nie będzie ci nic, ani temu urzędnikowi, tylko żebyś Mi kaplicę zbudował, bom godna poczciwszego miejsca. Za folwarkiem po prawej stronie idąc do tej wioski, niedługo ta kaplica będzie, bo tam będą i zakonnicy. Powstanie na wzgórku, gdzie spoczywają ukochane przez mego Syna oblubienice“. Główny Ołtarz Tradycja nazwała to wzniesienie Dziewiczą Górą, Panieńską Górą, gdyż na tym miejscu pochowane zostały dziewczęta, które w obronie dziewictwa poniosły na tym wzniesieniu śmierć chroniąc się przed napastliwością żołnierzy. Rankiem choroba zduna Wojciecha ustąpiła. Zdun zaczął rozpowiadać czego był świadkiem minionej nocy. Wiadomość zaczęła się rozchodzić po okolicy. Zaczęli przybywać pierwsi pielgrzymi. Ale wiadomość o wydarzeniu w dworze studziańskim dotarła również do Ks. Prymasa Mikołaja Prażmowskiego. Ten zakazał jakiegokolwiek kultu tego Obrazu, aż do zbadania. Obiecał przysłać do Studzianny specjalną Komisję, która zbada autentyczność całego wydarzenia. (…)  Komisja prymasowska rozpoczęła prace 3 lutego 1671 r. Przesłuchała zduna Wojciecha i wielu ludzi, którzy modląc się przed tym obrazem otrzymali najróżniejsze uzdrowienia i łaski. W wyniku prac powołanej Komisji w dniu 18 marca 1671 r. po przybyciu do Studzianny Ks. Prymas w otoczeniu licznie zebranego ludu ogłosił cudowność Obrazu i zaaprobował jego kult. Jednak budowy pierwszego kościółka od razu nie rozpoczęto. Nastąpiło to dopiero następnego roku. I tak z fundacji Ks. Bpa Jana Zbąskiego i jego siostry Zofii Anny Starołęskiej wybudowano pierwszy drewniany kościół sanktuaryjny, który wykończono 1673 r., a 8 grudnia tegoż roku przy 30 tysięcznym tłumie wiernych przeniesiono uroczyście z kaplicy dworskiej do nowego kościółka i umieszczono w głównym ołtarzu Cudowny Obraz. W tym drewnianym, nie wielkim, pierwszym kościele sanktuaryjnym Cudowny Obraz znajdował się do 1776 roku, tj. do czasu przeniesienia go do obecnej świątyni.”

   Kościół św . Józefa i cudowne źródełko. Filipini ze Studziannej w swojej historii piszą dalej: „(…)  Zanim jednak stanęła obecna Bazylika, w pobliżu zabudowań dworskich w latach 1696 – 1698 wybudowano kościółek w stylu barokowym pod wezwaniem Św. Józefa. Miał on służyć celom duszpasterskim, a dokładnie do odprawiania tam pogrzebów, gdyż wokół niego do wieku XIX chowano zmarłych, a z racji na duży ruch pielgrzymkowy w tamtym czasie, odprawianie nabożeństw pogrzebowych w kościele sanktuaryjnym sprawiało duże trudności. Obok tego kościółka znajduje się studnia, z której wodzie, przypisywano nadzwyczajną pomoc w różnego rodzaju dolegliwościach. Pierwsza relacja o cudownych właściwościach wody pochodzi z 1673 r., a i w obecnych czasach są relacje ludzi, którzy zaświadczają o jej cudownych właściwościach.”

     Kościół św. Józefa wzniesiony został w latach1696-1698 jako kościół pomocniczy studziańskiego sanktuarium (i takim pozostał do dzisiaj). Zbudowano go w miejscu (lub obok) dworu Starołęskich-Zbąskich, w którym objawił się obraz Świętej Rodziny. Dzisiaj skromny i jakby opuszczony jeszcze w XVIII wieku był dobrze wystrojony i wyposażony. Wraz z kościołem „wyłączeniu” uległa studnia z cudownym źródełkiem. Trochę jako wyjaśnieniem tego stanu rzeczy jest fakt, że wieś Studzianna liczy zaledwie 270 a wieś Poświętne 340 osób. Tym samym duża świątynia sanktuaryjna jaką jest bazylika Świętej Rodziny aż nadto wystarcza na potrzeby wiernych.

