ŚWIĘTA KATARZYNA

SZUKAJĄC MISTYKI ZAJRZYJMY TUTAJ

     Znaleźliśmy się w sercu „kombinatu turystycznego” jaki natura i historia wspólnie nam przygotowały. Do tego mistyka tak gęsta, że aż idzie jej dotknąć.

     Jak dotrzeć. Z Kielc kierujemy się na wschód. Mamy do pokonania 22 kilometry.  Od południowej strony miejscowości Święta Katarzyna pod numerem 2 przed klasztorem sióstr bernardynek niewielki parking. (Ulica Kielecka jest jednocześnie drogą krajową nr 752) Niecałe 100 metrów na południe po lewej stronie ulica klasztorna a tam rozległy parking. (kolejny parking znajdziemy naprzeciw ulicy klasztornej). Idąc ulicą klasztorną jakieś 150 m dotrzemy do skraju lasu z głównym wejściem do puszczy jodłowej i do Parku Narodowego Puszczy Jodłowej. Do cudownego źródełka kolejne 150 metrów a po drodze punkt sprzedaży biletów wejściowych, przewodników i informatorów.

     Łysogóry. Najwyższe pasmo Gór Świętokrzyskich o długości około 25 kilometrów. Część wschodnia pokryta jest gęsto zalesioną Puszczą Jodłową. Interesujący nas szlak od Świętej Katarzyny przez Łysicę (najwyższy szczyt) do Łysej Góry (zwanej też Łyścem) to około 10 kilometrów. Oferta trasy to właściwie zgrany ze sobą pakiet ofert. Pierwsza - klasztor ss. bernardynek,. Druga - puszcza jodłowa. Trzecia - cudowne źródełko św. Franciszka. Czwarta - pomniki, mogiły i kapliczki powstańców, partyzantów i miejsca związane Ze Stefanem Żeromskim. Tworzą one specyficzne klimaty i działają one szczególnie na tych, którzy znają historię walk i twórczość pisarza. Piąta – dostępne szczyty.

Szósta – formacje skalne. Szczególnie gołoborza. Siódma – platformy widokowe z rozległymi panoramami. Ósma – kilkanaście źródełek na trasie. Dziewiąta – Święty Krzyż - pobenedyktyński klasztor na Łysej Górze stanowi sam w sobie duży pakiet ciekawych ofert. Dziesiąta – drzewostan i roślinność. Jedenasta – kolory. Sezonowo zmienne: wszystkie odcienie głębokiej zieleni, jesienna wściekłość wielości kolorów, tonacje bieli i subtelne kolory wiosny. Dwunasta – stała obecność innych ofert jak chociażby możliwość nabycia w różnych stoiskach miejscowych minerałów.

     Zacznijmy od legendy. Jej finał jest tak urzekający, że nie sposób oprzeć się wzruszeniu i koniecznie trzeba go przyjąć aby wszystko wokół oglądać:  "Dawno dawno temu stał na Łysicy ogromy zamek, jaśniejący z daleka. W pięknie urządzonych komnatach zamku mieszkały dwie siostry. Starsza - kruczowłosa, energiczna, której krew kipiała od nadmiaru energii, i młodsza, będąca przeciwieństwem siostry – o złocistych włosach, spokojna, często samotnie snująca się po puszczy.

Pewnego dnia do zamku przybył rycerz, szukał noclegu. Zmęczony całodzienną wędrówką, załomotał do bramy i ku szczęściu został gościnnie przez siostry przyjęty. Urzeczony ich urodą, zapomniał o celu podróży i przedłużał swój pobyt na zamku. Także obie dziedziczki zadurzyły się w urodziwym młodzieńcu i zaczęły zabiegały o jego względy. Rycerz był w rozterce - nie wiedział, którą pannę wybrać.