    Kilka uwag o obrazie „Święta Rodzina”. Nie wiemy kto i kiedy namalował obraz ze Studziennej. Zidentyfikowano za to jego pierwowzór. Jest to obraz francuskiego grafika i malarza Jacques Callot żyjącego w latach 1592-1635. Obraz zatytułowany jest „Święta rodzina przy wieczerzy”. Obraz zrobił „karierę” w wieloraki sposób. Po pierwsze w samej Studziannej wynika ze sposobu objawienia się obrazu i zapowiedzi samej Matki Bożej. Po drugie obraz stał się głównym celem pątników, którzy doznawali przed nim lub za sprawą jego modlitewnego wspomnienia licznych cudów opisanych już od pierwszego okresu obecności w Studziannej. Po trzecie formuła ikonograficzna powtarzana za Callot,em jest przełożeniem nowego i w jakiś sposób oczekiwanego podejścia do osoby św. Józefa. Po czwarte graficzny pierwowzór Callot,a stał się trochę, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, kultowy. Utrwalony a potem powielany w ulotnych drukach. Jeden z nich stał się obiektem kultu w Miedniewicach a nawet ukoronowany. Pojawiła się też fala kopii obrazu jak na przykład ten ze Studzianki koło Kleszczyna „Święta Rodzina przy posiłku”.

     Kompozycja – św. Józef bohater codzienności. Obraz jest kameralny. Można nawet powiedzieć, że koncentruje się na postaciach św. Józefa i Jezusa. Matka Boża jest jakby obok. Nie uczestniczy ale się przygląda. Jeśli chodzi o Jezusa i św. Józefa to właśnie św. Józef tworzy akcję. Nie siedzi za stołem ale stoi. Nie jest statyczny. Pochyla się nad Jezusem, lewą ręką opiera się o krzesło, na którym siedzi Jezus a prawą ręką podtrzymuje kielich, z którego pije Jezus.  Elementy, które tworzą tę scenę rodzajową powtarzają obraz Callota.W bliskim kameralnym kadrze codzienność wieczornego rodzinnego posiłku budowana jest zestawem produktów na stole. Mamy tam owoce, kielich z winem, zupę i pieczywo. Razem ze świecą otwierają one przestrzeń symboliczną. Najbardziej chodzi tu jednak o postać św. Józefa. Ale mamy tu nie jakiś podniosły świąteczny posiłek ale codzienną wspólną wieczerzę, w której najbardziej urokliwym elementem kompozycji jest czuła opiekuńczość św. Józefa wobec Syna. Różnica między studzienniczańskim obrazem a Callota dotyczy również osoby św. Józefa. U Callota w jego obliczu mocno pogrążonym w cieniu, odczytujemy głównie skupienie. W Studziannie, w bardziej wyrazistym obliczu, do skupienia dochodzi jeszcze „ciepła” troska.

   Czyżby chodziło o starą i nową ikonografię? Stara ikonografia nie minęła. Wciąż tworzy określony obraz św. Józefa. Może z odrobiną przesady ale kreuje na ona postać dobrego chłopiny , zaskoczonego całą tą sytuacją. Radzi sobie z tym ale pomimo stałej obecności wciąż jest jakby ustawiany w tle. Zdecydowanie z pozycji teologicznej nie ma pierwszoplanowej roli. Jego skromność i pokora dodatkowo przesunęły go do roli cichego opiekuna i towarzysza Maryi i Jezusa w jego ziemskiej drodze. W wielu sprawach i sytuacjach św. Józef jest co prawda potężnym orędownikiem ale tam wciąż pozostaje jakby zredukowany. Jakby się obawiano co na to powiedzą protestanci, dla których sama Maryja to bzdura i zniesmaczenie. Gdyby więc w św. Józefie bardziej dostrzegać powody do czczenia go za jego rolę w Świętej Rodzinie pojawiłyby się hałaśliwe zarzuty o ludyczność, o „prostacką” wiejską teologię. W rezultacie jego osoba została często zmarginalizowana do nieporadnego starca przygotowującego posiłek, lub zmarzniętego próbującego się ogrzać przy ognisku ogarniętego jakimś amokiem człowieka, który przy Narodzeniu nie wie co się dzieje.