W rywalizacji tej zwyciężyła energiczna i zalotna starsza siostra. W końcu młodzieniec ją właśnie umiłował. Dni i noce spędzali razem we dwoje. Młodsza siostra wyraźnie posmutniała i już wczesnym rankiem wymykała się na leśne ścieżki Łysicy. Kruczowłosą siostra, zazdrosna o kochanka, którą drażniła obecność pięknej siostrzyczki, postanowiła pozbyć się rywalki. Po długich namowach nakłoniła rycerza do zrzucenia siostry w przepaść. Ten zbrodniczy zamiar nie powiódł się jednak, gdyż nie zastali dziewczyny w komnacie. O wschodzie słońca złotowłosa siostra wyszła do lasu. Zła myśl nadal prześladowała zawistną siostrę. Postanowiła dolać trucizny do miodu i podać spragnionej dziewczynie, gdy powróci z boru.

Czara miodu zaprawionego jadem była przygotowana, gdy niewinna siostra wracała już do zamku. Swoimi drobnymi stopami strącała z traw i paproci krople porannej rosy. Krople - parując - zamieniały się w piękne puszyste chmury i unosiły ku słońcu. Ale po chwili obłoki poczerniały, skłębiły się i ruszyły śladem dziewczyny. Nagle zrobiło się ciemno, ponuro i strasznie. Zerwała się straszna burza. Gromy z nieba uderzały raz po raz.

Już dobiegała do bram zamku, gdy ogromna błyskawica rozdzierając niebo oślepiła wszystko co żyło. Potężny huk gromu roztoczył się po puszczy, gwałtownie zadrżała góra i strzeliste jodły. Przewrócona na ziemię dziewczyna z przerażeniem zobaczyła, że zamek w jednej chwili rozpadł się w gruzy. Pozostały po nim jedynie potężne głazy na stoku Łysicy. Podniosła się i podbiegła do rumowiska, szukała ciał kochanków, lecz na próżno . Zapłakała rzewnie, a jej łzy spływały po kamieniach, dalej i dalej tak jakby chciały zmyć grzech siostry.

Łez nazbierało się tak dużo, że do dziś zasilają źródełko, nazwane źródłem świętego Franciszka, od stojącej obok kapliczki. Wylane z prawdziwej wielkiej rozpaczy - mają cudowną moc leczenia oczu."

     Woda ma przez cały rok stałą temperaturę 7oC. Nigdy nie zamarza. Nadaje się do spożycia od razu po jej zaczerpnięciu. Jest smaczna. Nie czuć w niej żadnych związków chemicznych ani minerałów. Z uwagi na jej „miękkość” zapanowała ostatnio moda na używanie jej w celach kosmetycznych (szczególnie do mycia włosów). W  dużym związku z legendą jej właściwości lecznicze najczęściej omawiane są z chorobami oczu. Pojawiają się też „rewelacje”, że jest korzystna aby począć syna.

     Mówi się, że źródełko „oddycha”. Na powierzchnię wydobywają się i pękają gazowe bańki. Ponieważ widać je również na dnie to czasem wygląda jakby woda się „gotowała”. Przyjęło się  również tym zjawiskiem sięgać do legendy. Ponoć czarownice z gołoborza palą pod źródełkiem ognisko.

     Dlaczego św. Katarzyna i św. Franciszek. W miejscu obecnego klasztoru w XV wieku znajdował się tu filialny kościół benedyktynów z Łysej Góry. Był to właściwie erem (klasztor pustelniczy). Gotycki drewniany kościół i klasztor zostały konsekrowane pod wezwaniem św. Katarzyny Panny i Męczenniczki. Jednak w 1534 roku spłonęły. Obiekty zostały odbudowane i rozbudowane z kamienia i cegły w 1633 roku. Zamieszkiwali tam i pracowali bernardyni, którzy w 1815 roku przekazali je swojej żeńskiej gałęzi ss. bernardynkom. 