Ołtarz główny w bazylice w Studziannej z obrazem „Świętej Rodziny”. (foto-jc)

     Jeśli uświadomimy sobie, że cudowne obrazy, cudowne wizerunki podejmują swoją cudowność nie z woli kapłanów i nie z usilnego omodlenia przez wiernych ale wyłącznie  z Bożej Woli i z Bożej inicjatywy to ilość koronowanych obrazów Świętej Rodziny przy posiłku zyskuje pewną nową wymowę. Szczególnie w kontekście tego co się stało w Studziannej. Tak jakby Matka Boża zabrała głos, jakby chciała coś powiedzieć. A robi to i mówi po swojemu. Dyskretnie. Tak jak na obrazie w bazylice. Jest na tym obrazie ale zachowuje się tak jakby nie chciała przeszkadzać jakby mówiła „Spójrzcie ci się tam dzieje”. Matka Boża nie musi pokazywać św.  Józefa jako ciężko pracującego żywiciela rodziny, obrońcy chroniącego przed różnymi zagrożeniami, nauczyciela rzemiosła, opiekuna i wychowawcy itd. Itd. Wszystkie te spojrzenia na św. Józefa były już obecne zarówno w duchowości ludowej jak i w odległej czasowo i w czasie objawienia obrazu w Studziannej wielkiej tradycji Kościoła. Od Ojców Kościoła, Orygenesa, św. Augustyna, św. Hieronima, św. Bernarda z Clairvaux potem św. Salezego i właściwie wszystkich innych.

     Co zatem Matka Boża chce nam powiedzieć? Spójrzmy jeszcze raz na obraz. Na obrazie dominuje św. Józef. Nie Niepokalana, nie Syn Boży ale on. Oni świętość mają z przyrodzenia a on nad swoją świętością musi pracować ale czuć, że to on jest filarem Świętej Rodziny. Trzeba zejść jeszcze parę poziomów niżej. Jezus w swym małoletnim ludzkim obliczu jeszcze jakby nieporadny. Trzeba mu pomóc trzymać kielich żeby nie rozlał zawartości. Maryja jako kobieta spokojna i jakby zachwycona tą sceną. Nie uczestniczy w niej tylko napawa się nią i się cieszy. I tu właśnie nas zaprasza żeby to dostrzec i żeby z nią powiedzieć „Spójrzcie na Józefa, na współkreatora świętości Świętej Rodziny. Jakby chciała powiedzieć, ze św. Józef był nie tylko znakomitym strażnikiem Słowa w Synie ale także na swój sposób przyczyniał się do świętości Świętej Rodziny. I wreszcie, że była ze św. Józefem szczęśliwa. Że w ich ludzkim wymiarze, w ludzkiej codzienności byli szczęśliwi. I to jest w tym obrazie najbardziej uderzające. Jakby Jej brakowało u wiernych w ich postrzeganiu św. Józefa tego szczególnego dopowiedzenia o św. Józefie bohaterze codzienności. O radości bycia ze św. Józefem. Mówi o swoich z nim szczęśliwych chwilach a także jednocześnie proponuje nam aby na bazie codziennych drobnostek budować szczęście naszej codzienności i podwaliny szczęścia wiecznego.

Napis nad wejściem do bazyliki (cytowany na początku i na końcu materiału). (foto-jc)

    Potrójna fala z nadmiarem.  I na koniec uwaga na temat cudownego źródełka. Ono jednocześnie jest i go nie ma. Tutaj  Studziannej wygląda to tak, że jest to jakby dopowiedzenie do dyskusji o tym czym są cudowne źródełka. Że są swoistym narzędziem. Ale cudowne źródełka mają też swoje źródła, z których czerpią. Zamknięcie cudownego źródełka w Studziennej kieruje naszą uwagę na te prawdziwe źródła, o których pisze napis nad portalem bazyliki, a który należy odczytać dosłownie i następująco: „Dom ten jest słynny z życiodajnej krynicy studziennej – Wszelka nieprawość zostanie w niej utopiona. Dla strapionych – płynie tu fala potrójna, z nadmiarem. Ktokolwiek biegnie ku niej, wraca stąd radosny. To studnia przesłodkiego Jezusa, Maryi i Józefa. Niech (obfitością) ciekną te przedsionki dla nieszczęśliwego świata. Biegnijcie wszyscy: nieczyści, słabi, zmęczeni! Stąd serce, jakiekolwiek jest ono, Może czerpać wodę źródlaną”

JC