Obiekt który z zewnątrz wydaje się rozległy w rzeczywistości jest jeszcze większy. Mamy jednak do niego ograniczony dostęp gdyż rezydują w nim głównie siostry klauzurowe nie mające kontaktu ze światem zewnętrznym. Kiedy wejdziemy głównym wejściem prawie od razu trafimy na niewielki niezadaszony dziedziniec. Otoczony on jest małymi krużgankami zwanymi obchodami. Z nich możemy się dostać do rozmównicy i oczywiście do kościoła. W kościele w prezbiterium ikona krzyża San Damiano a po prawej stronie figura św. Katarzyny Aleksandryjskiej (niestety kopia bowiem oryginal spłonął w pożarze). Św. Katarzyna Aleksandryjska jest patronką uniwersytetów, uczniów i nauczycieli, polskich kolejarzy. Oręduje również w przypadku bólu gardła i głowy.

      W sumie kościół jak na świątynię pobernardyńską dosyć ascetyczny. Ton atmosferze nadają jednak elementy franciszkańskie. Niecały kilometr drogi od kościoła za cudownym źródełkiem kapliczka p.p. św. Franciszka. Nieduży stylowy drewniany obiekt z bardzo skromnym wyposażeniem właściwie wyłączony z użytkowania. Bileterka w kasie Parku Narodowego Puszczy Jodłowej, która tam pracuje od paru lat nie przypomina sobie aby widziała kapliczkę kiedykolwiek otwartą. Pierwszą kapliczkę wybudowali w 1641 przez bernardyńscy bracia świeccy z klasztoru w Świętej Katarzynie (czyli członkowie III Zakonu Św. Franciszka zwanego też Franciszkańskim Zakonem Świeckich). Obecna kapliczka powstała w XIX wieku). Miejsce to ma jednak daleko starszą historię. Za czasów kiedy klasztor w Świętej Katarzynie należał do benedyktynów w miejscu obecnej kapliczki stały dwa eremy (pustelnie benedyktyńskie).

     Na marginesie – uporządkowane spojrzenie na współczesne franciszkańskie gałęzie zakonne. W 1… św. Franciszek założył I Zakon, w 1… (wspólnie ze św. Klarą) II Zakon i w 1…. III Zakon. Obecnie I Zakon posiada ściśle ze sobą zespolone duchowo ale formalnie niezależne trzy gałęzie: Bracia Mniejsi, Bracia Mniejsi Konwentualni i Bracia Mniejsi Kapucyni. II Zakon to liczne gałęzie zakonne żeńskie. III Zakon św. Franciszek stworzył dla osób świeckich, którzy żyją w rozproszeniu „w świecie”. Nie ma wśród nich kapłanów i od dwustu lat nie używają habitów.

     Bernardyni jako osobna franciszkańska gałąź zakonna istnieli w latach 1454-1795. Po papieskiej reformie zostali włączeni do Braci Mniejszych. Obecnie jest to jedna z ich prowincji zakonnych jednak zwyczajowo zachowało się nazywanie ich bernardynami. Bernardynki nie są żeńskim odpowiednikiem bernardynów. Mają swoją swoistą drogę rozwoju. Te franciszkańskie mniszki istnieją tylko w Polsce. Ich zakon ma charakter kontemplacyjno-klauzurowy.

   Poszukiwana mistyka.  Gdyby całą tą ofertę Puszczy Jodłowej, klasztorów Św. Krzyża i Św. Katarzyny, wydarzeń, które tu miały miejsce „zmiksować”, posypać do smaku występującymi tu minerałami i podlać wodą z cudownego źródełka św. Franciszka to wyszłaby aromatyczna duchowa potrawa. Unosiłby się z niej wspaniały mistyczny aromat piękna świata stworzonego i Bożych spraw. I trzeba sobie powiedzieć, że czują ten aromat nie tylko pielgrzymi ale także wielkie rzesze turystów, którzy tu przybywają. Lubią ten aromat i w dużej mierze przybywają tu dla niego.

JC